Linton-on-Ouse jest małą wsią leżącą na północ od Yorku, którą zamieszkuje około 700 osób. W 2022 roku mieszkańców zelektryzowała wiadomość o tym, że rząd zadecydował o budowie „azylu dla uchodźców” w znajdującej się we wsi bazie RAF. Azyl miałby pomieścić 1,5 tys. osób. Rząd brytyjski od kilku lat w bardzo ekstrawagancki sposób podchodzi do kwestii rozlokowania osób, które przeprawiają się nielegalnie każdego dnia przez kanał La Manche na łodziach, tratwach i w ciężarówkach, fundując im pobyty w nieraz ekskluzywnych nadmorskich hotelach. Jednak próba przeniesienia do Linton-on-Ouse aż 1,5 tys. z nich pobiła zdecydowanie wszelkie rekordy groteski, ponieważ w spokojnej dotąd, niewielkiej wsi przybyszów stałoby się nagle ponad dwa razy więcej niż dotychczasowych mieszkańców. Plan ostatecznie upadł wobec zdecydowanych protestów mieszkańców i nagłośnienia sprawy. Jednak przykład Linton-on-Ouse warto przywołać, ponieważ jest niejako miniaturą globalnego problemu z migracją, dotykającego powoli wszystkie kraje europejskie – w tym również Polskę.
Czytaj więcej
W ciągu ostatnich trzech lat rozpowszechnił się mit dotyczący spadku dzietności w Polsce, którego przyczyną miał być wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący przerywania ciąży. Problem jest jednak dużo głębszy i żadna polityka prorodzinna, ani tym bardziej „aborcyjna”, nie ma na jego rozwiązanie wpływu. W gruncie rzeczy nie istnieje jego polityczne rozwiązanie.
Demokracja albo liberalizm
W 1992 roku Francis Fukuyama obwieścił światu, że wraz z upadkiem komunizmu zakończył się proces ewolucji ustroju politycznego, z liberalną demokracją jako jego szczytową formą. Problemów z tą tezą było kilka, ale tutaj warto się skupić na samym pojęciu liberalnej demokracji. Bo to właśnie pomiędzy liberalizmem i demokracją istnieje fundamentalne napięcie, które nie pozwala na to, żeby ich małżeństwo było stabilną formą rządu, a co dopiero „końcem historii”.
Aby znaleźć przyczyny tego napięcia, nie trzeba szukać długo ani zbyt daleko. Wystarczy sięgnąć po pisma prominentnych liberałów z wieków XIX i XX, którzy nieraz bardzo dosadnie przestrzegali przed „tyranią większości”, „rządami motłochu” i innymi możliwymi konsekwencjami wprowadzenia woli większości jako zasady. Ale najważniejsze źródło napięcia scharakteryzował nie liberał, ale liberalizmu zdecydowany przeciwnik: niemiecki teoretyk prawa Carl Schmitt. Wskazywał on na sprzeczność pomiędzy ideami liberalizmu i demokracji pod jednym, bardzo istotnym względem: polityczności.
Polityczność oparta jest na rozróżnieniu, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. A jeszcze bardziej ogólnie: kto jest wewnątrz wspólnoty, a kto jest poza nią. Na przykład demokracja ateńska była tzw. izonomią – równością praw – oraz izegorią – równością głosu. Była to jednak „równość pomiędzy równymi”, wykluczająca nie tylko obcych, ale również mieszkańców republiki, którzy… nie byli równi.