Robert Mazurek: Klasyk spływa wodą

Wybory zmienią wszystko. No tak, ale czy to aby nie będzie zmiana na gorsze? Może jednak lepsze stare zło niż piękne słówka opozycji? Jak wygra, to tylko awantury będą.

Publikacja: 18.08.2023 17:00

Robert Mazurek: Klasyk spływa wodą

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Wybory tuż-tuż, nic dziwnego, że takie głosy słychać coraz częściej. Co się dziwić, jeśli nawet bardzo ważni politycy głównej partii opozycyjnej – w zupełnie nieoficjalnych rozmowach przy piwie – nie wierzą, że coś się zmieni. Bo najpierw musiałbyś ludzi zmienić, tłumaczą. Większe miasta mamy za sobą, tu ludzie myślą inaczej, ale prowincja? Przecież tam tylko państwowa telewizja i radio, czysta propaganda.

Tu, w Zimbabwe, szanse na realną zmianę są iluzoryczne, co przyznaje niechętnie nawet Charles, bardzo ważny sztabowiec głównego kandydata opozycji na prezydenta Nelsona Chamisy. Siedzimy nad piwem Zambezi, bodaj najgorszym, jakie zdarzyło mi się w życiu pić, a on klaruje. Policja rozpędza nasze spotkania, rządząca ZANU ma wszystkie zasoby państwa, no i wmawia ludziom, że jak wygramy, to zabierzemy im to, co mają, że po naszym zwycięstwie będą zamieszki, wojna w zasadzie.

Czytaj więcej

Wina Mazurka: Wina szwagra

„Gdyby oni doszli do władzy, to zaczęłoby się coś w rodzaju wojny domowej…” – zaczął w Uniejowie Jarosław Kaczyński, ale dokończył już w Harare urzędujący prezydent Zimbabwe Emanuel Mnangagwa: „…Dlatego musimy ich wykopać z parlamentu. Musimy ich demokratycznie wykopać”. I ja naprawdę niczego w tych cytatach nie zmyślam. Harare–Warszawa wspólna sprawa?

Jak widać, pewne mechanizmy są niezmienne. Może więc rację ma Frederick, który przekonywał mnie w drodze z Bulawayo do Harare, że wszyscy politycy posługują się tymi samymi metodami i w zasadzie różnice między demokracją a dyktaturą są pozorne?

Jak widać, pewne mechanizmy są niezmienne. Może więc rację ma Frederick, który przekonywał mnie w drodze z Bulawayo do Harare, że wszyscy politycy posługują się tymi samymi metodami i w zasadzie różnice między demokracją a dyktaturą są pozorne? Na poparcie swej tezy wyciągnął „The Dictator’s Handbook”, dość głośną przed dekadą książkę. Byłby w tym bardziej wiarygodny, gdyby nie to, że przystrojony dziś w szaty ekonomisty podróżował w latach 70. (!) do NRD i Bułgarii. O szkoleniu w Moskwie nic nie mówił, ale cały czas zastanawiałem się, ile ma gwiazdek na pagonach.

Ale zostawmy domysły, faktycznie południe Afryki niespecjalnie wierzy w moc demokracji, w to, że wyborcza kartka zmieni ich losy. No bo co, przybędzie od tego prądu, wody w kranach, kukurydzy w kociołku? Ludzie żyją po staremu, codziennie się zmagają. To samo słyszałem przecież w RPA, gdzie wybory będą wiosną. Mieszkający pod Durbanem Butu jest wściekły, ma tego dość i oszczędza. Już niewiele mu brakuje, by uciec do Australii, ale to pewnie za rok, nie wcześniej. Butu z pewnością nie zagłosuje na rządzącą ANC, on wybierze EFF Malemy, który wzywa do zabijania białych. Butu nie widzi sprzeczności między chęcią mordowania białych i ucieczką do nich.

Czytaj więcej

Wina Mazurka: Tajemnica wody

Prawie półtora tysiąca kilometrów na północ mają swoje duże problemy i małe radości. Mówią, że każdy zepsuty zegar dwa razy na dobę pokazuje prawidłową godzinę. W takim razie mieszkańcy Bulawayo, drugiego co do wielkości miasta w Zimbabwe, mają prawidłowy czas cztery razy na dobę, bo oba zegary na poczcie głównej stanęły, ale o innej godzinie. I tak stoją co najmniej od 20 lat, bo od tylu tu przyjeżdżam. Najchętniej obserwuję tę wieżę z Galerii Narodowej. Po tym jak zamknęli legendarną knajpę Cape To Cairo, która pokazywała odległość od Kapsztadu do Kairu szlakiem brytyjskiego władztwa w Afryce, to właśnie galeria stała się moim ulubionym miejscem w Bulawayo. Pokazuje ona zresztą, że w Zimbabwe wciąż pozostaje wiele do zrobienia w dziedzinie równości płci. No bo obrazy w toalecie, owszem, wiszą, ale tylko w męskiej. Jest sprawa, bo w damskiej ich nie ma, a były. I czemu to, pytam niemal serio, dama – excusez le mot – sikająca nie może obcować ze sztuką? Swoją drogą, to musi nieźle brzmieć: „Wiesz, moje obrazy są w stałej kolekcji National Gallery. Nad pisuarem, pierwszy z lewej”.

Ale żeby nie było, że tu się nic nie zmienia, bo zmienia się dużo. Ot, w Bulawayo jest KFC, ale nie ma wody. Cóż, nie można mieć wszystkiego, postęp nie zawsze przebiega linearnie, czasem musi być jakiś skok w bok. Poza tym woda jest, ale nie na zawołanie. Czasami się pojawia, bo to ma do siebie, że się pojawia, a potem spływa do morza. A, przepraszam, to inny klasyk. Ten z okazji wyborów wymyślił referendum. Hm, widocznie nikt nie powiedział Kaczyńskiemu, jak skończył.

Wybory tuż-tuż, nic dziwnego, że takie głosy słychać coraz częściej. Co się dziwić, jeśli nawet bardzo ważni politycy głównej partii opozycyjnej – w zupełnie nieoficjalnych rozmowach przy piwie – nie wierzą, że coś się zmieni. Bo najpierw musiałbyś ludzi zmienić, tłumaczą. Większe miasta mamy za sobą, tu ludzie myślą inaczej, ale prowincja? Przecież tam tylko państwowa telewizja i radio, czysta propaganda.

Tu, w Zimbabwe, szanse na realną zmianę są iluzoryczne, co przyznaje niechętnie nawet Charles, bardzo ważny sztabowiec głównego kandydata opozycji na prezydenta Nelsona Chamisy. Siedzimy nad piwem Zambezi, bodaj najgorszym, jakie zdarzyło mi się w życiu pić, a on klaruje. Policja rozpędza nasze spotkania, rządząca ZANU ma wszystkie zasoby państwa, no i wmawia ludziom, że jak wygramy, to zabierzemy im to, co mają, że po naszym zwycięstwie będą zamieszki, wojna w zasadzie.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi