To oczywiste, że rozdzielenie moralnych racji w konflikcie Izraela z Hamasem i następującej w jego efekcie pacyfikacji Strefy Gazy jest trudne. Podstawowe pytanie jest jednak cywilizacyjne i sprowadza się do tego, co jako Zachód jesteśmy Izraelowi dłużni i czy w ogóle coś takiego jak solidarność zachodniej cywilizacji istnieje? Czy więc nasze moralne obowiązki wobec Izraela, a w praktyce też pewna pobłażliwość wobec jego błędów i działań niemoralnych, powinny być większe niż względy, które mamy dla Palestyńczyków czy nie? Pytanie jest więcej niż złożone, tym bardziej że nakłada się na nie zmieniająca się tożsamość samych krajów zachodnich.
Historycznie Europa, choć zsekularyzowana, uważała, że tragedia Holokaustu, w której brali przecież jako sprawcy nie tylko Niemcy, daje Izraelowi specjalne prawa. W USA historyczne poczucie winy było słabsze, silniejsze za to poczucie religijnej solidarności, na co wpływ miał rozwój specyficznych nurtów teologicznych, których założenia mogą się wydawać egzotyczne dla katolików czy nawet typowych luteranów, ale które zyskały niezwykłą popularność w Stanach. Oba te sposoby myślenia o Izraelu, czyli poprzez pryzmat historii i poprzez pryzmat ewangelikalnego chrześcijaństwa, są jednak w przypadku młodszego pokolenia pod znakiem zapytania. Jest ono zarówno mniej religijne, jak i mniej związane z przeszłością rozumianą jako typowe historie narodów. Skupia się bardziej na przyrodzie niż na świecie wytworzonym przez ludzi, i bardziej na samodoskonaleniu niż na zorganizowanych formach religijności. W efekcie jego postawa moralna to postawa globalistycznego łagodnego barbarzyńcy, który nie rozumie, dlaczego miałby mieć jakieś szczególne obowiązki wobec tej czy innej grupy religijnej lub etnicznej.
Czytaj więcej
Wolnorynkowemu konserwatyzmowi, który wierzy w budowany przez przedsiębiorców spontaniczny ład, pomału usuwa się spod stóp polityczny grunt. Duże firmy coraz częściej promują wartości kojarzone dotychczas z Zielonymi i kulturową lewicą.
My i oni
Cywilizacjonistów ten moralistyczny barbaryzm napełnia obawami, tym bardziej że jest on jednostronny, tzn. nie dostrzega, jak ważna jest solidarność cywilizacyjna w świecie islamu. Wystarczy popatrzeć na wielusettysięczne antyizraelskie demonstracje w Kairze, Bagdadzie, Islamabadzie, Stambule, a także w Londynie, Berlinie, Rotterdamie i licznych miastach hiszpańskich w odpowiedzi na wejście wojska do Strefy Gazy. Nieco mniejsze, lecz też liczne oznaki niezadowolenia miały miejsce w Nowym Jorku, Chicago i Waszyngtonie.
Były to przy tym wydarzenia doskonale zorganizowane i skoordynowane. Wszędzie pojawiały się hasła palestyńskich nacjonalistów: „Od rzeki do morza”. A więc Palestyna od Jordanu do Morza Śródziemnego, co podważyłoby samo istnienie Państwa Izrael.