Wszystkie zagadki indyjskiej gospodarki

Czy Indie są silną gospodarką? Odpowiedź na to pytanie jest trudna nawet dla ekonomicznych noblistów.

Publikacja: 19.05.2023 17:00

Choć już za parę lat Indie najprawdopodobniej staną się trzecią gospodarką świata, ustępując tylko S

Choć już za parę lat Indie najprawdopodobniej staną się trzecią gospodarką świata, ustępując tylko Stanom Zjednoczonym i Chinom, to wciąż pozostają krajem, gdzie bogactwo styka się ze skrajną biedą. Jak w Mumbaju, gdzie slumsy graniczą z nowoczesnymi osiedlami

Foto: Ashish Vaishnav/SOPA Images/LightRocket/Getty Images

Waga Indii dla światowej gospodarki rośnie. Ich produkt krajowy brutto według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynosi 3,74 bln dolarów. To daje im piąte miejsce na liście największych gospodarek globu.

W ostatnich latach wyprzedziły pod tym względem Francję i swoją dawną metropolię kolonialną – Wielką Brytanię. Ich wzrost PKB jest bardzo szybki – w 2022 r. wyniósł 6,8 proc., a prognozy MFW na ten rok mówią o 5,9 proc. Fundusz spodziewa się, że za pięć lat indyjski PKB będzie już większy od niemieckiego i japońskiego. Indie mają być wyprzedzane pod tym względem jedynie przez Chiny i Stany Zjednoczone.

Czyżby więc Indie były na drodze do stania się trzecim supermocarstwem? Od blisko ćwierć wieku dysponują bronią nuklearną. Szybko się też rozwijają i mają stosunkowo młode społeczeństwo. Za ich wejściem do globalnej elity przemawia więcej czynników niż w przypadku Rosji czy Niemiec. Przestały się kojarzyć światowej opinii publicznej ze slumsami i trądem, a zaczęły z wielkimi centrami IT. Przyciągają też producentów przenoszących część fabryk z Chin (np. Apple).

Atutem Indii jest także ich diaspora. Hindusi są obecnie prezesami wielkich korporacji – Microsoftu, Google, IBM. Premierem Wielkiej Brytanii jest mający korzenie indyjskie Rishi Sunak, mąż indyjskiej bizneswoman Akshaty Murti, córki potentata informatycznego N.R. Narayana Murthy’ego. Amerykańska wiceprezydent Kamala Harris wyznaje natomiast hinduizm i może się pochwalić tym, że jej przodkowie wywodzili się z kasty braminów.

Można więc uznać, że Indie mają przed sobą wyłącznie świetlaną przyszłość. Trzeba jednak pamiętać, że już wielokrotnie ją im wróżono, ale na przeszkodzie stawały bariery, których Indie nie potrafiły pokonać. Są one wciąż krajem z ogromnymi obszarami biedy, państwem straszliwie zbiurokratyzowanym, chaotycznym i wstrząsanym konfliktami religijno-etnicznymi. To kraj, w którym obok informatycznych geniuszy żyje blisko 300 mln analfabetów i w którym mainstreamowi politycy zachwalają korzyści picia krowiego moczu. Trzeba być więc nadal bardzo ostrożnym ze stawianiem wszelkich prognoz dla Indii. To ogromny tygiel, w którym w chaotyczny sposób mieszają się zdolności i wady prawie 1,5 mld ludzi. Hinduista dodałby, że mieszają się w nim też ich długi karmiczne.

Czytaj więcej

Metale ziem rzadkich. Wąskie gardło cywilizacji cyfrowej

Subkontynent nierówności

Czy Indie są silną gospodarką? To pytanie trudne nawet dla ekonomicznych noblistów. Rozmiar PKB kraju robi bowiem wrażenie. Przez ostatnie dziesięć lat powiększył się on o 100 proc., do 3,74 bln dolarów. Pamiętajmy jednak, że to najludniejszy kraj na świecie, więc w przeliczeniu na mieszkańca produkt krajowy bruttoo jest tam wciąż bardzo niski. Według MFW wynosi obecnie (licząc z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej) 9,07 tys. dol. To lepszy wynik niż w sąsiednim Pakistanie (6,84 tys. dol.), Mjanmie (5,13 tys. dol.) czy Bangladeszu (8,66 tys. dol.), ale dużo słabszy niż w Iranie (19,55 tys. dol.), Chinach (23,38 tys. dol.) czy w Polsce (45,34 tys. dol.).

Indie plasują się pod tym względem tuż za Republiką Zielonego Przylądka i Laosem. Oczywiście, zrobiły wyraźne postępy. Jednak nawet jeśli prognozy MFW się sprawdzą, to w 2028 r., będąc trzecią pod względem wielkości gospodarką świata, będą miały PKB na głowę wynoszące 12,9 tys. dol., na poziomie Maroka. Będą więc nadal gospodarką Trzeciego Świata.

Trzeba jednak pamiętać, że Indie są krajem bardzo zróżnicowanym pod względem gospodarczym i rozwijającym się w sposób bardzo nierówny. Są złożone z 28 stanów i 8 terytoriów związkowych. Największy spośród nich – Radżastan – ma większą powierzchnię niż Finlandia. Najludniejszy – Uttar Pradesh – ma populację większą niż łącznie Rosja i Ukraina. Każdy z tych stanów ma specyficzną gospodarkę. W 2022 r. najbogatszym spośród nich był Goa. PKB na głowę w tej dawnej portugalskiej kolonii dochodził do 19,6 tys. dol., czyli był podobny jak w Macedonii Północnej. W najbiedniejszym z nich, czyli w Biharze, dochodził do 1976 dol. – mniej niż w Sierra Leone.

Pod względem liczby miliarderów Indie zajmują trzecie miejsce na świecie. Według „Forbesa” mieszka ich tam 169, a ich majątki są warte łącznie 675 mld dol. Najbogatszy z nich, Mukesh Ambani, posiada aktywa szacowane na 84,9 mld dol. i zajmuje 13. pozycję w rankingu Bloomberga. Jeszcze kilka miesięcy temu wyprzedzał go Gautam Adani, którego majątek skurczył się jednak o prawie 60 mld dol., gdy amerykańska firma Hindenburg Research opublikowała raport mówiący o oszukańczym mechanizmie pompowania cen akcji spółek Adaniego. Według organizacji Oxfam w rękach najbogatszych 5 proc. indyjskiej populacji znajduje się ponad 60 proc. krajowego bogactwa. Trzeba jednak brać po uwagę to, że owe najbogatsze 5 procent trudno nazwać „małą elitarną grupką”. To przecież blisko 73 mln ludzi!

A ilu jest w Indiach biedaków? Jeśli przyjmujemy klasyfikację Banku Światowego uznającą za granicę ubóstwa egzystencję za 2,15 dol. dziennie, to w 2019 r. poniżej tej granicy plasowało się 10 proc. indyjskiej populacji. To wciąż bardzo dużo, ale nie da się zaprzeczyć, że w ostatnich dekadach miał tam miejsce ogromny postęp w walce z ubóstwem. Wszak jeszcze w 2011 r. za mniej niż 2,15 dol. dziennie żyło tam 22,5 proc. ludności, w 2004 r. – 39,9 proc., a w 1983 r. – 56,3 proc. Setki milionów mieszkańców Indii zdołało więc wyjść z ubóstwa.

Na krawędzi wielkiej zmiany

Hindusi muszą spełniać swoje obowiązki, tak by za 25 lat Indie były krajem rozwiniętym – mówił premier Narendra Modi rok temu podczas sierpniowych obchodów 75. rocznicy odzyskania niepodległości przez Indie. Modi jest premierem od maja 2014 r. Zdobył władzę, obiecując daleko idące reformy gospodarcze. Część z nich zdołał wdrożyć (na przykład reformę systemu podatkowego), części nie, a część została wprowadzona w chaotyczny sposób – jak choćby nagła decyzja z jesieni 2016 r. o przymusowym wycofaniu części banknotów z obiegu.

Na Zachodzie Modi bywa krytykowany za autorytarne ciągotki, nacjonalizm, szykanowanie społeczności muzułmańskiej, ograniczanie praw pracowniczych oraz luzowanie i tak już wątłych indyjskich standardów ochrony środowiska. W niczym nie przeszkadzało to jednak w traktowaniu go jak supergwiazdy na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Nie zaszkodziło to też jego popularności w kraju.

Obecnie o Indie zabiegają oba główne bloki geopolityczne. Rosja traktuje je jako państwo tradycyjnie przyjazne i sprzedaje im swoją broń i ropę. Zgodziła się nawet rozliczać transakcje naftowe w rupiach indyjskich – i teraz za bardzo nie wie, co zrobić z miliardami rupii, które utknęły na indyjskich kontach. Stany Zjednoczone widzą natomiast w Indiach potencjalnego sojusznika w konfrontacji z Chinami. Indie są też dla nich miejscem, które częściowo zastępuje Państwo Środka w globalnych łańcuchach dostaw. Korporacje, które przenoszą tam fabryki, mogą się chwalić, że dbają o amerykańskie bezpieczeństwo narodowe, i jednocześnie korzystać z taniej siły roboczej. Dotyczy to nie tylko firm amerykańskich. Trzech głównych tajwańskich dostawców dla koncernu Apple otrzymało od rządu Modiego zachęty finansowe do zwiększenia produkcji w Indiach. Ich eksport z indyjskich fabryk zwiększył się ponaddwukrotnie od kwietnia do końca grudnia 2022 r., do 2,5 mld dol.

Rząd Modiego przeznaczył prawie 20 proc. budżetu na ten rok fiskalny na inwestycje kapitałowe. To najwięcej od niemal dziesięciu lat. W ramach kilkuletniego programu wspierania produkcji w nowoczesnych sektorach chce wydać 24 mld dol.

– Indie są na krawędzi wielkiej zmiany. Szybko udało im się stworzyć infrastrukturę pozwalającą na wspieranie dziesiątków tysięcy start-upów i kilku miliardów smartfonów. Ludzie zastanawiają się, które miejsce na świecie będzie w nadchodzącej dekadzie najlepszym do lokowania kapitału. I nie widziałem takiego zainteresowania Indiami od 15 lat – twierdzi Nandan Nilekani, założyciel koncernu Infosys.

Władzom szczególnie zależy na sukcesie eksporterów. O ile bowiem w zeszłym roku eksport indyjskich dóbr przebił 400 mld dol. i był rekordowy, o tyle Indie odpowiadały za mniej niż 2 proc. wartości globalnego handlu. To wciąż zbyt mało, by traktować ten kraj jako potęgę stającą się „nowymi Chinami”.

Modi wygrał w 2014 r. wybory, zapowiadając wdrożenie strategii „Made in India”, pozwalającej Indiom na powtórzenie sukcesów gospodarczych państw Azji Wschodniej. W ramach tego programu, udział przemysłu w indyjskim PKB miał sięgnąć 25 proc. Na razie przebiega to zbyt wolno. O ile w 2000 r. odpowiadał on za 15,3 proc., to w 2020 r. jego udział był niewiele większy – 17,4 proc.

Czytaj więcej

Długi cień covidu. Chińskie restrykcje osłabią gospodarkę świata

Granice wzrostu. Od korupcji do linczów za jedzenie wołowiny

Indie długo były uznawane za kraj wyjątkowo zbiurokratyzowany. To dziedzictwo prób budowania socjalizmu w latach 60. i 70. Zaczęło się to zmieniać w 1991 r. wraz z pierwszą falą reform wolnorynkowych. Rządy Modiego przyniosły kolejne zmiany. Wielkim sukcesem jego administracji było choćby uczynienie Indii „jedną strefą ekonomiczną”. Wcześniej w każdym stanie i kraju związkowym obowiązywały odmienne przepisy podatkowe. Korzystali na tym różni spryciarze od optymalizacji podatkowej oraz skorumpowani urzędnicy. – Zaczynamy w końcu pozbywać się biurokratycznych okowów z naszych głów – mówił Sanjeev Sanyal, doradca ekonomiczny premiera Modiego.

Droga do odbiurokratyzowania Indii jest jednak wciąż daleka. W tegorocznym rankingu wolności gospodarczej Heritage Foundation Indie znalazły się dopiero na 131. miejscu. Były więc m.in. za Rosją, Brazylią i Nigrem. Miały w tym zestawieniu 52,9 pkt (dla porównania: Polska znajdująca się na 40. miejscu miała 67,7 pkt). Pod rządami Modiego doszło nawet do ich lekkiej degradacji. Wszak w 2014 r. miały 55,7 pkt.

W ostatnim rankingu postrzegania korupcji skompilowanym przez Transparency International Indie znajdują się natomiast na 85. miejscu z 40 pkt. (im mniej punktów, tym bardziej kraj jest postrzegany przez swoich obywateli jako skorumpowany). Wypadają w nim gorzej niż choćby Bułgaria czy Kosowo.

Symbolem indyjskiej korupcji stała się wspomniana już sprawa miliardera Gautama Adaniego. Położyła się ona cieniem na rządzie Modiego. Wszak Adani rozpoczynał karierę biznesową w stanie Gudżarat, gdy jego premierem był Modi. Zbił tam majątek na zamówieniach publicznych, a gdy Modi został premierem Indii, to urzędnicy stali się dziwnie łaskawi wobec spółek Adaniego, który nie ukrywał sympatii wobec rządzącej partii BJP.

Przeszkodą dla rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego Indii jest jednak nie tyle to, że tamtejsza administracja publiczna jest przerośnięta i skorumpowana, a raczej to, że jest ona nieefektywna. To efekt specyfiki ustroju politycznego i społecznego.

W Chinach państwo jest totalitarne, a gospodarka centralnie planowana, a jednocześnie mocno tolerująca inicjatywę prywatną. Jeśli trzeba zbudować linię szybkiej kolei, to państwowe banki sypią kredytami na ten cel, samorząd zapewnia potrzebne grunty, a państwowe firmy szybko zaczynają jej budowę. Gdy zaś planuje się podobną inwestycję w Indiach, to może się okazać, że w miejscu, gdzie zaplanowano trasę znajdują się slumsy zamieszkałe przez kilka milionów ludzi, a grunty, przez które ona ma przebiegać, należą do tysięcy właścicieli, a z każdym z nich trzeba się procesować.

Nie oznacza to jednak, że administracji Modiego nie udało się osiągnąć pewnych sukcesów w nadrabianiu zapóźnienia infrastrukturalnego kraju. Od 2014 r. indyjska sieć kolejowa powiększyła się o połowę, a liczba pasażerów krajowych lotów wzrosła dwukrotnie. Dzięki wprowadzonemu przez państwo systemowi biometrycznemu ponad 300 mln ludzi (nieposiadających żadnych dokumentów lub będących analfabetami) zyskało dostęp do urzędów i otrzymało możliwość zakładania kont bankowych. Zaczęto doprowadzać prąd do odległych i zapomnianych wiosek. Setki milionów Hindusów uzyskało dostęp do publicznej służby zdrowia. Na prowincji zbudowano dziesiątki milionów toalet. Zaczęto wreszcie wyrywać prowincję z zacofania – na razie jednak tylko technologicznego.

Choć Modiemu zarzuca się autorytarne ciągotki, to jego administracja nie jest wszechpotężna. Wielokrotnie przegrywała w starciu z chaotyczną indyjską demokracją. Tak było choćby w 2021 r., gdy wielkie protesty rolników zmusiły rząd do wycofania się z liberalizacji rynku rolnego. Część planowanych przez niego reform pozostała więc na papierze ze względu na opór społeczny, ograniczenia polityczne czy też zwykłą niewydolność systemu. Już samo to sprawia, że powtórzenie przez Indie chińskiej drogi do rozwoju gospodarczego będzie bardzo trudne.

Problematyczne będzie nawet skopiowanie modelu rozwojowego Korei Południowej, Tajwanu czy Japonii. Korea i Tajwan stały się wszak potęgą gospodarczą pod rządami dyktatur, a Japonia wykuwała swój sukces w warunkach amerykańskiej okupacji wojskowej. Trudno też o większy kontrast pomiędzy zdyscyplinowanym, konformistycznym i niemal jednolitym etnicznie społeczeństwem japońskim a indyjskim chaosem.

Czy supermocarstwem gospodarczym może zostać kraj wstrząsany konfliktami etnicznymi, religijnymi i kastowymi? Kraj, w którym kasty zastępują system opieki społecznej i w którym nadal istnieją ludzie uznawani za nietykalnych? Kraj, w którym samozwańczy obrońcy hinduizmu linczują ludzi, których podejrzewają o jedzenie wołowiny?

Krajem rozwiniętym raczej nie stanie się państwo, którego mieszkańcy żyją według mentalności sprzed kilkuset lat. No, ale bywa też, że byt kształtuje świadomość. Wraz ze wzrostem dobrobytu może zmienić się też mentalność. Obserwowanie drogi, jaką pokonają w przyszłości Indie, będzie więc z pewnością bardzo interesującym zajęciem.

Waga Indii dla światowej gospodarki rośnie. Ich produkt krajowy brutto według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynosi 3,74 bln dolarów. To daje im piąte miejsce na liście największych gospodarek globu.

W ostatnich latach wyprzedziły pod tym względem Francję i swoją dawną metropolię kolonialną – Wielką Brytanię. Ich wzrost PKB jest bardzo szybki – w 2022 r. wyniósł 6,8 proc., a prognozy MFW na ten rok mówią o 5,9 proc. Fundusz spodziewa się, że za pięć lat indyjski PKB będzie już większy od niemieckiego i japońskiego. Indie mają być wyprzedzane pod tym względem jedynie przez Chiny i Stany Zjednoczone.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi