Bogusław Chrabota: Kaczyński. Siewca burzy

Turboprawicowy PiS może wylądować na ekstremalnie prawym skrzydle polityki obok Konfederacji, a nawet się z nią połączyć. Pośrodku sceny politycznej może się zaś rozsiąść nowa umiarkowana prawica zbudowana w oparciu o siły rozbudowującej swoje wpływy Trzeciej Drogi.

Publikacja: 24.11.2023 17:00

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

To nie jest tak, że PiS serwuje nam grę w dobrego i złego policjanta. Pozornie tak by to można rozumieć. Mateusz Morawiecki otwiera się na opozycję, kusi PSL, chce się spotkać z Hołownią, a nawet – o dziwo – wypowiada się pozytywnie o in vitro. Wysyła pisma do klubów parlamentarnych. I udaje pełną koalicyjność.

Czy rzeczywiście ma jakąkolwiek przestrzeń manewrową? Zapewne chciałby ją mieć. Nie mam wątpliwości, że nie tylko realizuje interes partii, ale również gra o życie. Bo zejście ze sceny w atmosferze totalnej porażki może uczynić z niego tylko męczennika. A takimi w polityce się gardzi. Symbole porażki rzadko wracają w glorii i chwale. To domena tych największych, jak Tusk czy Kaczyński, a do ich formatu Morawieckiemu daleko. Nie to jest jednak największym problemem byłego i w przyszłości zapewne „epizodycznego” premiera. Największym problemem Prawa i Sprawiedliwości jest kryjący się za plecami Morawieckiego demiurg zniszczenia, siewca politycznej burzy – Jarosław Kaczyński. To on w powyborczym ferworze zdążył już zapowiedzieć twardą linię partii. Zaatakował z wściekłością wszystko i wszystkich. Z jednej strony rzekomo wspiera szukającego koalicjantów Morawieckiego, z drugiej wymachuje im przed oczami maczugą. Czy aby na pewno chce koalicji?

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Przyspieszać integrację czy nie

Gdyby rzeczywiście chciał dać Morawieckiemu przestrzeń do rozmów, przynajmniej przez chwilę siedziałby cicho. Pewnie i tak niewiele by to dało, bo każdy potencjalny koalicjant PiS zbyt dobrze pamięta losy Leppera i Giertycha, by dać się zwieść romantycznym zabiegom Morawieckiego, ale przynajmniej można by zachować pozory. A tu nie ma nawet pozorów. Kaczyński zapowiada totalną kontestację nowej władzy z ław opozycji i faktycznie zamyka PMM polityczną przestrzeń na jakiekolwiek ruchy.

A tu nie ma nawet pozorów. Kaczyński zapowiada totalną kontestację nowej władzy z ław opozycji i faktycznie zamyka PMM polityczną przestrzeń na jakiekolwiek ruchy.

Dlatego, wracając do tezy z pierwszego zdania, tu nie ma dobrego policjanta i złego. Nie ma żadnej gry. Nie ma żadnych szans na zbudowanie jakiegokolwiek układu rządowego pod auspicjami Morawieckiego. Jest wyłącznie policjant zły i nazywa się Jarosław Kaczyński. Dlaczego tak gra? Nie tylko dlatego, że nie wierzy w misję Morawieckiego. Uważa, a historia albo uzna słuszność tego założenia, albo zapamięta je jako jego największy błąd, że tylko sztywny kurs zapewni partii na tym zakręcie historii elementarną integralność. Boi się efektu atrofii. Załamania się ducha partii, frond i walk koteryjnych. Sądzi, że to ten moment, kiedy trzeba zewrzeć szeregi, pozbyć się słabeuszy i niedowiarków, elementu wątpliwego i niepewnego. Postawić na formację kadrową i z nią ruszyć do boju przy okazji kolejnych wyborów. Stąd taka emocja, tak brutalny przekaz.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Mieszkania? Nie tylko wolny rynek

Jarosław Kaczyński w tym wyborze może mieć rację. Zna swoją partię jak nikt i nieraz już wyprowadzał ją z trudniejszych kryzysów. Tyle że w historii nie ma prostych analogii. Współczesna wersja Prawa i Sprawiedliwości to nie karny oddział legionistów Piłsudskiego, ale wielowymiarowy i skomplikowany konglomerat ludzi i interesów. Lojalni ordynansi prezesa obrośli swoimi partyjkami i grupami interesów. Każdy z satrapów ciągnie ze sobą stado wyhodowanych na państwowych posadkach tłustych kotów. Ludzi łasych na pieniądze i synekury. To element skrajnie niepewny i równie oportunistyczny. Pójdzie na każdy kompromis, byle zachować dla siebie kawałek obrusu. A przecież nowa władza nie wszystkich wykończy od razu. Wszyscy liczą, że miecz Tuska oszczędzi właśnie ich głowy. Agent Tomek dał już przykład. Czy taka partia może przetrwać w formie integralnej? Raczej nie.

Nie sądzę, by udało się zachować jednolitość PiS do kolejnych wyborów. Zgaduję, że partia rozpadnie się na lojalną kadrówkę prezesa i grające o swoje miejsce w cieniu nowej koalicji centrum. Czy taki PiS może wygrać przyszłe wybory? Może, choć nie będzie to już tak łatwe jak w 2019 r. Może też wydarzyć się inny scenariusz, który nie tylko mnie pewnie chodzi po głowie. Turboprawicowy PiS może wylądować na ekstremalnie prawym skrzydle polityki obok Konfederacji, a nawet się z nią połączyć. Pośrodku sceny politycznej może się zaś rozsiąść nowa umiarkowana prawica zbudowana w oparciu o siły rozbudowującej swoje wpływy Trzeciej Drogi oraz renegatów z partii prezesa. Niemożliwe? Zobaczymy.

To nie jest tak, że PiS serwuje nam grę w dobrego i złego policjanta. Pozornie tak by to można rozumieć. Mateusz Morawiecki otwiera się na opozycję, kusi PSL, chce się spotkać z Hołownią, a nawet – o dziwo – wypowiada się pozytywnie o in vitro. Wysyła pisma do klubów parlamentarnych. I udaje pełną koalicyjność.

Czy rzeczywiście ma jakąkolwiek przestrzeń manewrową? Zapewne chciałby ją mieć. Nie mam wątpliwości, że nie tylko realizuje interes partii, ale również gra o życie. Bo zejście ze sceny w atmosferze totalnej porażki może uczynić z niego tylko męczennika. A takimi w polityce się gardzi. Symbole porażki rzadko wracają w glorii i chwale. To domena tych największych, jak Tusk czy Kaczyński, a do ich formatu Morawieckiemu daleko. Nie to jest jednak największym problemem byłego i w przyszłości zapewne „epizodycznego” premiera. Największym problemem Prawa i Sprawiedliwości jest kryjący się za plecami Morawieckiego demiurg zniszczenia, siewca politycznej burzy – Jarosław Kaczyński. To on w powyborczym ferworze zdążył już zapowiedzieć twardą linię partii. Zaatakował z wściekłością wszystko i wszystkich. Z jednej strony rzekomo wspiera szukającego koalicjantów Morawieckiego, z drugiej wymachuje im przed oczami maczugą. Czy aby na pewno chce koalicji?

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi