Nasi współcześni albo przyszłe pokolenia – stwierdzał w sporze na temat sztuki abstrakcji w 1947 roku malarz ekspresyjnego gestu Hans Hartung – nauczą się czytać i pewnego dnia uzna się to bezpośrednie pismo za bardziej normalne niż malarstwo figuratywne, podobnie jak uważamy nasz alfabet – abstrakcyjny i nieograniczony w swoich możliwościach – za bardziej racjonalny niż figuratywne pismo Chińczyków”. Czy rzeczywiście nauczyliśmy się je odczytywać? A może posługiwanie się nowym pismem obrazkowym – emotikonami – świadczy zgoła o czym innym? Kiedy jesteśmy bombardowani wizualnym nadmiarem rzeczywistości prawdziwej i wirtualnej, to czy potrzebujemy jeszcze niewiadomej, jaką otwiera sztuka, której znaczenie dopełniamy my sami? W końcu do tego, mówiąc najprościej, sprowadza się abstrakcja.
Zacznę od anegdoty, którą wiele lat temu opowiadał Ryszard Winiarski, artysta łączący sztukę z badaniem teorii gier i przypadku, twórca czarno-białych obrazów bliskich binarnym kodom informatycznym. Podczas wernisażu jednej z jego wystaw w Holandii, podszedł do niego pewien mężczyzna. Wcześniej Winiarski nie zwrócił na niego większej uwagi, biorąc go za przypadkowego widza, zwłaszcza że przedstawiał się jako hydraulik. Ale właścicielka galerii dyskretnie poprosiła, żeby okazał mu większe zainteresowanie, bo to ich najlepszy klient. Okazało się, że mężczyzna jest właścicielem wielkiej firmy hydraulicznej, a do rozumienia sztuki doszedł zupełnie sam. Zafascynował go obraz Pieta Mondriana (twórcy neoplastycyzmu, którego rytmiczne, kolorowe kompozycje stały się jednym z najsłynniejszych emblematów nowoczesności), zwłaszcza gdy przeczytał, ile kosztuje (miliony dolarów)! Poszedł więc do muzeum, aby zrozumieć, dlaczego owe krzyżujące się linie i prostokąty mają taką wartość. Wpatrywał się w nie tak długo, aż stwierdził, że ich wartością jest twórcza idea poszukująca syntezy i zasady budowy świata, harmonia układów najprostszych form geometrycznych i podstawowych kolorów – czerwieni, błękitu i żółci. Tak zrodziła się jego kolekcjonerska pasja.
Czytaj więcej
Zofia Artymowska nieustannie poszukiwała własnej drogi. W geometrycznych formach próbowała odtworzyć uniwersalne zasady rządzące wszechświatem. Wszystko po to, aby udowodnić widzowi, że konstrukcja może być tak samo pociągająca jak destrukcja. Bowiem w budowaniu kryje się radość płynąca z życia.
Mistyczne uniesienie
Mondrian należał do tych artystów, którzy od początku XX wieku rezygnowali z przedstawiania przedmiotów i figur, po to, by dotrzeć do sedna rzeczy. Porządku szukali w geometrii, wykorzystując w swych pracach naukowe odkrycia na temat optyki i widzialności. Dodatkowo rozwój technik fotograficznych i reprodukcyjnych przejmował zadanie odtwarzania i naśladowania rzeczywistości. Odrzucali przy tym tradycyjne reguły dotyczące zestawień i kontrastów kolorystycznych, perspektywy barwnej itp. – kolor mógł nadawać strukturę, dowolnie kształtować przestrzeń obrazu, wyrażać uczucia i stany duchowe.
Aby lepiej zrozumieć cel tej rewolucji i tęsknoty za opisem kosmicznych prawideł, warto przyjrzeć się myśli oraz dziełu Wasilija Kandinskiego. Jego pierwsza abstrakcyjna (choć sam unikał tego terminu) tworzona z pełnym przekonaniem, co do słuszności założeń, na których się opierała, malowana akwarelami kompozycja pochodzi z ok. 1910 roku. W swojej wykładni zasad malarskich w książce „O duchowości w sztuce” Kandinsky mówi przede wszystkim o przekraczaniu materialności formy, o odsłanianiu wewnętrznej natury rzeczy. Dlatego przeszkadza mu przedmiot, a figura nie pozwala osiągnąć czystości form, podobnego muzycznym tonom rytmu, metafizycznego napięcia.