Michał Szułdrzyński: Zapoznana nauka JP2

Z marszami papieskimi, które miały miejsce 2 kwietnia, mam ten sam problem co z Marszem Niepodległości.

Publikacja: 07.04.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Zapoznana nauka JP2

Foto: PAP/Adam Warżawa

W ostatnią niedzielę napisałem na portalu rp.pl, że zamiast uczestniczyć w politycznej hucpie „w obronie” pamięci papieża, lepiej posłuchać apelu krakowskiej kurii i pod hashtagiem #WdzięczniJP2 napisać, co się mu zawdzięcza. Odezwał się do mnie wtedy człowiek, którego bardzo szanuję, a który uznał pójście na jeden z papieskich marszy za swój obowiązek. Uznał też, że nazwałem go hucpiarzem. Tak nie napisałem, ale warto to wyjaśnić.

Z marszami papieskimi, które odbyły się 2 kwietnia, mam ten sam problem co z Marszem Niepodległości. Szanuję większość ich zwykłych uczestników, rozumiem, że biorą w nich udział ze szlachetnych pobudek. Część osób poczuła się naprawdę dotknięta tezami stawianymi przez część mediów i uznała, że jest to atak na wielki polski autorytet. Jeśli do tego dołożyć chamskie odzywki części lewicowych działaczy, oblewanie farbą pomników, mogę zrozumieć, że niektórzy doszli do wniosku, że tylko swoją obecnością na marszu dadzą wyraz przywiązania do papieża. Podobnież znam ludzi, którzy uważają, że 11 listopada manifestują swój patriotyzm, idąc z rodzinami w marszu narodowców. Ale też nie można zapominać, kto i po co te marsze organizuje i do czego je wykorzystuje.

Z marszami papieskimi, które miały miejsce 2 kwietnia, mam ten sam problem co z Marszem Niepodległości.

11 listopada marsz buduje pozycję polityczną narodowców i dziwi mnie, że biorą w nim udział osoby, które nie chcą mieć z tymi środowiskami nic wspólnego. W marszach papieskich też od początku wszystko było nie tak. Odbywały się w jedną z najważniejszych niedziel roku liturgicznego – Palmową. I jak zauważył bp Damian Muskus, ma ona pierwszeństwo nad rocznicą śmierci Jana Pawła II, w związku z czym sam papieża wspominał dopiero w poniedziałek. Ale też „obrona” Jana Pawła II w dużej mierze była operacją polityczną. Do udziału w marszach wzywał posłów PiS prezes Jarosław Kaczyński, a współorganizowały je bliskie PiS kluby „Gazety Polskiej”. Zdominowała je logika politycznego podziału.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Jonny Daniels i ostatni sprawiedliwi

Stawiające mocne zarzuty papieżowi publikacje były prezentami od losu dla PiS, gdyż pozwoliły mu zmobilizować wyborców wokół „obrony świętości”. To łakomy kąsek, choć biskupi przestrzegali przed wykorzystywaniem Jana Pawła II w polityce. To, czy w marszu pójdzie pięć, dziesięć, sto czy dwieście tysięcy osób, ani nie zmniejszy, ani nie zwiększy jego świętości. Dziwną ideą wydaje mi się urządzanie protestów przeciwko jakimś dwóm publikacjom. Jak się komuś nie podobają owe publikacje, można zawsze napisać polemikę. Ale robić marsz? Ja tam wolę Jana Pawła II uczcić lekturą encyklik. Np. tych, w których pisał o trójpodziale władz i pokoju społecznym. Bo to chyba część jego nauczania, która została wyparta w dzisiejszej Polsce.

W ostatnią niedzielę napisałem na portalu rp.pl, że zamiast uczestniczyć w politycznej hucpie „w obronie” pamięci papieża, lepiej posłuchać apelu krakowskiej kurii i pod hashtagiem #WdzięczniJP2 napisać, co się mu zawdzięcza. Odezwał się do mnie wtedy człowiek, którego bardzo szanuję, a który uznał pójście na jeden z papieskich marszy za swój obowiązek. Uznał też, że nazwałem go hucpiarzem. Tak nie napisałem, ale warto to wyjaśnić.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi