Dlaczego mężczyźni popełniają samobójstwa?

Na 14 samobójstw, do których każdego dnia dochodzi w Polsce, aż 12 popełniają mężczyźni, ostatnio coraz młodsi. Mężczyznom trudniej jest mówić o emocjach i problemach, prosić o pomoc i okazywać słabość.

Publikacja: 03.02.2023 10:00

rys. Mirosław Owczarek

rys. Mirosław Owczarek

Foto: mat.pras.

Krzysztof potrafi wskazać moment, kiedy po raz pierwszy w pełni zdał sobie sprawę ze swojej depresji, z dokładnością prawie co do godziny. Był zimny poranek 5 marca 2022 roku, dochodziła szósta. Kilka dni wcześniej, po wybuchu wojny w Ukrainie, rynki zamarły, ceny paliw poszybowały do góry, a podjęcie jakiejkolwiek decyzji biznesowej stało się dużym ryzykiem. Krzysztof myślał o tym wszystkim w kontekście swojej nowej branży – deweloperki. Choć „myślał” to za mało powiedziane.

– Linczowałem się w głowie za błędy, które popełniłem. Zmieniając trzy lata temu profil działalności na rzecz branży deweloperskiej, nie dopuszczałem nawet takiej możliwości, że to się skończy fiaskiem. Zostałem z wielkim długiem, którego nie miałem za co spłacić, sam, bo kilka miesięcy wcześniej odeszła ode mnie narzeczona, z trójką dzieci na utrzymaniu – mówi.

Podkreśla, że przez te trzy lata przedsiębiorcy musieli stawić czoła wyzwaniom, które utrudniały prowadzenie biznesu: covidowi, zmianom podatkowym, inflacji i wojnie. Tamtego ranka po bezsennej nocy nie zagłębiał się w takie niuanse.

– Po paru godzinach tej psychicznej demolki i wpędzania się w coraz większy lęk nagle poczułem, że nie mogę oddychać. Myślałem, że to już koniec. Zerwałem się z łóżka, pobiegłem do pokoju syna, pocałowałem go w czoło, jakbym się żegnał, i wybiegłem do ogródka. Dopiero tam, w zimnym powietrzu, ten bezdech i atak paniki minęły – opowiada.

Wiedział, że ma dla kogo żyć, więc od razu poprosił o pomoc. Trzy godziny później w jego domu zebrał się sztab kryzysowy: mama, ojciec i siostra. Opowiedział o klapie inwestycji marzeń, długu, który mu po niej został, i o tym, że od jakiegoś czasu widzi u siebie przewlekłe przygnębienie, przemęczenie i brak energii. Dwa dni potem trafił do gabinetu psychiatry. Dostał diagnozę depresji. Dziś bierze leki i jest w trakcie terapii, którą traktuje jako próbę zrozumienia tego, dlaczego w jego życiu pojawiła się ta choroba.

Na pytanie o przyczyny depresji nauka odpowiada długim i skomplikowanym terminem „paradygmat biopsychospołeczny”. Oznacza on tyle, że chorobę wywołuje kombinacja czynników biologicznych (np. pewna podatność genetyczna, chociaż – uwaga – depresja nie jest chorobą dziedziczną), psychologicznych (np. stres i umiejętność radzenia sobie z nim) i społecznych (np. istnienie lub brak wspierających relacji z ludźmi). Historia rozwoju depresji u każdej chorej osoby jest unikalna jak rysunek linii papilarnych dłoni i nie można tu generalizować. Bezpośrednią przyczyną pojawienia się choroby jest tzw. czynnik spustowy, czyli wydarzenie, które powoduje silne negatywne emocje. Na przykład groźba bankructwa. Zdarzają się jednak przypadki, kiedy objawy pojawiają się bez konkretnego powodu.

– Choroba bardzo poskromiła moją pychę. Zawsze szydziłem z psychologów, nie dopuszczałem myśli, że pojawię się kiedyś u nich w gabinecie i będę rozmawiał o swoich problemach zdrowotnych. A tu proszę. W ciągu tych trzech lat miałem okazję poznać kilku terapeutów i każdego z nich na początku przepraszałem za swoją opinię i mój wcześniejszy bojkot ich zawodu – mówi Krzysztof.

Czytaj więcej

Czeczeńska imigrantka: trzeba szanować to miejsce, gdzie mieszkasz

Prawda o sobie

Mateusz ma własną opinię o tym, jak w Polsce jest postrzegane korzystanie z pomocy specjalisty, gdy pojawią się problemy ze zdrowiem psychicznym. – Jeśli ktoś ma jakąś chorobę somatyczną, to idzie do lekarza i tyle. Natomiast na choroby psychiczne ludzie często patrzą tak, że z nimi to sami muszą sobie dać radę. Nie wiadomo, jak ani dlaczego sami, ale jest takie myślenie. No i się ich wstydzą. Nie jest wstydem przyznanie się, że ma się raka czy nadciśnienie, natomiast to, że ma się depresję – tak.

Mateusz przez połowę swojego życia, 25 lat, cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową. Objawia się ona u niego rzadkimi epizodami hipomanii (stanu podwyższonego nastroju i aktywności), które szybko mijają, oraz epizodami depresji. Trwają one kilka miesięcy i bywają bardzo ciężkie, przygniatające. Życie zamiera wtedy w martwym punkcie.

– W okresach ostrej depresji potrafiłem nie kąpać się dosłownie miesiącami. Ale nie na takiej zasadzie, że odpuszczam sobie wszystko, leżę w łóżku, obłożę się kotami, wypoczywam. Nie. To jest cierpienie. Bo człowiek chciałby wreszcie zmienić przepoconą pościel, wykąpać się, być czysty. Ubrać się w świeże ubranie. Ale na to wszystko nie ma energii, najbardziej podstawowa rzecz go przerasta – mówi.

Przez powtarzające się nawroty depresji nie skończył, mimo kilku prób, studiów, stracił wiele lepszych i gorszych posad, rozpadały się jego związki.

– Zanim dowiedziałem się, że jestem chory, zanim mój ojciec się o tym dowiedział i dotarło do niego, że to prawda, wiele razy słyszałem od niego, że jestem patologicznie leniwy. Sam siebie też tak diagnozowałem. Wydawało mi się, że mam spaczony charakter, jestem jakiś gorszy. Inni ludzie sobie ze wszystkim radzą, a ja nie jestem w stanie. Tak myślałem przez długie dziesięć lat, zanim trafiłem do psychiatry, i dziś w każdym nawrocie depresji też tak o sobie myślę – mówi Mateusz.

– Przekonanie, że tak, jak jest wtedy, będzie już zawsze, że taka jest prawda o mnie: nie jestem w stanie zebrać się do kupy, niczego ogarnąć – jest bardzo dojmujące. Po wielu, wielu latach, po kilkudziesięciu, a może nawet więcej, nawrotach depresji, takie myśli ciągle się pojawiają. Tylko że teraz staram się przestawiać je na nowe tory: tak, jestem chory, jestem w depresji, dzisiaj się nie umyłem, nie ubrałem nawet, przeleżałem cały dzień w łóżku. Ale to nie dlatego, że mam jakiś gorszy charakter, tylko dlatego że mam nawrót depresji. On kiedyś ustąpi. Jeśli nie będzie ustępował przez dwa tygodnie, to wiem, że mam się skontaktować z moim psychiatrą – dodaje.

Jego zdaniem mężczyźnie bardzo trudno przyznać się do bezradności. A tu trzeba się przyznać. Jest choroba, musi chodzić do psychiatry i brać leki, ale – jak w każdej innej chorobie – nie ma 100-proc. gwarancji skuteczności. Dba o siebie, czuje się lepiej, ale nawroty i tak się pojawiają. Leki psychotropowe zaczynają działać po dwóch, niekiedy sześciu tygodniach. Do tego czasu trzeba po prostu czekać. Choć czekanie to cierpienie.

Wstydliwe tematy

Psychiatra dr Maciej Klimarczyk zaczyna naszą rozmowę od tego, że depresja jest chorobą uniwersalną i może dotknąć absolutnie każdego, niezależnie od płci, wieku, statusu społecznego i dowolnej innej zmiennej. Ale rzeczywiście – przyznaje – można zaobserwować pewne istotne różnice między mężczyznami i kobietami. Przede wszystkim, płeć męska jest jednym z (wielu) czynników ryzyka samobójstwa.

– To znaczy, że mężczyźni są biologicznie bardziej podatni, żeby się zabić. To jest kwestia układu nerwowego, reaktywności, hormonów. Dużą rolę odgrywa tu testosteron, który odpowiada za zachowania agresywne, skłonność do impulsywności itd. Pod względem liczby prób samobójczych przodują kobiety, ale w statystyce samobójstw – zdecydowanie mężczyźni. U kobiet próba samobójcza częściej jest upustem nagromadzonych emocji, wołaniem o pomoc, u mężczyzn – realizacją zamiaru – mówi Klimarczyk.

Według danych Komendy Głównej Policji w 2021 r. samobójstwo popełniło 787 kobiet i 4413 mężczyzn. Jednocześnie 82 proc. zamachów samobójczych kobiet i 54 proc. mężczyzn nie zakończyło się zgonem.

Jako kolejną różnicę między mężczyznami i kobietami psychiatra wskazuje to, że u kobiet wyraźnie wyższa jest częstotliwość występowania klinicznej depresji. Chorują na nią prawie dwa razy częściej niż mężczyźni. Kliniczna depresja to taka, która spełnia kryteria diagnostyczne – jej długość, stopień nasilenia i charakter objawów odpowiadają definicji stosowanej w diagnostyce.

– Kobiety częściej chorują na depresję, bo wynika to ze specyfiki ich układu nerwowego, a ponadto o wiele łatwiej jest im o tym mówić, częściej szukają pomocy, są bardziej szczere w gabinecie – to ostatnie wynika już z przypisanych nam ról płciowych. Mężczyźni częściej rozumieją depresję jako słabość, wstydzą się jej – mówi dr Klimarczyk.

Jego pacjentom nieraz zdarza się ukrywać zapisane przez lekarza leki w obawie, żeby żona lub dzieci się nie dowiedziały. Czasami na kolejnej wizycie pacjent mówi, że jednak powiedział żonie albo że ona sama odkryła przypadkowo leki i... najczęściej nic szczególnego się wtedy nie stało.

– Obawa mężczyzny, że wyjdzie na osobę słabą, z reguły okazuje się na wyrost. Świat się nie zawalił, kiedy leczenie wyszło na jaw – mówi Klimarczyk.

W depresji mężczyzn wstydliwe tajemnice istnieją na wielu płaszczyznach. Żonie lub partnerce ktoś może nie chcieć przyznać się do leczenia, a psychiatrze – do zaburzeń w życiu intymnym, które czasem towarzyszą chorobie. Zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, ale to mężczyźni częściej je ukrywają, nawet zapytani przez lekarza.

– Czasem dopiero na kolejnej wizycie ośmielają się i o tym mówią. Albo żona przyjdzie i powie, tak też się zdarza – mówi lekarz.

Czy osoba ze zdiagnozowaną depresją może zostać napiętnowana w swoim środowisku zawodowym? Zdaniem dr. Klimarczyka, który prowadzi praktykę w dwóch różnej wielkości (30 i 300 tys. mieszkańców) miastach – tak. Dotyczy to szczególnie mniejszych, zamkniętych społeczności, a także, co ciekawe, mężczyzn z wykształceniem prawniczym zajmujących wysokie stanowiska.

– Z mojego doświadczenia wynika, że prawnicy to grupa wybitnie obawiająca się stygmatu osoby chorej psychicznie. Czasem mówię takiemu pacjentowi, że potrzebne jest zwolnienie lekarskie. Bo depresja jest chorobą mózgu, ogranicza zdolność myślenia, koncentracji, człowiek jest osłabiony. Na wzmiankę o zwolnieniu słyszę: „Boże, zwolnienie od psychiatry – byłbym skończony”. Taki brak dystansu do siebie i swojej choroby bardzo mnie niepokoi – mówi lekarz.

Czytaj więcej

Cywilizacja zabija w ludziach duszę

Halo, czy ktoś mnie słyszy

Ozdrowiu psychicznym, problemach mężczyzn i ważnych dla nich sprawach często rozmawia się w telefonie zaufania 608 271 402 stworzonym właśnie dla mężczyzn przez Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom. – Hasło tego telefonu brzmi: „Proszenie o pomoc jest męskie”. Sprawy, z którymi dzwonią mężczyźni, to zwykłe ludzkie tematy, które nosimy wszyscy niezależnie od płci czy tożsamości płciowej. Każdy potrzebuje od czasu do czasu porozmawiać – mówi prezes IPW Michał Bomastyk.

Docelową grupą odbiorców mieli być mężczyźni w średnim wieku, z pokolenia, w którym przyjęło się, że nie powinno się prosić o pomoc – często nie chodzą do lekarza, nigdy nie byli u psychologa. Nie mówią o emocjach, zmagają się z nimi samodzielnie. Po kilku miesiącach działania zainteresowanie linią było tak duże, że trzeba było uruchomić dodatkowy dyżur. Dzwonią mężczyźni w różnym wieku, sytuacji życiowej i z różnych, małych i większych miejscowości.

Zdaniem twórców telefonu mówienie o osobistych sprawach jest dla mężczyzn łatwiejsze, gdy mogą porozmawiać z innym mężczyzną, dlatego psychologowie zatrudnieni na linii są dobierani według kryterium płci.

– Zależy nam na tym, żeby stworzyć dzwoniącym bezpieczną przestrzeń, w której poczują, że męskość może być w różny sposób realizowana, przeżywana. Niekoniecznie jako apodyktyczna, przejmująca kontrolę, silna itp. Też jestem mężczyzną i też swoją męskość przeżywam na swój własny sposób. Stereotypy dotykają także i mnie. I też czasami gram twardszego, niż jestem, tylko po to, żeby się dopasować do wzorca społecznego. Co jest idiotyczne. Może pani tak napisać: idiotyczne – mówi Michał Bomastyk.

Dyżury telefonu odbywają się w poniedziałki i we wtorki między 17 a 19, w czwartki między 19 a 22. Dodatkowo w środy między 17 a 19 jest dyżur dla mieszkańców Warszawy.

Niewzruszona opoka

Nieumiejętność proszenia o pomoc i okazywania słabości w przypadku mężczyzn czasem staje się sprawą życia i śmierci. Pisze o tym suicydolog Halszka Witkowska z inicjatywy Życie Warte Jest Rozmowy w książce „Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie”.

Zdaniem autorki zgodnie z obowiązującą normą kulturową mężczyzna ma być niewzruszoną opoką dla rodziny i otoczenia. Rozwiązywać problemy, a nie je stwarzać. Zawsze wyciągać bliskich z trudnej sytuacji, nigdy nie okazywać słabości i nie prosić o pomoc. Zacisnąć zęby i wszystko przetrzymać. – Nawet w listach pożegnalnych, które piszą mężczyźni tuż przed popełnieniem samobójstwa, nastawienie na sprawczość i znajdywanie rozwiązań jest bardzo widoczne – są w nich same konkrety, załatwianie spraw, rozdawanie dyspozycji: co komu przekazać, za co spłacić dług, gdzie pochować. Żeby nie zostawić żadnych nierozwiązanych problemów – mówi Witkowska.

Typowa dla mężczyzn samotna walka z wszystkimi problemami w niektórych przypadkach może być śmiertelnie niebezpieczna.

Kto w Polsce odbiera sobie życie najczęściej? Mężczyzna ze wsi lub z małego miasteczka, od dłuższego czasu bezrobotny, samotny, z problemem alkoholowym. W literaturze tradycyjnie jako szczególnie narażoną wskazywało się szeroką kategorię wiekową 35–60 lat, jednak najnowsze dane Komendy Głównej Policji pokazują pewną niepokojącą tendencję, a raczej – być może – jej początek.

W 2021 r. i przez dziewięć pierwszych miesięcy 2022 r. (gdy zamykaliśmy to wydanie „Plusa Minusa”, dane za cały rok 2022 nie były dostępne) najczęściej występujące w tej czarnej statystyce przedziały wiekowe to: 35–39 lat, a następnie 40–44 i 30–34 lata (dwie ostatnie kategorie w różnej kolejności). Ludzie w sile wieku. Dla porównania w 2020 r. najczęściej reprezentowane były starsze kategorie wiekowe: 60–64 lata; a dopiero później 40–44 lata i 35–39 lat.

Czas między 30. a 44. rokiem życia to taki okres, kiedy wiele nadziei zdążyło się nie zrealizować, związków rozpaść i biznesów upaść. W ostatnich latach z pewnością miała w tym swój udział pandemia i jej konsekwencje. – Jednym z czynników zabezpieczających przed samobójstwem jest nadzieja. Jeśli ktoś poświęcił dużo czasu i energii, żeby zdobyć wykształcenie, karierę, rozkręcić biznes – i okazuje się, że to spełzło na niczym, a w swoim dotychczasowym środowisku czuje się odepchnięty, bo mu się nie udało – to jakby zamykały się przed nim kolejne drzwi. Mogą pojawić się depresja, kryzys, alkohol, odsunięcie się rodziny przez alkohol – taka samonakręcająca się spirala – mówi Witkowska.

Czytaj więcej

Krzysztof Koehler: Sarmacja i polskość

Zwraca też uwagę na to, że przy zachowaniach samobójczych zawsze w grę wchodzi kilka obciążających okoliczności. – To splot wielu czynników, całej historii życia i tego, ile w przypadku danej osoby występuje czynników zabezpieczających, a ile czynników ryzyka. Co przeważy. Jeśli tych drugich jest więcej, a dodatkowo ta osoba przeżyła w przeszłości trudne sytuacje, to gdy dochodzi do kolejnej trudnej – ktoś inny może by sobie poradził, ale ten człowiek, ze swoim obciążeniem i historią, po prostu nie ma już siły – mówi Halszka Witkowska.

***

Maciej Klimarczyk podsumowuje: – Mówi się, że faceci nie płaczą, facet jest silny. To przekonanie istniało, istnieje i pewnie będzie istnieć. Natomiast w niektórych przypadkach jest ono szkodliwe, bo faceci płaczą. Kiedyś miałem w gabinecie żołnierza, u którego po przyjeździe do Polski z kraju ogarniętego konfliktem rozwinęła się depresja. Rozpłakał się jak dziecko i był tym bardzo zawstydzony: „Co pan o mnie pomyśli?”. Miejmy trochę dystansu do siebie. Jeśli płaczemy, to nie znaczy, że się do niczego nie nadajemy. Bo tak się zdarza. Emocje nie są czymś złym, a zdrowia psychicznego nie dostaliśmy w pakiecie z życiem – trzeba o nie dbać.

Imiona niektórych bohaterów zostały na ich prośbę zmienione

Krzysztof potrafi wskazać moment, kiedy po raz pierwszy w pełni zdał sobie sprawę ze swojej depresji, z dokładnością prawie co do godziny. Był zimny poranek 5 marca 2022 roku, dochodziła szósta. Kilka dni wcześniej, po wybuchu wojny w Ukrainie, rynki zamarły, ceny paliw poszybowały do góry, a podjęcie jakiejkolwiek decyzji biznesowej stało się dużym ryzykiem. Krzysztof myślał o tym wszystkim w kontekście swojej nowej branży – deweloperki. Choć „myślał” to za mało powiedziane.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi