Temat tworzenia rządu przez Mateusza Morawieckiego zniknął w cieniu burz związanych z pierwszymi obradami nowego Sejmu. Ceremonia przyjęcia dymisji premiera i zarazem desygnowania odbyła się w Pałacu Prezydenckim zdawkowo, jakby na marginesie zdarzeń. Ani prezydent Andrzej Duda, ani sam kandydat nie umieli wykrzesać z siebie entuzjazmu. W tym czasie w telewizjach politycy (jeszcze) opozycji, choćby Grzegorz Schetyna, snuli rozważania o tym, że głowa państwa wpycha premiera „na ścianę”, bo Duda aspiruje do przywództwa na prawicy.
Nieco zdziwiony tym spektaklem, sam rozważałem wcześniej taką spiskową ewentualność, ale tylko po to, aby ją zbagatelizować, jeśli nie odrzucić. Przecież autorem tej szarpaniny ogłosił się sam Jarosław Kaczyński, na pewno nie w interesie Andrzeja Dudy. Prawo i Sprawiedliwość uznało, że warto zyskać tych parę tygodni zwłoki. Może dodatkowo uważa się w tej partii, że kolejne programowe wystąpienia Morawieckiego wygłaszane przy okazji tej misji to jeszcze jeden, być może ostatni przed długą przerwą, komfort, jakiego mogą oczekiwać od polityki.
Czytaj więcej
Opierałem swój teatr na najlepszej literaturze, to było narzędzie do opowiadania o świecie. Bardzo się boję, że narzędzia, które dobierałem bardzo starannie, zejdą na dalszy plan. Że najważniejsze będzie, za kim się opowiedzieć, a jeszcze bardziej – przeciw komu - mówi Jan Englert, dyrektor Teatru Narodowego.
Bez koalicjanta na zawsze?
Może też, jak dowodzą politolodzy, PiS czuje się związane oczekiwaniem na ten spektakl tak zwanego żelaznego elektoratu? Może… Sam uważam, że straty związane z przypominaniem o własnej bezsilności będą większe niż ewentualne zyski. Że pojawi się, już się zresztą pojawia, wrażenie śmieszności. To nie jest dobre wiano, choćby na mające się odbyć za kilka miesięcy wybory samorządowe. Pisałem, że PiS mające 194 mandaty i swojego prezydenta jest najsilniejszą opozycją po 1989 roku. I że mimo to może już nigdy nie wygrać.
Podsumowanie rządów z sejmowej trybuny i oferta Morawieckiego innej koalicji na przyszłość sąsiadowały z głosowaniami, które musiały radykalnie skłócić PiS z partiami tworzącej się nowej koalicji. Gdy przepadła kandydująca na wicemarszałka Elżbieta Witek, Kaczyński rzucił w sejmowych kuluarach: „Ona jest reprezentantką wyższej kultury, oni niższej”. Czy można się z częścią reprezentantów owej „niższej kultury” układać? To już nawet nie jest sposobność zaprezentowania własnej oferty na dalszą przyszłość, tylko wykopywanie przepaści na wiele lat.