Czy izraelscy radykałowie przejmują się krytyką zachodnich sojuszników albo niechęcią Egiptu? Jak napisał Michael Freund, powrót żydowskich osadników do Gazy „oczywiście nie byłby popularny w ONZ czy Parlamencie Europejskim, ale tam właściwie jest tak ze wszystkim, co robi Izrael”.
Ronen Bergman. Od 25 lat walczę z cenzurą. Nie zamierzam się zatrzymać
Problem z zabijaniem przywódców polega na tym, że ma ono wpływ na bieg historii. Jednak nie zawsze w takim kierunku, w jakim życzyliby sobie ci, co to planowali – mówi autor książki o skrytobójczych akcjach służb specjalnych Izraela - mówi Ronen Bergman, izraelski dziennikarz i pisarz.
9.
Ważni Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu Jordanu uważają, że Izrael ma plan wygnania ich rodaków z Gazy. – Netanjahu miał plan czystki etnicznej, atak Hamasu go ożywił. Wygnanie wszystkich do Egiptu mu się nie udało, ograniczył się na razie do północy strefy. On chce okupować ten teren, ale bez ludzi, chce anektować Gazę. Wie, że u jej wybrzeży są olbrzymie złoża gazu. I zamierza tam też rozpocząć budowę nowego kanału między Morzem Śródziemnym a Czerwonym, konkurencyjnego dla Sueskiego – mówi Mustafa Barguti, lider Palestyńskiej Inicjatywy Narodowej, partii, która chce rozbić duopol Fatah–Hamas.
Rząd w Ramallah, czyli właściwie partia Fatah, za jedno ze swoich najważniejszych zadań uznaje niedopuszczenie do wysiedlenia Palestyńczyków z Gazy, do czego według nich Izrael dąży. – Bardzo dobrze, że przeciw przemieszczeniu Palestyńczyków poza strefę są Amerykanie – mówi przedstawicielka rządu w Ramallah Amal Dżadu, palestyńska wiceminister spraw zagranicznych, dodając, że Izraelczycy mają szerszy plan, mianowicie usuwanie Palestyńczyków ma też objąć Zachodni Brzeg Jordanu.
– Zawsze ostrzegaliśmy i ostrzegamy, gdy Izraelczycy prowadzą taką politykę. Świat w takim wypadku wydaje oświadczenie: nie róbcie tego. Tak jest z rozbudową osiedli na terenach okupowanych. Ale Izrael to kontynuuje. Świat wydaje oświadczenia, a Izrael z tym spokojnie żyje. Obawiam się, że to się może powtórzyć w Gazie, że Izraelczycy będą kontynuowali plan ewakuacji Gazy i tworzenia tam ziemi niczyjej. Z takimi planem wystartowali, zawsze mają plan i wprowadzają go krok po kroku w życie. Świat musi się temu stanowczo sprzeciwić – dodaje Amal Dżadu.
10.
Dla Debbie Rosen 7 października 2023 r. wyglądał jak powtórka sprzed dokładnie półwiecza, gdy sąsiednie państwa arabskie zaatakowały Izrael w Jom Kippur, rozpoczynając wojnę noszącą nazwę tego święta. – Byłam wtedy, kilkuletnia dziewczynka, w synagodze w Jerozolimie.
– Jom Kippur to najważniejsze dla nas święto, modlimy się cały dzień w synagodze. Nagle zobaczyłam, że mężczyźni w tałesach dokądś biegną i wsiadają do samochodów, ruszają. Jak to, pomyślałam? W Jom Kippur wszędzie panuje cisza, nikt nie prowadzi samochodu, nawet ci niereligijni, bo to takie święto, pościmy i się modlimy. Co się zatem dzieje? A to wybuchła wojna. I teraz też tak było. Również takie poruszenie, a byłam w synagodze w Petach Tikwie, świętowaliśmy razem z rodziną mojej córki, która wzięła w tym mieście ślub i tam mieszka. Straszne wieści dotyczyły miejsc, które leżały blisko naszego domu w Gusz Katif – Kfar Aza, Alumin, Nahal Oz, Beeri – opowiada.
Debbie Rosen ma sześcioro dzieci, w tym dwóch synów, 28- i 32-letniego. Służą w wojsku, co nieczęste wśród ortodoksyjnych Żydów, a tylko tacy mieszkali w Newe Dekalim. – Są na północnej granicy, zza której może zaatakować Hezbollah. Martwię się o nich.
11.
Przeglądam atlas drogowy Izraela, wydany po angielsku po raz pierwszy w 2005 r. Szybko się zdezaktualizował. Strefa Gazy jest na nim brązowa z wyjątkiem terenów zajmowanych przez osadników – one są jasnożółte jak reszta Izraela. Poza Gusz Katif na południu Żydzi mieli w strefie jeszcze jedną osadę w jej środku i parę na samym północnym krańcu. Mieli też drogi, po których tylko oni mogli jeździć (dla Palestyńczyków były niedostępne), w tym wszystkie oznaczone na zielono o statusie regionalnym z trzycyfrowym numerem. Po wycofaniu osadników na zielonej drodze numer 240 palestyński kierowca przejechał kobrę. Była jedynym zwierzęciem, którego osadnicy nie zabrali z małego zoo w Gusz Katif.
Izraelskie buldożery zniszczyły tam prawie wszystko, zostały ruiny domów i szkielet synagogi, która miała kształt gwiazdy Dawida. Nie zburzyły tylko gmachów administracji w Newe Dekalim. Palestyńczycy je odnowili i przenieśli tam z miasta Gaza rektorat i niektóre wydziały Uniwersytetu al-Aksa.
– To wielkie szczęście i nasze zwycięstwo. W sercu najważniejszego osiedla okupantów, w miejscu, które uświadamiało nam, że żyjemy w więzieniu, powstaje największa uczelnia narodu palestyńskiego. Tu rodzi się przyszłość intelektualna Palestyny – mówił mi w 2007 r. wicerektor Salam Zakaria al-Agha. Jego gabinet znajdował się tuż obok byłego pokoju Debbie Rosen w administracji osadników.
Na Uniwersytecie al-Aksa studentki i studenci nie mieli wspólnych zajęć. Koedukacji nie było w szkołach i w ortodoksyjnie żydowskim Gusz Katif.
Po ataku terrorystycznym z 7 października izraelskie samoloty zrzucały bomby i na palestyńskie uczelnie w strefie, traktując je jak kuźnie kadr Hamasu, zwłaszcza na Uniwersytet Islamski w mieście Gaza. Informacji o niszczeniu Uniwersytetu al-Aksa nie znalazłem.
– Zachowałam swój klucz do gabinetu. Mam też klucz do skrzynki pocztowej i przede wszystkim do mojego domu w Gusz Katif – mówi Debbie Rosen.
Debbie Rosen, była osadniczka z Gazy, ma sześcioro dzieci, w tym dwóch synów, którzy służą w wojsku. Ona sama angażuje się w pomoc właścicielom sadów, którzy po 7 października zostali bez pracowników
Foto: Jerzy Haszczyński
Osadnicy izraelscy ze Strefy Gazy, opisani w „Plusie Minusie” w 2007 r., nie wierzyli wtedy, że mogą wrócić do opuszczonego dwa lata wcześniej osiedla Gusz Katif. Teraz nie wydaje się to nieprawdopodobne