Bogusław Chrabota: Zaleszczyki, 17 września 1939

Współczesna Polska coraz częściej przypomina piłsudczykowską. Znów cywile w lampasach muszą mieć w swoich rękach firmy, szkoły i sądy. Radio i telewizję.

Publikacja: 16.09.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Zaleszczyki, 17 września 1939

Bogusław Chrabota: Zaleszczyki, 17 września 1939

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Data tyleż haniebna, co symboliczna. 17 września 1939 r., w której to daty rocznicę ukazuje się ten numer „Plusa Minusa”, druga Rzeczpospolita Polska, zdradzona przez sojuszników, broniąca się przed agresją hitlerowskich Niemiec i atakującą znienacka Rosją Sowiecką, została bez władz cywilnych i wojskowych. Przejściem granicznym w Zaleszczykach najpierw uciekli wczesnym wieczorem prezydent Ignacy Mościcki i premier Felicjan Sławoj-Składkowski, a po nich, późniejszą nocą, naczelny wódz Edward Rydz-Śmigły.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Zaleszczyki, 17 września 1939

Historycy nazywają te wydarzenia ewakuacją. Faktem jest, że do Rumunii przedostała się znaczna część administracji państwowej, urzędnicy, sędziowie, trochę wojska i policji. Ewakuowano również część archiwów i polskich zasobów złota. Tyle że z perspektywy walczącego wciąż jeszcze na dwóch frontach państwa nie można było tego nazwać inaczej niż ucieczką. A i kontekst kolejnych tygodni oraz miesięcy nie jest dla tej rejterady szczególnie łaskawy. Władze i wojsko zostały internowane, a nadzieja, że to w oparciu właśnie o nie zostanie szybko zbudowany przyczółek państwowości i oporu, prysła jak bańka mydlana. Owszem, powstał na emigracji polski rząd i siły zbrojne, ale już pod innym przywództwem i ideałami. 17 września to koniec Polski piłsudczykowskiej; miękkiej, jak się dziś mówi, dyktatury w generalskich lampasach.

Piszę o tych smutnych i pamiętnych wydarzeniach nie po to, by wypominać ich bohaterom po raz kolejny zdradę (pisali o tym bardziej uważni i kompetentni), ale by spojrzeć w tym kontekście na równie wzniosły, jak wyświechtany termin: patriotyzm. Czyż oni, Rydz-Śmigły, Mościcki czy Sławoj-Składkowski, nie mieli się za patriotów? Czy było im to pojęcie obce? Wręcz odwrotnie. Cała ich doktryna i tożsamość była ulepiona z patriotyzmu. Mieli się za dziedziców polskiej tradycji niepodległościowej. Mitem założycielskim były Legiony. Zbrojną tradycją Bitwa Warszawska i pogrom Sowietów w 1920. Ojcem chrzestnym Naczelnik – Józef Piłsudski. W imię tego dziedzictwa na szczycie drabiny społecznej ustawiono armię. Polskość miała być rozpisywana grubą czcionką na polowym mundurze. A demokracja – jak o tym pisał w kontekście rządów junty we własnym kraju Jorge Luis Borges – dyktaturą guzików.

Cała ich doktryna i tożsamość była ulepiona z patriotyzmu. Mieli się za dziedziców polskiej tradycji niepodległościowej. Mitem założycielskim były Legiony. Zbrojną tradycją Bitwa Warszawska i pogrom Sowietów w 1920. Ojcem chrzestnym Naczelnik – Józef Piłsudski. 

Wszystko to minęło jak złoty sen 17 września. Ojcowie narodu zostawili za swoimi plecami na śmierć oblężone miasta, walczące dywizje; opuszczony naród, któremu wmawiano ledwie kilka tygodni wcześniej, że obroni go jedna z największych armii Europy. Tak uszyty sanacyjny patriotyzm okazał się historyczną bujdą i oszustwem. Polacy zrozumieli to już we wrześniu 1939 r.

Dopiero na gruncie tej zdrady i klęski można było się zastanawiać, czym może być i będzie patriotyzm przyszłości. Ten rodził się z ducha oporu. Kształtował jako przesłanie buntu i walki o lepszą Polskę. Polskie Państwo Podziemne i jego aktywność były tego patriotyzmu wyrazem i przesłaniem. Tym razem nikt nie uciekał. Nie nadymał brzuchów w mundurach. Nie rozdawał kolesiom szlifów i orderów. Trzeba było przejść przez piekło okupacji, by naród dojrzał do nowej definicji patriotyzmu. Jaka była? Nie ta oficjalna, w Polsce Ludowej, gdzie za patriotyzm uważano lojalność wobec wrześniowego zdrajcy i wroga – Związku Sowieckiego. Ten nowoczesny polski patriotyzm wyrażał się wiarą w wolność, niepodległość i demokrację. W samostanowienie i realne sojusze. W szacunek dla narodu i jego obywateli. W sens zbiorowego i indywidualnego wysiłku. Dojrzewał przez dziesięciolecia, by stopniowo dochodzić do głosu na przełomie lat 80. i 90. Z perspektywy meandrów historii to cud, że zwyciężył, że dał nam wolne państwo 1989 roku.

Czy to zrozumieliśmy? Wyciągnęliśmy wnioski? Mam wątpliwości. Współczesna Polska coraz częściej przypomina tamtą skompromitowaną, piłsudczykowską. Refleksję o sile państwa, o jego dobrostanie coraz częściej przysłania się ideologią i interesem partii. Gardzi się wspólnotowością, konsensusem w kwestii racji stanu, mechanizmami demokratycznymi. Znów cywile w lampasach muszą mieć w swoich rękach firmy, szkoły i sądy. Radio i telewizję. I nie dopuszczają myśli, że rację może mieć ktoś inny niż oni.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Czy Gorbaczow chciał ratować imperium, czy je zniszczyć?

Czyżby i nasz patriotyzm się degenerował? Czyż nie boimy się powtórki z historii? Tym bardziej to ważne, kiedy za naszą granicą toczy się wojna, która obnaża bezsens rosyjskiego patriotyzmu. Tam też przekonany o osobistej racji przywódca, w imię fałszywie rozumianej miłości ojczyzny, wdał się w wojnę, która Rosję zabije. Świat to widzi coraz wyraźniej. Przyjrzyjmy się z pełnym krytycyzmem i sobie. 17 września to dobry pretekst.

Data tyleż haniebna, co symboliczna. 17 września 1939 r., w której to daty rocznicę ukazuje się ten numer „Plusa Minusa”, druga Rzeczpospolita Polska, zdradzona przez sojuszników, broniąca się przed agresją hitlerowskich Niemiec i atakującą znienacka Rosją Sowiecką, została bez władz cywilnych i wojskowych. Przejściem granicznym w Zaleszczykach najpierw uciekli wczesnym wieczorem prezydent Ignacy Mościcki i premier Felicjan Sławoj-Składkowski, a po nich, późniejszą nocą, naczelny wódz Edward Rydz-Śmigły.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi