To kropka nad i, która daje większą swobodę. Nie muszę nic już udowadniać i przed nikim się tłumaczyć ze swojego dorobku naukowego. Mogę po prostu działać, być mentorem dla innych i ich wspierać, bo mam dużo większe możliwości zdobywania środków, wspierania i usuwania przeszkód. A to wszystko na pewno daje dużo wolności.
I jak tę wolność będziesz teraz wykorzystywał?
Mamy mnóstwo pomysłów na kolejne badania, szczególnie że mam pod sobą kilku doktorantów, a kilka osób z naszego zespołu jest na etapie robienia habilitacji. Jak najbardziej mamy więc co badać, składamy wnioski o granty i czeka nas sporo pracy. Pracy dydaktycznej jako takiej już się nie poświęcam, raczej mam za zadanie właśnie wspierać młodych naukowców, którzy oczywiście są często starsi ode mnie wiekiem (śmiech).
Często słyszę od młodych naukowców, że jak chce się robić karierę naukową, to warto wyjechać z Polski.
Na pewno warto wyjechać, ale może nie na stałe, bo czasami warunki uprawiania nauki w Polsce są przyjaźniejsze niż za granicą. W ciągu ostatnich 30 lat zmieniło się u nas naprawdę wiele. Młodzi naukowcy mają teraz dużo lepsze warunki, niż mieli nasi starsi koledzy. Są granty, staże zagraniczne, konferencje międzynarodowe. Oczywiście wszystko zależy od dziedziny naukowej, ale w medycynie nie mamy się czego wstydzić, szczególnie nasz krakowski ośrodek, który jest jednym z wiodących w Europie. Nie mamy na pewno żadnych powodów, by mieć jakieś kompleksy.
Alkohol. Problem polityczny
Choć na tle Europy nie wypadamy najgorzej – więcej od nas piją Czesi, Rosjanie, Niemcy – to spożywamy dziś 11 litrów czystego spirytusu na głowę rocznie. To więcej niż pod koniec epoki Gierka. Zaczynamy też pić wcześniej niż w PRL-u. Wiek inicjacji alkoholowej młodych Polaków obniżył się do 12 roku życia. Jak na problemy z alkoholem odpowiadają politycy? Jak wybuchła tzw. afera alkoholowa, jeden z pierwszych skandali politycznych po transformacji ustrojowej? Czym było korkowe? Czy wieloletnia walka z małpkami przyniosła efekty? Jak Kościół walczył z alkoholem i czy sam ma z nim problem? O tym z Elizą Olczyk, dziennikarką „Wprost”, autorką cyklu „Za kulisami III RP” na łamach „Plusa Minusa”, rozmawia Michał Płociński.
Pochodzisz ze Zborowic, małej miejscowości na Pogórzu Ciężkowickim. Trudno było ci się odnaleźć w Krakowie?
Ubłagałem rodziców, by już do liceum mnie tu wysłali. Już wtedy chciałem być lekarzem, chciałem dostać się na najlepszą uczelnię medyczną w kraju, a wiedziałem, że mogę tego nie osiągnąć, ucząc się w lokalnym liceum w Ciężkowicach. Wybrałem więc sobie Liceum Pijarów w Krakowie i jakoś w tym wielkim mieście musiałem się odnaleźć. Nie było wcale tak trudno.
Czyli tajemnica sukcesu prof. Hołdy polega na tym, że ty po prostu od samego początku dokładnie wiedziałeś, co chcesz osiągnąć?
Można tak powiedzieć. Zawsze lubiłem długofalowo planować, a że wytrwałości mi nie brakuje, to się udało. Trochę się w międzyczasie zmieniło, bo zamiast tylko lekarzem, zostałem także naukowcem. Zawsze stawiałem sobie ambitne cele i z uporem je realizowałem.
To pytanie, czy teraz, jak już osiągnąłeś szczyt kariery naukowej, jaką jest profesura, nie zabraknie ci trochę celu?
Szkolę się teraz na specjalistę kardiologa, więc jeszcze przede mną ta druga droga – skoro na tej naukowej już więcej stopni nie ma, to teraz czas na pracę kliniczną i drogę lekarską.
Czy polska nauka była gotowa na tak młodego profesora?
Musiałbyś spytać polską naukę (śmiech). Jedni byli, a inni nie. Tak to jest na pewno w każdym środowisku, bo w końcu gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie. Niektórzy chyba się z tym nie pogodzili i dalej uważają, że to hańba dla polskiej nauki, bo trzeba mieć siwą głowę, by zostać profesorem. Ale jest też wiele takich głosów, że wiek tu nie ma żadnego znaczenia, bo liczy się tak naprawdę dorobek naukowy, który dla 29-latka został zweryfikowany na takich samych zasadach, co dla 60-latka.
Mam wrażenie, że ludzi młodych, a nawet i tych obiektywnie w średnim wieku, dziś dużo bardziej się infantylizuje niż dawniej. Takie 20 lat temu dziennikarz w moim wieku, czyli 35-letni, był już uważany za poważnego człowieka, a ja w oczach kolegów wciąż jestem młodym dziennikarzem. To pewnie dlatego, że dłużej żyjemy, dłużej pracujemy i dłużej trwają kariery zawodowe.
To powiem ci, że jak Uniwersytet Jagielloński zrobił rozeznanie, czy na pewno jestem najmłodszym profesorem w historii polskiej nauki, z którego faktycznie wyszło, że po wojnie nie było młodszego ode mnie, to już kilku 31- i 32-letnich profesorów się tam przewinęło, więc te kariery naukowe wcześniej rzeczywiście były szybsze. 30-latkowie zostawali kierownikami katedr i nie była to żadna hańba dla uczelni. Teraz jest to nie do pomyślenia, ale myślę, że teraz znowu w polskiej nauce wzbiera fala 30-, 40-letniej „młodzieży”.
Dla ciebie to jest ważne, by teraz wypromować równie młodych profesorów i pokazać światu, że inni też mogą iść tą drogą, którą ty przeszedłeś?
Jak najbardziej. Cieszę się, że już kilka osób poszło moją ścieżką, jeśli chodzi o Diamentowy Grant. Chyba już cztery osoby po mnie zrobiły doktorat jeszcze w trakcie studiów magisterskich. To może niewiele, ale mam nadzieję, że dzięki temu, że ja ten szlak przetarłem, oni mieli już łatwiej. Mam nadzieję, że za kilka lat znajdzie się ktoś, kto zmierzy się z moim rekordem najmłodszej profesury.
Adam Gendźwiłł: Szukając bohaterów małych ojczyzn
Potrzeba dziś nowego rodzaju przywództwa, bardziej społecznika niż technokraty, by odnowić ideę samorządu, która ewidentnie jest na zakręcie. Model działania samorządu jako inwestora, który musi nadrobić zaległości, po prostu się kończy - mówi Adam Gendźwiłł, politolog i socjolog.
Jakie miałbyś rady dla naprawdę młodych naukowców, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z nauką?
Przede wszystkim, by zaczęli jak najszybciej. Niekoniecznie w docelowym obszarze badań, ale po prostu, by szybko się nauczyli, jak uprawiać naukę. I by znaleźli takiego mentora, który nie tyle będzie pomagał, ile nie będzie przeszkadzał. To znaczy, że będzie raczej im doradzał, niż prowadził ich za rączkę. Na pewno trzeba też gdzieś wyjechać. Nie musi to być długi staż, ale dobrze zobaczyć, jak naukę uprawia się w innych ośrodkach. I oczywiście warto nawiązać relacje, bo później takie międzynarodowe kontakty bardzo przyspieszają karierę. I trzeba szybko zdobyć pierwszy grant, a później to już grant rodzi grant. Ale jeśli pierwszego nie zdobędzie się szybko, to o bezproblemowej karierze naukowej można zapomnieć.
Mateusz K. Hołda (ur. 1992)
Lekarz, anatom, kardiomorfolog. 4 lipca 2022 roku został mu nadany tytuł profesora nauk medycznych. Związany jest z Katedrą Anatomii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.