Zamysł napisania „Wstępu do badań nad Rosją i Moskalami" (tak brzmi podtytuł dzieła) zrodził się z przekonania o szczególnej ważności tematu i wielkim zasięgu politycznych konsekwencji błędów i nieporozumień, które wokół niego narosły. Nie tylko z samej pasji poznawczej Kamieński szukał najlepszego, najbardziej adekwatnego sposobu tłumaczenia Rosji. Wierzył, że nauczenie prawdziwych pojęć o Rosji pozwoli na nieodparte wyargumentowanie tytułowym adresatom książki ich politycznej sytuacji i rzeczywistych interesów. „Postawa Kamieńskiego była skrajnie racjonalistyczna w tym sensie, że swoje postępowanie w całości podciągał pod dające się dowieść zasady, o których powszechnej ważności był przekonany. Wykrycie tych dyrektyw było sprawą naczelnej wagi dla niego jako dla myśliciela, dla Polaka, dla człowieka. Kiedy słuszne, właściwie udowodnione zasady zostaną wywiedzione, wypełnianie ich stanie się powszechnym obowiązkiem". Wiedza o Rosji jest według Kamieńskiego nieodzownym kluczem do przyszłości (także tej najbliższej) całego kontynentu, przede wszystkim do przyszłości Polski. Narzuca mu się zatem konieczność jasnego wyłożenia nowych „prawd żywotnych" w tej wiedzy zawartych, dobitnego uświadomienia narodom wyborów, które z niej wynikają. Pierwszym posunięciem było obalenie dotychczasowych mylnych mniemań o Rosji. Kamieński zwraca się przeciw wielokrotnie przytaczanym w swojej książce stwierdzeniom Haxthausena, Micheleta i Hercena o istnieniu wolnej gminy chłopskiej w Rosji.
Przodujące zacofanie
Współczesnym autorytetom najbardziej poważanych i uznanych znawców problematyki rosyjskiej przeciwstawia swoje wiackie doświadczenia [Henryk Kamieński przez trzy lata przebywał na zesłaniu w Wiatce], przemyślenia jeszcze z okresów rozmów z Waninem, gdy wnikał po raz pierwszy w istotę samowładztwa i jego konsekwencji. Wolna gmina w Rosji nie może istnieć, stwierdza, gdyż pewne jest, że „ucisk z góry (mogący, może nawet muszący wzniecić oddziaływanie, które go zwali) z żadną wolnością w parze nie chodzi i sam szerzyć jej nie może – że tam gdzie samowładność wszechwładnie rządzi, tam u dołu nie może być wolności, a musi być niewola". Zbija dalej Kamieński pogląd tych samych autorów, z jednakowo błędnych przesłanek wywiedziony, o komunistycznym charakterze rosyjskiej gminy. Rosyjskie stosunki należy tłumaczyć przez poddaństwo, a nie przez komunizm. Gmina moskiewska, zauważa X. Y. Z. (pod takim pseudonimem wydawał Kamieński większość swoich pism emigracyjnych), jest stworzona i urządzona dla korzyści pana, który nad nią stoi, nie zaś dla należących do niej chłopów – nie ziemia jest przydzielona ludziom, ale ludzie ziemi, która cały czas pozostaje pańską własnością, na równi z pracującymi na niej rolnikami. Powstaje rodzaj samorządu na wspak – wyłącznie dla rozdzielenia powinności gminy względem dziedzica. Taki stan rzeczy wpływać może tylko hamująco na rozwój wsi rosyjskiej. „Gmina, znajdując się w trudnym położeniu, musi obciążać silniej możniejszych. W interesie dochodu pańskiego, który jest dla niej pytaniem żywotnym, musi działać tak samo jak zarząd pański bezpośredni, to jest z każdego ciągnąć, ile można pociągnąć, stosując się do zasad tego, co pan W. Haxthausen zowie Saint-Simonizmem na wywrót, przez dziedziców używanym, który zamiast: więcej warteś, więcej dostaniesz, mówi: więcej możesz, więcej dawaj. Na to się zgadzamy, że chłop moskiewski rządzony jest tą zasadą, tak niepodobną do komunizmu i rewolucyjnych utopii, i to nie tylko przez pana, ale przez wszystkich, którzy mogą nad nim zwierzchnictwo jakiekolwiek wywrzeć, przez urzędnika, przez popa, którzy tego patrzą ile który dać może, aby tyle z niego wydrzeć". Stosunki na wsi rosyjskiej są najbardziej zacofane – i dlatego właśnie zdają się niektórym przerafinowanym obserwatorom zachodnim najbardziej przodującymi. Wystarczy obok „wolnej wspólnoty" postawić własność, by ta wspólnota rozpadła się od razu – to dobry dowód niższości rosyjskiego wzoru życia społecznego. Naiwności i pobieżności obserwacji Haxthausena przypisuje X. Y. Z. także tezę o dobrowolnym wyrzeczeniu się ziemi przez rosyjskich włościan, którzy przedkładają podobno zalety swojej „komuny" nad ciężary własności prywatnej.
Wyraz „dobrowolny" jest w Rosji bardzo zwodniczy. Przypominając losy unickich duchownych, którzy musieli pod groźbą męczeństwa „dobrowolnie" prosić o przyjęcie ich na łono prawosławnej wiary, Kamieński mówi, iż spontaniczna inicjatywa, wychodząca naprzeciw zamierzeniom władzy, jest w tym kraju obowiązkiem, zapieranie się dobrowolności – buntem. „Ileż to razy trzeba czynić oświadczenia dobrowolne radości, wdzięczności, z żalem i zgrozą w sercu...". Nie można mówić o zadowoleniu i szczerej zgodzie rosyjskiego chłopstwa na jego położenie tak w gminie, jak w całym układzie stosunków społecznych państwa carskiego. Nie jest zatem prawdą głoszone przez Haxthausena zabezpieczenie Rosji przed rewolucją dzięki zrealizowaniu w chłopskiej obszczinie ideałów zachodnich socjalistów. „Jużci, że w Rosji chłop syty nie będzie wołał tak, jak proletariusz głodny: chleba, ale biada, jeżeli go nie uprzedzą, a dopuszczą do tego, żeby on sam po wolność sięgał, bo stąd wyniknie bezprzykładna w dziejach rewolucja, i swoim ogromem, i swymi okrucieństwy. Zaprawdę niemożebnymi są w Rosji socjaliści, Fourierowie, Louis Blancowie i inni, ale dlatego, że tam właśnie jest pole dla Spartacusów i Pugaczowów". Takie pomyłki w piśmiennictwie, jak kaczka komunizmu w Rosji, puszczane w obieg przez Haxthausena czy Micheleta, a przede wszystkim fatalne błędy polityczne znamionują zachodnią nieznajomość Rosji.
Moskal wolnomyślny
Kamieński pyta więc, czy może „wolnomyślni Moskale" potrafią lepiej, trafniej uchwycić sedno prawdy o Rosji? Pod rozwagę bierze pisma Nikołaja Turgieniewa, Iwana Gołowina i Hercena. Cała trójka zna oczywiście znakomicie szczegóły rosyjskiego życia, nie potrafi jednak najczęściej, zdaniem Kamieńskiego, wywołać tego, co w tym życiu najistotniejsze, gdyż stanowi ono dla nich jedyny, naturalny układ odniesienia. To środowisko ich wychowało i nie potrafią spojrzeć nań z innej perspektywy. Zresztą rosyjscy emigranci nie tylko nie potrafią o swym kraju nauczać Europy, ale im nawet na tym nie zależy: czytelnik zachodni jest tylko świadkiem w sprawie, jaką toczą z rządem carskim. Jawność europejska jest dla nich jedynie środkiem nacisku na ten rząd. Można natomiast, zdaniem Kamieńskiego, badać poprzez pisma Turgieniewa, Gołowina, Hercena, kim jest „Moskal wolnomyślny", jak by ten naród cały wyglądał, gdyby go wyzwolić i przekuć na obraz i podobieństwo jego politycznych wychodźców? U wszystkich trzech dostrzega Kamieński współczucie dla Polski – objaw naturalnej wrażliwości rosyjskiego społeczeństwa, jak twierdzi, zachowując w pamięci stosunek prostego narodu rosyjskiego do polskich zesłańców i przywołując jeszcze raz legendę dekabrystów. Jednocześnie wszyscy trzej nie potrafią się rozstać z marzeniami o potędze rosyjskiego imperium, wielbią jej symbol – Piotra I. Dla Kamieńskiego jest to powód do zakwestionowania ich wolnomyślności, do wyciągnięcia także rozbudowanych wniosków w sferze politycznej: „Dla narodów są dwie drogi – wolności, która nie sprzyja podbojom, druga zaś zmysłowej wielkości, która się na nich wspiera; można by je zwać inaczej drogami cnoty i gwałtu. Tą ostatnią szła Rosja, potęga jej zewnętrzna opierała się na pognębieniu swobody Moskali. Pojmujemy, że można podziwiać jej postępowanie, które wydało znamienite następstwa, ale w takim razie nie trzeba się już przynajmniej chwalić wolnomyślnością, która nie może z takim sądem chodzić w parze. Zasady nie są zewnętrznym godłem, którego ludzie używać mogą wedle upodobania, do pokrycia swoich skłonności, ale one są prawidłem nieubłaganym, któremu poddawać je trzeba". Zdaniem Kamieńskiego Piotr nie nadał Rosji wielkości, bo dostąpiłaby jej i bez niego. Wynalazł tylko czy udoskonalił tę żelazną wolę, która ogromem poświęceń pokonuje każde trudności – stąd potworne marnotrawstwo sił Rosji (i tym większy powód do zdumienia nad ich ogromem). Car, który pozwoliłby odetchnąć narodowi, o ileż bardziej zwiększyłby potęgę swego państwa... Słowianofile, których Kamieński dostrzega i wyodrębnia w swej analizie, nienawidzą Piotra – ale tylko dlatego, że ubóstwiają Iwana (Groźnego). I oni poświęcają wolność narodu dla wielkości państwa. Przedmiotem sporu jest jedynie najdoskonalszy sposób umocnienia tej wielkości.
Podsumowując tę część swoich rozważań, Kamieński wyprowadza myśl, iż odrodzenie całego narodu rosyjskiego w duchu idei emigracji, którą ten naród wydał, jeśli w ogóle możliwe (tym zajmie się w dalszej części dzieła), przyniosłoby Polsce najpewniej jakieś zadośćuczynienie, Europie wróżyłoby natomiast jak najgorzej. Rosyjscy wrogowie caratu nie potrafią zrezygnować z przywiązania do myśli o imperialnej misji swojej ojczyzny, co stawia ich w otwartym konflikcie z podstawowymi interesami bezpieczeństwa Europy. Określeni przez system, przeciw któremu walczą, nie mogą pozbyć się ciężaru jego tradycji, nie są zdolni do całkowicie swobodnej analizy jego natury. Kto zatem, jeśli nie Zachód i nie rosyjscy wychodźcy, tłumaczyć może Rosję? „Piśmiennictwo przedstawia pojaw dotykalny niewspółmierności Zachodu i Wschodniej Słowiańszczyzny. Moskale nie zdołają Rosji nauczyć, krótko mówiąc dlatego, że nad nią nie górują. Cudzoziemcy także nie zdołają, dlatego że nie mogą w nią wniknąć. [...] Nie wał chiński rozdziela Zachód od Słowiańszczyzny, ale gorzej jeszcze, ale mgła ciemna: nawet dotykając się, jeszcze się nie widzą. [...] Widzieć, przejrzeć tę mgłę, oto jest pytanie żywotne, nie tylko dzisiejszej chwili. [...] Kto zdołałby rozproszyć tę mgłę niebezpieczną? Jest pewien naród, który łączy oba żądane przymioty, których dotąd nie widzieliśmy razem ze sobą – naród, który nad Rosją góruje i w nią wnika, wskroś niej widzi. Tym narodem jest Polska".