No i wreszcie przyjechał. Przyjaciel Wołodymyr. W paru miejscach już był, ale, wiecie jak to jest, do sąsiada zawsze się na koniec wpada. Mamy nadzieję, że z przyjacielem Andrzejem chociaż coś razem wypili. Może odbyła się nawet sławetna impreza u Andrzeja!
Tako nam się wzięło na wspominki, bo to jednak były lepsze czasy. Przed wojną i pandemią. Sylwester 2016 i 300 tysięcy ludzi, którzy się na Fejsie zapisali na domówkę u Andrzeja w Pałacu Prezydenckim. Nawet Aleksander Kwaśniewski się wybierał. A on się zna na imprezach! Jak on coś zorganizuje, to choroba filipińska gwarantowana!
No i teraz by trzeba tłumaczyć, co to choroba filipińska. Tak to jest, jak człowiek ma dobrą pamięć. Tyle że akurat dotknięci tym schorzeniem niewiele pamiętają. Za to dobrze się bawią. Ale następnego dnia trzeba zaklinować.
Czytaj więcej
Topienie Donalda, Kubuś Jinping i Krym na noc. Czyli wagony kontra barany.
Niewątpliwym plusem wizyty przyjaciela Wołodymyra było, że przyjechał w towarzystwie żony. Dziwi nas, że nikt na nią nie głosował w sondażu pod hasłem „z jakim politykiem najchętniej byś zjadł śniadanie wielkanocne”. Jak my byśmy mogli wybierać, to z Ołeną Zełenską. Bo naszej pani prezydentowej to trochę się boimy. Wygląda na taką, co każe myć po sobie naczynia i przepytuje ze słówek.