Michał Szułdrzyński: Polaryzacja i schizma

Porozumienie w Kościele jest pewnie tak samo mało prawdopodobne, jak zgoda Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim co do tego, jak powinny wyglądać „Wiadomości” w postawionej właśnie w stan likwidacji TVP.

Publikacja: 29.12.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Polaryzacja i schizma

Foto: Adobe Stock

Jednym z najbardziej niemodnych słów ostatniego sezonu politycznego jest konsensus. Konsensualne podejmowanie decyzji, konsensus społeczny – wszystko to wygląda jak relikt z jakiejś innej epoki, sprzed dominacji serwisów społecznościowych i totalnej politycznej polaryzacji. Przecież kiedyś – gotów jestem zaryzykować taką publicystyczną tezę – znacznie więcej było spraw, w których się zgadzaliśmy. Albo przynajmniej takich, w których niezgoda była jakąś fanaberią, przejawem ekstrawagancji, a znaczna większość podzielała dane przekonanie. Na przykład większość ludzi się zgadzała, że szczepionki są jednym z przejawów postępu medycyny, który pozwolił ograniczyć najgorsze choroby, a niektóre wręcz niemal całkowicie wytępić.

Ale im większa polaryzacja, tym mniej spraw, co do których się zgadzamy. Problem w tym, że dostaliśmy w spadku po poprzednich epokach system polityczny, który opiera się na przekonaniu, że wiele sporów rozwiązuje się metodą konsensualną. To, kto rządzi, rozstrzyga się za pomocą demokratycznych wyborów, ale nie głosujemy w każdej sprawie codziennie. Wiele decyzji wynika właśnie z powszechnej zgody. Choćby właśnie to, że władza jest przekazywana zwycięzcy wyborów, jest elementem takiego konsensusu. I jesteśmy o krok od zanegowania tego najważniejszego z konsensusów.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Antysymetryzm zbankrutował

Jeśli istnieje totalny konflikt polityczny, konflikt o wszystko, konsensus jest niemożliwy. Widzimy to doskonale w sporze o media publiczne. Nowa koalicja rządząca ma swoją interpretację przepisów, według której legalne jest odwołanie przez ministra kultury prezesów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia czy Polskiej Agencji Prasowej. Obóz PiS posługuje się inną interpretacją prawną i kwestionuje zmiany. Sęk w tym, że nie istnieje jeden ostateczny autorytet będący w stanie rozstrzygnąć ten konflikt. Bo kto? Sąd Najwyższy? Trybunał Konstytucyjny? Gdy nie istnieje jeden, uznany przez wszystkich system prawny i ustrojowy, można zakwestionować każdą decyzję, a zarazem żadna decyzja nie jest ostateczna.

Jeśli istnieje totalny konflikt polityczny, konflikt o wszystko, konsensus jest niemożliwy. Widzimy to doskonale w sporze o media publiczne. 

Co ciekawe, polaryzacja jest też problemem filozoficznym. A ściślej: epistemologicznym i metafizycznym. Dlaczego? Bo prowadzi do zanegowania istnienia rzeczywistości. „Prawda” według klasycznej definicji Arystotelesa to zgodność myśli (i zdań) z rzeczywistością. Ale w przypadku polaryzacji, jak w skrajnym relatywizmie, wszelkie zdania są uprawnione. Jedna grupa ma swoją prawdę, a druga ma swoją. A jeśli tak, to pojęcie obiektywnej rzeczywistości, która weryfikowałaby te zdania, staje się absurdalne, podobnie jak pojęcie prawdy.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Requiem dla Nahal Oz

Nie przez przypadek kończący się właśnie rok był czasem fascynacji sztuczną inteligencją, a ściślej: wielkimi modelami językowymi. Paradoksalnie rewolucja związana z ChatGPT właśnie tego dotyczy. Modele językowe potrafią dawać fałszywe odpowiedzi. Fałszywe, czyli niemające żadnego związku z rzeczywistością, ale równocześnie językowo poprawne i zgodne z zasadami prawdopodobieństwa, na podstawie których zostały stworzone. A może to znak czasów? Może po prostu żyjemy w dobie, gdy nie ma miejsca ani na konsensus, ani na żaden uniwersalizm. Kościoły w Afryce odrzucają nauczania Franciszka w sprawie błogosławienia par homoseksualnych, kościoły w Europie Zachodniej są zachwycone, a ten w Polsce się zastanawia, jak nie zająć stanowiska... Próba wyegzekwowania jednej nauki skończyłaby się zapewne schizmą, czyli rozpadem Kościoła. Bo on też uległ polaryzacji. Papież jest postrzegany jako zwolennik jednej z wojujących stron. Nie ma więc jednego autorytetu, który może rozwiązać ten konflikt.

Jednym z najbardziej niemodnych słów ostatniego sezonu politycznego jest konsensus. Konsensualne podejmowanie decyzji, konsensus społeczny – wszystko to wygląda jak relikt z jakiejś innej epoki, sprzed dominacji serwisów społecznościowych i totalnej politycznej polaryzacji. Przecież kiedyś – gotów jestem zaryzykować taką publicystyczną tezę – znacznie więcej było spraw, w których się zgadzaliśmy. Albo przynajmniej takich, w których niezgoda była jakąś fanaberią, przejawem ekstrawagancji, a znaczna większość podzielała dane przekonanie. Na przykład większość ludzi się zgadzała, że szczepionki są jednym z przejawów postępu medycyny, który pozwolił ograniczyć najgorsze choroby, a niektóre wręcz niemal całkowicie wytępić.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi