Kard. Kozłowiecki, bo to on mnie tak żegnał, miał 96 lat, potężny dystans do siebie i niewiarygodne poczucie humoru. Ale pogrzeb, na który nie udało mi się zresztą do Zambii dojechać, ponoć był faktycznie okrutnie nudny i baaardzo oficjalny. W dodatku pochowali go pod kościołem, a nie tak jak chciał, w buszu. Kardynał miał 56 lat, kiedy po raz pierwszy napisał w jednym z listów, że grabarze się na niego krzywo patrzą. Faktycznie, w końcu przeżył ich kilka pokoleń, nie dając nikomu zarobić.
Czytaj więcej
To było dobrych parę lat temu na posiedzeniu rady wielkiego miasta. Bardzo postępowa radna zaproponowała, by w ramach odchodzenia od mięsa wprowadzić w stołówkach szkolnych dzień wegetariański. „Świetny pomysł, proponuję piątek” – rzucił miejscowy prawicowy zakapior. Nie było tematu.
Ostatnio nie poleciałem też na pogrzeb Szewacha Weissa i nie dojechałem na pogrzeb mojej nauczycielki. Nie było mnie również na Powązkach, gdy żegnano Emiliana Kamińskiego. Powody były różne, zawsze ważne, ale i tak szkoda. Żałuję, bo ja lubię pogrzeby. Naprawdę. I staram się wyciągać wnioski. No bo czy państwo myśleli już o pogrzebie własnym? A ja owszem, a ja tak, wszystko już nawet ustaliłem. Co prawda to Józef Oleksy odgrażał się, że nagrał nawet swoją własną mowę pożegnalną. „Nie będzie mi nikt nieszczerze pieprzył” – oznajmił, ale mowy nie było. Ja mowy nie nagrałem, ale swój pochówek przyszły dokładnie opisałem i wybrałem najbardziej szalone z moich dzieci, któremu nakazałem przypilnować, coby było, jak sobie nieboszczyk życzy.
Przede wszystkim pamiętajmy, że pogrzeb to znakomita okoliczność towarzyska. Umówmy się, że przecież denatowi jest zasadniczo wszystko jedno, ale całej reszcie już nie. Więc możecie mnie, drodzy państwo, dziękować, bo ja o was myślałem. Gdyby się naród nie uparł i nie wymusił pochowania mnie na Wawelu – co zasadniczo biorę pod uwagę – to równie godne wydają się mnie Stare Powązki. Po pierwsze, lubię, po drugie, mam tam kumpli, a po trzecie, tuż za bramą urządzałem najlepsze imprezy w życiu, o jednej nawet gazety pisały. Poza tym nie będą się przecież tłukli z karawanem po jakichś opłotkach, skoro taki kawał działki w centrum miasta się marnuje, ślad węglowy, te rzeczy.