Jeżeli produkt jest darmowy, to ty jesteś produktem”. Taka zasada dominowała przez ostatnią dekadę. Jednak powoli przestaje mieć zastosowanie. Nie oznacza to w żadnym wypadku, że dane o użytkownikach internetu przestaną mieć znaczenie – nadal będą zbierane i wykorzystywane do karmienia nienasyconych modeli sztucznej inteligencji. Jednak dodatkowo użytkownicy będą za to płacić.
Czytaj więcej
Kraje Zachodu, które wyprzedzają Polskę prawie o dwa pokolenia pod względem imigracji, są obecnie w zdecydowanie trudniejszej sytuacji niż my. Nie oznacza to jednak, że mamy czas i możemy pozwolić sobie na kopiowanie ich błędów.
Dane mniej warte
Potentaci modelu tzw. monetyzacji uwagi, jak X (dawniej Twitter), Meta (Facebook) czy Google, już od pewnego czasu dostrzegają problem ze stabilnością dochodu opartego na reklamach. Modele umożliwiające kierowanie do użytkowników spersonalizowanych treści reklamowych są coraz bardziej precyzyjne, ale to w małym stopniu wpływa na zwiększenie ich skuteczności. Reklamodawcy zaczynają to zauważać – i z coraz większą podejrzliwością patrzą na swoje wydatki reklamowe.
Już pod koniec XX wieku, a więc jeszcze w momencie, gdy internet był w powijakach, zauważono zjawisko określane mianem ślepoty na bannery (banner blindness), czyli podświadomego omijania treści reklamowych w trakcie użytkowania stron internetowych. Przez ponad 20 lat projektanci interfejsów użytkownika usiłują stale nadążyć za tym, że bardzo szybko nasze mózgi przyzwyczajają się do nowych form reklam i uczą się je ignorować. Rozwijane jest oprogramowanie typu „adblock”, które jest w stanie wyłapywać coraz to nowe formy reklam. Jednak ta przepychanka nie może trwać w nieskończoność.
Google stosuje już taktykę promocji modelu subskrypcyjnego przez „zmęczenie przeciwnika”. Nie tylko pojawiają się coraz dłuższe serie niemożliwych do pominięcia reklam na początku i w środku filmów na YouTubie, ale ich dopasowanie do profilu użytkownika wydaje się spadać. Podobne przesycenie reklamami będzie widoczne na innych platformach, ponieważ jedynie model subskrypcyjny (lub hybrydowy, z subskrypcją jako częścią modelu przychodowego) zapewni gigantom społecznościowym stabilny dopływ gotówki. Co to oznacza dla konsumentów? To, czym płaciliśmy do tej pory za dostęp do treści, czyli nasze dane, nie jest już warte tyle, ile było jeszcze kilka lat temu. Będziemy płacić za treść nieprzerywaną reklamami, ale również taką, w której liczba reklam będzie ograniczona. A jak będzie wyglądać internet poza tą płatną strefą premium?