Czy trwająca od ponad roku wojna zbliżyła Ukraińców z Bogiem, czy jednak bardziej oddaliła od wiary?
Myślę, że zbliżyła i nawet mocno. Każdy pewnie przeżył swoje prywatne spotkanie z Bogiem w czasie tej wojny. Byłem na wielu pogrzebach, chowałem też naszych żołnierzy. To boli. Zwłaszcza gdy patrzysz na matkę chowającą swojego syna. Można pomyśleć: jak coś tak okropnego może zbliżyć z Bogiem? A to skomplikowany proces. Wszystko jednak zależy od tego, w co człowiek wierzy i jak buduje swoje życie. Jeżeli wierzy w życie wieczne i zginął godną śmiercią, broniąc bliźniego, to niegdyś w niebie spotka swoich bliskich. Mamę, braci i siostry. A tym, którzy pozostają na ziemi, wiara pozwoli zrobić krok dalej, zwalczyć ten ból i sobie z nim poradzić. Nie od razu, ale po jakimś czasie. Ważne jest w takich momentach, by odwiedzać świątynie, modlić się za dusze swoich poległych krewnych.
Tylko słyszałem o przypadkach osób, które tuż przed śmiercią odmawiały przyjęcia Boga, nie okazywały skruchy. Ważne, by zdążyć przed śmiercią poprosić Boga o litość i wybaczenie, nawet jeżeli ktoś nie umie się modlić i nigdy tego nie robił. Dzięki Bogu sam jeszcze nie doświadczyłem na tej wojnie kontaktu z umierającym żołnierzem.
Z czym do księdza przychodzą żołnierze, którzy doskonale wiedzą, że każdy dzień na wojnie może być ich ostatnim?
Modlę się za żołnierzy przed każdą bitwą. W takich ważnych momentach kapelani proszą Boga o to, by zachował żołnierzom życie, by pozwolił im powrócić do domu. Miałem kiedyś taką sytuację: spotkałem na wojnie grupę chłopaków, którzy już wyruszali z jakimś ważnym zadaniem. Nie wiedziałem, dokąd idą, bo kapelanowi wszystkiego się nie mówi, a on nie chce o wszystkim wiedzieć. Ale przeczuwałem, że czeka ich coś bardzo ważnego i niebezpiecznego. Zatrzymałem tych żołnierzy na chwilę, by się za nich pomodlić. Przytuliłem ich i namaściłem olejem. Po jakimś czasie spotkałem jednego z nich, to był dowódca tamtej grupy obsługującej moździerze. Opowiedział, że podczas akcji zostali zauważeni i ostrzelani przez wroga. Spadło na nich tak dużo bomb, że nawet głowy nie mogli podnieść. Cała grupa leżała na ziemi, a wokół wszystko się trzęsło i wybuchało. Nad głowami latały odłamki pocisków. Ich samochód został trafiony i przypominał sito. Gdy ostrzał się skończył, okazało się, że nikt z nich nie zginął. Udało im się też sprytnie ewakuować. Wówczas uznali, że doświadczyli cudu. I byli przekonani, że przeżyli tylko dzięki temu, że po drodze spotkali kapelana. Dzisiaj uważają, że był to znak Boży.
Ołeksij Arestowycz: Wojnę informacyjną Rosjanie już przegrali
Polacy, Ukraińcy i państwa bałtyckie muszą się zjednoczyć. Powinniśmy uzgadniać naszą politykę, bo samodzielnie nie mamy szans na przetrwanie. Musimy do tego wciągnąć Białoruś, wyrwać ją z rosyjskiej strefy wpływów - mówi Ołeksij Arestowycz, doradca prezydenta Ukrainy
A czy to nie jest tak, że w trakcie tej wojny Ukraina przeżywa rodzaj zmartwychwstania, oczyszczenia, uwalnia się np. od korupcji czy obcych wpływów?
Myślę, że tak. Ukraina dzisiaj płaci swoją cenę. Chrystus ofiarował się za to, by ludzie mieli wiarę, nadzieję i przyszłość. Wielu z rozwijających się obecnie państw, takich jak np. Stany Zjednoczone, Francja czy Włochy, niegdyś zapłaciło swoją cenę, by mieć to, co mają. Część z tych krajów musiała z bronią w rękach walczyć o wolność, by móc później zbudować własne państwo. Nie mówię, że w tych krajach nie ma korupcji i wszystko jest idealne, ale same decydują o swoim losie. Mamy bliższe przykłady. Sąsiednia Polska stworzyła przez lata swoim obywatelom takie warunki, by ludzie mogli tam naprawdę żyć, a nie jedynie jakoś egzystować. Ale Polacy niegdyś zapłacili za to wysoką cenę. Dzisiaj to robimy my, Ukraińcy, definitywnie opuszczając postsowiecką strefę. Rezygnujemy z sowieckiego modelu życia i nie chcemy powrotu tyranii. Płacimy za to krwią. Idziemy swoją drogą krzyżową, jak niegdyś Chrystus, który zrobił to dla ludzkości.
Wierzy ksiądz w szybkie zakończenie tej wojny?
Nasza wojna nie trwa rok i nie trwa nawet od okupacji Krymu w 2014 roku. Nasza wojna trwa od 400 lat. Mordowali nas jeszcze za czasów cara. Niszczyli wszystko, co było ukraińskie, zabraniali praktykować naszą wiarę. Pozwolili modlić się tylko w ich cerkwiach, ręcznie sterowanych przez Moskwę.
Czasem mam wrażenie, że naszym wrogiem nie jest człowiek, tylko diabeł. Wierzę jednak, że ta wojna się skończy. Wszystko kiedyś dobiega końca.
Aleksander Czokow
Duchowny Chrześcijańskiego Kościoła Reformowanego w Odessie, kapelan ukraińskich sił zbrojnych.
Aleksander Czokow podczas wizyty w Polsce, w grudniu 2022 r., opowiadał, w jak straszny sposób Rosjanie traktowali jego i innych Ukraińców pojmanych podczas inwazji
Foto: mat. pras.