Te ciepłe słowa Jan Żaryn, dyrektor powołanej przez PiS instytucji hojnie rozdającej publiczne pieniądze w ramach tzw. Funduszu Patriotycznego, skierował do jednego z największych beneficjentów tego funduszu i niedoszłego posła Zjednoczonej Prawicy Roberta Bąkiewicza. Bąkiewicz jest bowiem prześladowany przez prokuraturę, która każe mu się tłumaczyć z obnoszenia się z wizerunkiem belgijskiego faszysty Léona Degrelle’a i wznoszenia okrzyków „Christus Rex”, które wbrew pozorom nie są wcale świadectwem gorliwej wiary, a nazwą faszystowskiego ugrupowania założonego przez tegoż Degrelle’a.
Czytaj więcej
Dorota Stalińska: „To nie był gwałt, a stosunek z nieletnią za jej przyzwoleniem. Wiemy przecież, że dziewczynka 13-letnia może wyglądać jak 20-latka. Mam 20-letniego syna. On by powiedział, jak zachowują się 13-letnie dziewczynki i jakie uskuteczniają prowokacje i jak się pchają do łóżka nie 20-latkom, ale 40-latkom”.
Jan Żaryn jest profesorem historii, więc musi wiedzieć, kim był Léon Degrelle, dość powiedzieć, że sam Adolf Hitler, odznaczając go w 1945 r. wysokim odznaczeniem, powiedział, że „gdyby miał syna, chciałby, aby był on taki jak Degrelle”. I to właśnie wizerunek hitlerowskiego kolaboranta miał na sobie Robert Bąkiewicz na demonstracji, podczas której zdaniem prokuratury nawoływał do nienawiści wobec Żydów.
Nie mnie oceniać, czy za paradowanie z wizerunkiem faszysty powinno się Bąkiewicza ścigać, nie wiem, czy to wypełnia prawną definicję karalnego propagowania ustroju faszystowskiego. Nie w tym rzecz. Prawdziwy problem polega bowiem na tym, że niedoszły poseł „obozu patriotycznego” jeszcze niedawno publicznie składał swoisty hołd kolaborantowi Hitlera, a dzisiaj się tego na tyle nie wstydzi, że zdecydował się publicznie wypłakiwać na polityczne prześladowanie go. A wspiera go w tym wdrapywaniu się na pluszowy – choć ewidentnie brunatny – krzyż były członek władz Instytutu Pamięci Narodowej, a obecnie dysponent Funduszu Patriotycznego. I nie jest w tym odosobniony.