Dariusz Jemielniak: Ludziom będzie bliżej do szympansów niż do AI

Jeżeli ogólna sztuczna inteligencja powstanie, to będzie na o tyle wyższym poziomie od nas, że możemy co najwyżej liczyć, iż nie będziemy dla niej istotni - mówi prof. Dariusz Jemielniak, badacz internetu.

Publikacja: 23.06.2023 07:00

Dariusz Jemielniak: Ludziom będzie bliżej do szympansów niż do AI

Foto: Adam Stępień/Agencja Wyborcza.pl

Plus Minus: Na całym świecie trwa dyskusja o tym, czy i kogo rozwój sztucznej inteligencji pozbawi pracy. Czy przetrwamy, gdy sztuczna inteligencja zacznie zagarniać coraz więcej obszarów naszej aktywności zawodowej?

Trzeba sobie zadać pytanie, które zawody sztuczna inteligencja przetrzebi. Jeszcze dziesięć lat temu były takie przypuszczenia, że praca manualna będzie wykonywana przez roboty. Teraz mówi się o białych kołnierzykach. Jeżeli chodzi o pracę kelnerską czy pracę w zakładzie fryzjerskim, to raczej nieprędko będzie ona wykonywana przez sztuczną inteligencję. Te zawody wymagają umiejętności interpersonalnych, a tego jeszcze sztuczna inteligencja nie potrafi. Poza tym roboty kelnerskie są bardzo drogie. Tymczasem wśród białych kołnierzyków jest cała grupa pracowników, których wkład intelektualny nie jest duży. Jeżeli chodzi o tworzenie treści, sztuczna inteligencja może robić to samo równie składnie. Zatem to w tych zawodach ryzyko utraty pracy jest bardzo wysokie. Część dziennikarzy, influencerów, grafików, ludzi działających w internecie jest bardzo narażona na konkurencję ze strony sztucznej inteligencji. Za to ci, którzy ocaleją, będą łatwiej wykonywać swoje obowiązki i mieć więcej czasu na rzeczy niezwiązane z pracą. Sztuczna inteligencja koniec końców ma doprowadzić do tego, że nudne rzeczy znikną z horyzontu.

To miła wizja dla tych, którzy będą mieli pracę. Amerykański serwis Resume Builder zapytał grupę przedsiębiorców w USA, czy zamierzają zwalniać pracowników z powodu wykorzystania ChatGPT. Okazało się, że w co czwartej firmie takie zdarzenie już miało miejsce. Wizja, że znajdziemy się w gronie pracowników łatwych do zastąpienia, nie jest miła.

Może tak się stać, że duże grupy ludzi stracą pracę, ale to nie znaczy, iż zostaną bezrobotne. Będą musiały się przekwalifikować, tylko jeszcze nie wiemy, jakie nowe zawody powstaną. To jest coś, co rodzi niepokój. Sztuczna inteligencja jest bardzo obiecującą technologią, ale też nie rozwija się w tak piorunującym tempie, jak nam się wydaje. Jej rozwój na wykresie można zobrazować krzywą S. Sztuczna inteligencja zostaje wynaleziona i najpierw przez wiele lat nic się nie dzieje. Pamięta pani, kiedy po raz pierwszy Garri Kasparow, arcymistrz szachowy, usiadł do gry z komputerem?

Czytaj więcej

Małgorzata Fuszara: Oczywisty nakaz ratowania życia kobiety przestał obowiązywać

Lata temu.

Dokładnie 25 lat temu. Zatem te procesy na początku są bardzo wolne, ale potem robią się bardzo szybkie. Teraz jesteśmy na etapie szybkiego wzrostu i mamy wrażenie, że ta krzywa poszła tak ostro do góry, iż za chwilę przebije chmury. Że sztuczna inteligencja osiągnie niemalże boskie możliwości i pozostaje nam się tylko modlić, żeby nas zachowała przy życiu. A tymczasem w większości podobnych przypadków po okresie szybkiego wzrostu następuje wypłaszczenie.

Stąd ta litera S.

No właśnie. W przypadku dużych modeli językowych one są fenomenalne w zgadywaniu dobrze brzmiących kolejnych zdań. Ale czy ta technologia pozwoli na tworzenie wybitnej literatury? Tego do końca nie wiemy, choć jest możliwe, że jeżeli sztuczna inteligencja pozyska duży zbiór danych o literaturze, to sama też będzie mogła tworzyć bardzo dobre książki czy wiersze, ponieważ są w niej pewne powtarzalne elementy, których my nie zauważamy, a wybitni pisarze i pisarki czują je intuicyjnie. Tak czy inaczej to nie będzie sztuczna inteligencja typu ogólnego, tylko model dobrze zgadujący kolejne dobrze brzmiące zdania. Tak samo może być z innym rodzajem sztuki. Bo zawody artystyczne też są mocno zagrożone. Jeżeli chodzi o pracę reżyserów i reżyserek to bardzo wiele da się zrobić przy pomocy sztucznej inteligencji. Wiemy też, że twarze tworzone przez AI są bardziej wiarygodne niż zdjęcia prawdziwych ludzi. Spodziewam się, że zawód aktora, aktorki może powoli dobiegać końca.

Nie będzie wielkich gwiazd filmowych? Trudno w to uwierzyć.

W początkach kina aktorzy nie byli wielkimi gwiazdami. To był zawód czysto wyrobniczy i niespecjalnie poważany. Sądzę, że te gwiazdy filmowe, które już zostały wylansowane, jeszcze będą funkcjonować, ale kolejnych już się nie będzie opłacało promować. Jeżeli będzie można stworzyć awatara, który jeść nie woła, a jego gra będzie równie dobra co ludzkich aktorów, to koniec końców może to być bardziej opłacalne.

Gwiazdy muzyczne też może spotkać taki los?

Jeżeli chodzi o muzyków, to istotna część tego zawodu polega na bezpośrednim kontakcie z widzami. To dla nich organizowane są trasy koncertowe i to może być istotne dla utrzymania tej grupy artystów. Paradoksalnie muzycy grający na weselach też mogą sobie dobrze radzić, bo ich atutem jest to, że grają dla określonej publiczności i reagują na jej potrzeby, a sztuczna inteligencja tego nie potrafi. Ale 80 proc. twórców muzycznych, wytwarzających produkt średniej jakości, może zostać zmiecionych, bo sztuczna inteligencja wyprodukuje dzieła co prawda nadal przeciętne, ale mimo wszystko o wyższej wartości artystycznej. Wielu ludziom trudno się będzie z tym pogodzić.

A co z pracownikami biurowymi? Te posady znikną?

Sztuczna inteligencja może wiele rzeczy ułatwić i uprościć. Być może pracę dziś wykonywaną przez 50 osób będzie w przyszłości wykonywał tylko jeden pracownik. Z drugiej strony może to oznaczać, że bardzo potanieją usługi. Ludzie zaczną chętniej z nich korzystać, bo będzie ich na to stać, i rosnący popyt wygeneruje nowe miejsca pracy. To, że ludzie w tak niewielkim stopniu wykorzystują kodowanie i oprogramowanie w swoim życiu, wynika w dużej mierze z faktu, że te usługi są drogie. Automatyka, tworzenie ciągów zdarzeń przy pomocy maszyn to jest coś, z czego lubimy korzystać, tylko nie mamy do tego dostępu. Zakładam, że w ciągu najbliższych pięciu lat dojdzie do gwałtownego boomu na usługi low-code, czyli prostej techniki kodowania bez pomocy ekspertów. I to paradoksalnie może spowodować gwałtowny wzrost zapotrzebowania na fachowe usługi. Bo na przykład architektura tworzona przez takie proste oprogramowanie będzie gorsza i dlatego fachowcy będą musieli wkraczać i poprawiać dzieło sztucznej inteligencji. Tylko że ci ludzie też będą wykorzystywali sztuczną inteligencję, żeby ich wspomagała, szukała ułatwień, błędów, przyspieszała procedury. Zatem można powiedzieć, że taki pracownik będzie hybrydą człowieka i maszyny.

A czy wyobraża pan sobie taką sytuację, że idzie pan do sądu, bo pies pana sąsiada pogryzł pana psa, a tam chatbot zamiast sędziego?

Nie. Wykonywanie zawodu sędziego wymaga procesów interakcyjnych, znajomości uwarunkowań społecznych i nie polega na dopasowaniu tekstu do sytuacji. Gdyby tak było, to można by zrobić kwestionariusz prawny z odpowiedziami tak–nie.

A na końcu wyskakiwałby nam wynik winny–niewinny?

No właśnie. Ale sąd ma bardzo trudne zadanie polegające na ustaleniu prawdy materialnej. Nie wyobrażam sobie, żeby w przewidywalnym czasie mógł to robić robot. Tym bardziej nie wyobrażam sobie, by sztuczna inteligencja rozstrzygała istotne kwestie prawne. Weźmy ostatnią dyskusję po wyroku TSUE w sprawie kredytów frankowych. Sprawa dotyka konfliktów istotnych wartości. Banki stosowały klauzule abuzywne wobec klientów, za co słusznie zostały ukarane. Ale w tym momencie pojawia się pytanie z kategorii sprawiedliwości społecznej: czy ludzie, którzy brali kredyty we frankach, powinni być finansowani przez innych kredytobiorców, bo to na nich banki odbiją sobie straty. Zatem rozstrzygnięcie takiej sprawy wymaga wzięcia pod uwagę tak wielu aspektów, że trudno mi sobie wyobrazić, żeby ludzie byli gotowi przekazać tego typu czynności sztucznej inteligencji.

W czasach rewolucji przemysłowej robotnicy niszczyli maszyny, które zastąpiły ich w pracy. Czy teraz też możemy mieć do czynienia z podobnymi reakcjami społecznymi?

Luddyści, czyli pracownicy protestujący w XIX wieku przeciwko zmianom stylu życia, mieli rację, mówiąc, iż maszyny zabierają im pracę, bo tak rzeczywiście było. To nie był bunt wariatów, tylko walka klasowa. Podobny bunt może pojawić się i teraz. Ataki terrorystyczne na serwerownie to przyszłość, która może nas czekać, jeżeli pojawi się masowe niezadowolenie i frustracja z powodu kurczącego się rynku pracy. Sposobem na rozładowanie frustracji może być powszechny dochód podstawowy. Zresztą jeżeli nie będziemy mieli tego uniwersalnego dochodu podstawowego, to problem będzie większy niż frustracja społeczna i ataki terrorystyczne na serwerownie.

Jaki?

System kapitalistyczny potrzebuje konsumentów jak tlenu. Nie ma w tym systemie wygranych, jeżeli nie ma ludzi, którzy są w stanie coś kupować. Nie wiem, czy dochód podstawowy wystarczy, by rozwiązać problem spadającej siły nabywczej ludności. W każdym razie jest to jeden z możliwych sposobów, by nie dopuścić do sytuacji, że będzie 1 proc. superbogaczy i 99 proc. ludzi żyjących na krawędzi nędzy, co wywoływałoby ogromne napięcia społeczne. Może uda nam się zbudować system socjaldemokratyczny na wzór skandynawski, w którym wszyscy żyją w miarę godziwie, a ci, którzy dokładają swoje umiejętności do technologii, żyją sobie superdobrze.

Czytaj więcej

Wojciech Mojzesowicz: Ktoś nas robi w konia

W takim razie pracę sztucznej inteligencji należałoby opodatkować, żeby rządy miały pieniądze na ten dochód podstawowy.

Opodatkowanie konkretnej technologii jest możliwe, ale pytanie, gdzie jest wytwarzana wartość dodana, a dokąd płyną zyski. Jeżeli popatrzymy na Facebooka czy inne media społecznościowe, to wytwórcami są ludzie na całym świecie, natomiast większość zysku trafia do Stanów Zjednoczonych. I tego możemy się obawiać w przypadku opodatkowania sztucznej inteligencji. Bo na przykład używając ChatGPT w Polsce, rozwijamy gospodarkę, ale z udoskonalania algorytmów zyski będzie czerpała wyłącznie gospodarka amerykańska.

A czy pana, jako twórcy, nie oburza, że wytwarza pan treści intelektualne, dzięki którym sztuczna inteligencja będzie coraz lepsza, jej właściciele będą zgarniać krocie, a pan nie dostanie ani grosza?

To, co mi się nie podoba najbardziej, to fakt, że nie tylko nie ma wynagrodzenia dla twórców i twórczyń, których dzieła zostały wykorzystane do tworzenia modelu, ale nawet nie wiadomo, kto był owym twórcą. Ogromnie irytuje mnie fakt, że większość odpowiedzi ChatGPT pochodzi z Wikipedii. Czasami wielkie fragmenty są cytowane przez sztuczną inteligencję słowo w słowo. W ogóle o tym się nie wspomina. Tymczasem Wikipedię tworzą ludzie, którzy cały czas ją ulepszają, dodając nowe informacje. W sytuacji, gdy użytkownicy ChatGPT nie wiedzą, że informacje w rzeczywistości czerpią z Wikipedii, nie będą do niej zaglądać, dokładać własnych informacji i Wikipedia zacznie butwieć i psuć się. Zatem temat ma więcej aspektów niż tylko ten materialny.

Wygląda na to, że czeka nas nie lada zawierucha. Czy polskie społeczeństwo, które w ciągu ostatnich 30 lat zaliczyło sporo stress testów – transformacja, hiperinflacja lat 90., kryzys finansowy, pandemia, wojna w Ukrainie – jest dzięki temu lepiej przygotowane do przetrwania problemów wynikających z rozpychania się sztucznej inteligencji?

Wszystkie doświadczenia ostatnich lat w istotny sposób przygotowują ludzkość na szybko zmieniającą się rzeczywistość. Jednak społeczeństwa zachodnie zaliczyły równie poważne wstrząsy jak my. Niemcy przeszły dużą transformację ustrojową po zjednoczeniu. Włochy, Grecja, Hiszpania przeżyły wstrząsy w związku z kryzysem w strefie euro. Paradoksalnie to Polacy są przyzwyczajeni do tego, że od 30 lat mają się coraz lepiej. W przeszłości było ciężko, był socjalizm, ale się udało, wygraliśmy i teraz nieustannie się rozwijamy. W Polsce wielkich kryzysów po transformacji ustrojowej już nie mieliśmy. Światowy kryzys finansowy ledwo nas liznął. Zatem to my możemy z trudem znieść pogorszenie sytuacji. Ale Polska i tak jest w gronie najbardziej uprzywilejowanych państw świata, o czym się rzadko mówi. Jesteśmy bogatym, rozwiniętym krajem. Weszliśmy do grupy 10 proc. krajów, którym się powodzi. W 90 proc. krajów jest po prostu gorzej, dlatego nie mamy na co narzekać.

Chce pan powiedzieć, że bogaci lepiej poradzą sobie z nową sytuacją?

Oczywiście. Bogaci sobie poradzą, a biedni będą umierali. Może trochę wolniej będziemy się dorabiać większego mieszkania, ale nie będziemy musieli żyć w temperaturze 50 stopni, która zagraża ludzkiemu życiu. Mniej obawiałbym się kryzysu związanego z rozwojem sztucznej inteligencji niż innych czynników, np. poważnego kryzysu klimatycznego. U nas jest tendencja do traktowania kryzysu klimatycznego dość lekko. Nawet osoby na poważnych stanowiskach potrafią z tego żartować. Tymczasem kryzys klimatyczny w miarę pogłębiania się będzie generował kolejne zjawiska – np. wielkie migracje z krajów, w których nie da się żyć, wojny, nie tylko regionalne, oraz duże zmiany w naszym środowisku. W tym kontekście zamartwianie się sztuczną inteligencją jest trochę sztuką dla sztuki.

A jednak prześladują nas wizje futurystów, w których sztuczna inteligencja panuje nad ludźmi i może nas ubezwłasnowolnić, czasami nawet w dobrej wierze, żeby nas chronić. Czy to jest coś, co śni się panu po nocach?

Rzeczywiście, dużo się nad tym zastanawiam, ale nie wiadomo, czy w ogóle jest możliwe stworzenie sztucznej inteligencji typu ogólnego, która będzie w stanie myśleć równie dobrze jak człowiek na dowolny temat. Czy będzie ona mogła tworzyć własne cele? A jeżeli będzie w stanie realizować wyznaczone przez nas cele, to czy zrobi to w sposób dla nas przewidywalny, czy też nie będziemy wiedzieli, dlaczego coś robi, zatem nie zdołamy jej kontrolować? Przykładowo – jeżeli sztuczna inteligencja otrzyma zadanie dbania o ludzkość i zapewnienia jej szczęścia oraz bezpieczeństwa, to możemy się obudzić któregoś dnia przypięci pasami do łóżek, odurzani morfiną i karmieni przez rurkę, bo tak sobie sztuczna inteligencja wyobraża szczęście i bezpieczeństwo.

Wreszcie, gdyby powstała sztuczna inteligencja typu ogólnego, która byłaby świadoma, czyli miała cele autonomiczne, to trudno sobie wyobrazić, żeby wykonywała nasze polecenia. Bylibyśmy w sytuacji naszych psów lub kotów, które różnymi sztuczkami usiłują nas skłonić, byśmy nie wychodzili do pracy. Jeżeli ogólna sztuczna inteligencja powstanie, to będzie od nas na o tyle wyższym poziomie, że możemy co najwyżej liczyć, iż nie będziemy dla niej istotni.

Chodzi panu o to, że nie zdecyduje się zrobić nam krzywdy?

Dokładnie. Zasoby naszej planety są ograniczone i tak mocno eksploatowane przez ludzi, że taka sztuczna inteligencja będzie musiała postawić ostre weto, żeby sama się rozwijała. Chyba że błyskawicznie dostrzeże zasoby, których my nie dostrzegamy, i one jej wystarczą. Ta dyskusja toczy się zresztą od lat. Jedni twierdzą, że sztuczna inteligencja będzie nas traktowała jak kotki – będziemy miłymi stworzonkami do zabawy, niewiele rozumiejącymi z mechanizmów świata. Ale gdyby zasoby okazały się ograniczone, to ludzie mogliby zostać potraktowani przez sztuczną inteligencję tak, jak my traktujemy szympansy, osobniki najbliższe nam genetycznie – brutalnie niszczymy ich siedliska. A najmądrzejsze szympansy i najgłupsi ludzie wcale nie są od siebie tak daleko, jak my bylibyśmy od sztucznej inteligencji.

Może powinniśmy spojrzeć na wszystko bardziej optymistycznie? Może sztuczna inteligencja rozwiąże wszystkie problemy, których my nie potrafimy?

Raczej nie można na to liczyć. Superinteligentna istota może np. od ręki wynaleźć lek na raka. Ale już wyeliminowanie wojen wymagałoby zmiany natury ludzkiej, czyli stworzenia nowego gatunku, a to by nam się nie podobało. Bo nasze problemy wynikają z ewolucyjnych uwarunkowań, które sprawiają, że ludzka natura jest, jaka jest.

Lek na raka to też jest coś.

Marzenie o tym, że sztuczna inteligencja wynajdzie za nas lek na raka, jest takim myśleniem, że nagle pojawi się Bóg i wszystko nam da.

Byłoby miło.

Ale dlaczego miałoby być miło? Czy istota wszechmocna martwiłaby się, że ludzie umierają na raka, czy raczej skupiłaby się na problemie, że za milion lat nasza Galaktyka zderzy się z inną galaktyką?

Czytaj więcej

Andrzej Halicki: Zabrakło nam społecznego słuchu

To co nas czeka w najbliższym czasie w związku ze sztuczną inteligencją? Wielkie wstrząsy społeczne czy adaptacja do nowych warunków?

Rozwój sztucznej inteligencji jest ograniczony nie przez oprogramowanie, tylko przez sprzęt. Do kolejnych skoków możliwości potrzebowalibyśmy naprawdę drogich, wielkich maszyn, a już dzisiaj ChatGPT jest bardzo kosztowny. Poza tym mamy ograniczenia w liczbie tekstów. Obecne modele wykorzystały wszystkie teksty, które były dostępne, zatem przyrost ich kompetencji będzie coraz mniejszy. Poza tym te modele muszą się opłacać. Stworzenie lepszego modelu w chwili obecnej nie ma sensu. Podejrzewam, że w ciągu najbliższych trzech lat twórcy ChatGPT nie będą nad takim modelem pracowali, tylko wszystkie siły zostaną skierowane na to, żeby obecny lepiej zagospodarować, czyli tworzyć narzędzia i wynajdywać sposoby zagospodarowania sztucznej inteligencji. Rewolucyjny skok będzie wtedy, gdy powstaną nowe modele.

A czy jest mroczne oblicze sztucznej inteligencji?

Mroczne oblicze rzeczywiście istnieje. W najbliższych dwóch latach wytworzenie wideo nieodróżnialnego od prawdziwego i włożenie każdemu człowiekowi w usta dowolnych słów będzie na wyciągnięcie ręki. Skala manipulacji i dezinformacji może być ogromna. Pojawią się nakładki na twarz i na głos do wykorzystania w czasie rzeczywistym. Każdy będzie mógł wyglądać i mówić jak ktoś inny. Proszę sobie teraz wyobrazić oszustwo na wnuczka – zadzwoni do pani osoba bliska, widzi ją pani i słyszy, uznaje, że to jest dokładnie ona, i przelewa jej pani pieniądze. Takie oszustwa będą coraz powszechniejsze i coraz trudniej wykrywalne. Ale jest światełko w tunelu. Mianowicie wobec tak powszechnej dezinformacji ludzie w końcu zaczną zwracać uwagę na źródła. Zaczną sprawdzać, czy ktoś rzeczywiście coś powiedział, i w ten sposób problem będzie likwidowany.

Dariusz Jemielniak jest profesorem nauk ekonomicznych, badaczem społeczności internetowych, członkiem korespondentem PAN, współpracownikiem Berkman Klein Center for Internet & Society na Uniwersytecie Harvarda.

Plus Minus: Na całym świecie trwa dyskusja o tym, czy i kogo rozwój sztucznej inteligencji pozbawi pracy. Czy przetrwamy, gdy sztuczna inteligencja zacznie zagarniać coraz więcej obszarów naszej aktywności zawodowej?

Trzeba sobie zadać pytanie, które zawody sztuczna inteligencja przetrzebi. Jeszcze dziesięć lat temu były takie przypuszczenia, że praca manualna będzie wykonywana przez roboty. Teraz mówi się o białych kołnierzykach. Jeżeli chodzi o pracę kelnerską czy pracę w zakładzie fryzjerskim, to raczej nieprędko będzie ona wykonywana przez sztuczną inteligencję. Te zawody wymagają umiejętności interpersonalnych, a tego jeszcze sztuczna inteligencja nie potrafi. Poza tym roboty kelnerskie są bardzo drogie. Tymczasem wśród białych kołnierzyków jest cała grupa pracowników, których wkład intelektualny nie jest duży. Jeżeli chodzi o tworzenie treści, sztuczna inteligencja może robić to samo równie składnie. Zatem to w tych zawodach ryzyko utraty pracy jest bardzo wysokie. Część dziennikarzy, influencerów, grafików, ludzi działających w internecie jest bardzo narażona na konkurencję ze strony sztucznej inteligencji. Za to ci, którzy ocaleją, będą łatwiej wykonywać swoje obowiązki i mieć więcej czasu na rzeczy niezwiązane z pracą. Sztuczna inteligencja koniec końców ma doprowadzić do tego, że nudne rzeczy znikną z horyzontu.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi