Nie tylko emerytalny sposób na aktywność
W Polsce działają tysiące domów i klubów seniora. Tylko w ramach rządowego programu Senior+ korzysta z nich ponad 25 tys. osób. – Większość z moich znajomych przyznaje, że uciekają w ten sposób od samotności, że bardzo im ona doskwiera – mówi Małgorzata, która po warsztatach filmowych znalazła swoje miejsce w Teatrze Warszawa +50.
Na czym skupiają się takie programy?
Najmocniej na tzw. gender-based violence, czyli przemocy ze względu na płeć, ale, niestety, jest ona często definiowana po prostu jako przemoc wobec kobiet. To doprowadza do takich absurdów, jak np. w Wielkiej Brytanii, gdzie powstał rządowy raport nt. „męskich ofiar przemocy wobec kobiet i dziewcząt”. Czyli brytyjska biurokracja stworzyła sobie koncept przemocy wobec kobiet i dziewcząt, nawet z ładnym skrótem: VAWG (Violence Against Women and Girls), a gdy w końcu zauważyła, że warto by też coś zrobić dla mężczyzn, postanowiła po prostu wykorzystać ten koncept także w stosunku do męskich ofiar. Nikt jednak nie pomyślał, jak to dotknie mężczyzn, którzy jako ofiary przemocy seksualnej i tak już mieli dojmujące poczucie, że ich męskość została podważona. A teraz jeszcze zostali nazwani męskimi ofiarami przemocy wobec kobiet i dziewcząt. To zresztą rzadko poruszany problem. Bo przemoc domowa, która przecież często dotyka także mężczyzn, w ogóle nie jest traktowana poważnie. Mężczyzna, który zostanie pobity przez żonę, gdy próbuje to zgłosić na policji, po prostu jest wyśmiewany.
I Brytyjczycy zmienili w końcu tę absurdalną nazwę?
Zmienili, choć jakoś nieznacznie. Ale ten przykład dobrze pokazuje, jak w ostatnich siedmiu latach skupiliśmy się wyłącznie na problemach kobiet.
Tylko przed czym tak naprawdę przestrzegasz? Coś się stanie, jeśli nic nie zmienimy?
To zależy, co kogo przeraża. Na pewno do wielu trafi przestroga przed dalszą polaryzacją polityczną, która w praktyce może oznaczać zwycięstwa wyborcze skrajnej prawicy. I to powód, dla którego lewica w końcu mogłaby na poważnie zająć się problemami mężczyzn. A innych może za to przerazić dalsza indywidualizacja oraz separacja kobiet i mężczyzn.
Co to znaczy?
Że coraz bardziej będą szli swoimi drogami. Kobiety w jakiś aktywizm, pracę umysłową, nauki społeczne i kulturę, a mężczyźni np. w przedsiębiorczość, pracę fizyczną, nauki techniczne, rozrywkę. I oni się nie spotkają, nie dogadają, nie zbudują trwałych relacji. Zresztą widzimy, że już dziś im się trudno dogadać. Młode kobiety narzekają, że nie mogą znaleźć faceta, który byłby dla nich ciekawym partnerem, podzielającym ich zainteresowania, a zarazem który dawałby im wsparcie. A to wszystko tylko będzie się pogłębiać. Idziemy ku przepaści, ku powszechnej mizoginii i mizoandrii. Mężczyźni będą nienawidzić kobiet, które ich nie chcą, a kobiety będą gardzić mężczyznami jako tymi niewykształconymi, niesamodzielnymi, nierozwijającymi się itd. I w efekcie będziemy mieli jeszcze więcej singli i jeszcze więcej samotności.
Michał Gulczyński (ur. 1992), socjolog polityczny, doktorant w dziedzinie polityki publicznej i administracji na Uniwersytecie Bocconiego w Mediolanie. Prowadzi badania na temat płci i demografii w polityce