Nie wiem, co mnie bardziej zasmuca w podobnych do tego komentarzach na temat startu Romana Giertycha z list Platformy Obywatelskiej. To, że tylu wyborcom opozycji hejtowanie PiS w zupełności wystarcza za program wyborczy czy ich przekonanie, że do realizacji tego programu Roman Giertych jest Platformie absolutnie niezbędny. Co bardziej radykalni widzą nawet w nim przyszłego ministra sprawiedliwości, przywracającego praworządność, gdy tylko zdobyty wraz z poselskim mandatem immunitet pozwoli mu wreszcie wrócić do Polski. Bez strachu o konieczność wytłumaczenia się przed prokuratorami.

Czytaj więcej

Kataryna: Rocznica powstania warszawskiego to rzadka okazja by poczuć wspólnotę

Tak, wiem: spisek. Tym bardziej więc Platforma powinna dać swojemu mecenasowi szansę oczyszczenia się z zarzutów przed odzyskaną po wyborach niezależną i apolityczną prokuraturą. Sam pomysł, żeby do stanowiska prokuratora generalnego przymierzać człowieka z takim bagażem, jest kuriozalny. Ale poudawajmy przez chwilę, że wierzymy w szczerość intencji Giertycha, który naprawdę chce tylko naprawiać Polskę, a nie po prostu zapewnić sobie nietykalność – do czego zresztą nawet nie potrzebuje immunitetu, bo przecież od momentu ogłoszenia jego kandydatury każdą próbę wezwania go na przesłuchanie będzie można uznać za zwykłe prześladowanie opozycyjnego kandydata.

Tak, wiem: spisek. Tym bardziej więc Platforma powinna dać swojemu mecenasowi szansę oczyszczenia się z zarzutów przed odzyskaną po wyborach niezależną i apolityczną prokuraturą.

Kiedy ostatni raz Roman Giertych miał realną władzę – czyli przez te kilkanaście miesięcy bycia ministrem edukacji u Jarosława Kaczyńskiego – dał się poznać z najgorszej strony. I dzisiaj nawet ci, którzy widzą w nim przyszłego reformatora, nie umieliby obronić żadnej z Giertychowych reform, o wypowiedziach nie wspomnę. Jedyne, co im pozwala bez czerwienienia się bronić kandydatury Giertycha, to gruba kreska, jaką oddzielili jego przeszłość, nie oczekując nawet, żeby się sam od niej odciął lub z niej tłumaczył. „Roman Giertych w czasie kampanii ciebie rozliczy bardzo dokładnie i precyzyjnie” – cieszy się dzisiaj Donald Tusk ze spłatanego Jarosławowi Kaczyńskiemu figla. Choć to chyba nie Kaczyński ma największy problem z idącym po immunitet skompromitowanym politykiem, którego jedynym realnym wkładem w politykę przez ostatnie kilkanaście lat jest nienawiść wobec człowieka, który go wyrzucił z polityki. W pakiecie z coraz głupiej artykułowaną żądzą zemsty. Osobiście nie mogę się doczekać rozliczania Giertycha z jego poglądów i politycznych osiągnięć. Niech ten balonik wreszcie pęknie.