Robert Mazurek: Świat to parszywe miejsce do życia

W zasadzie to powinni postawić im pomnik, proponowałbym jakąś wariację na temat błędnego rycerza. W czasach, gdy wszyscy wszystko lżą i są z tego dumni, oni proponują chronić. A jak przystało na wyznawców błędnego Ziobry, znają tylko jedną formę ochrony – wsadzanie do więzienia.

Publikacja: 15.07.2022 17:00

Robert Mazurek: Świat to parszywe miejsce do życia

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Wspominam to, bo pomysł Solidarnej Polski, by za obrazę uczuć religijnych karać dwoma, a czasem i trzema latami mamra, nie doczekał się żadnej debaty. No, chyba że za debatę uznać rytualne pomruki „O, oszołomy łeb podnoszą, co za debile”, którymi to pomrukami kwituje się w Polsce wszelkie pomysły tych spoza naszej bańki. Przykład pierwszy z brzegu – libki nie dyskutują z podatkowymi propozycjami partii Razem, tylko je wyśmiewają, bo to kretyni i komuniści.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Nieznanemu patriocie, naród

W każdym razie pomysłów ziobrystów nikt na poważnie nie skomentował, co najwyżej – nie bez racji – oskarżył ich o cynizm i o pukanie do wrót toruńskiej rozgłośni. A szkoda. Nie, nie dlatego, że na szczególną uwagę zasługują autorzy, ale dlatego, że z ochroną uczuć religijnych jest problem i to nie tylko w Polsce. Pytanie, jak pogodzić wolność słowa, jedną z najważniejszych wartości naszej cywilizacji, z odwiecznie chronionym prawem do wyznawania religii, jest pytaniem jak najbardziej zasadnym. Tu nie bez racji można by dodać, że bez tejże religii o żadnych swobodach obywatelskich – w tym wolności słowa – nie byłoby mowy, ale to zostawmy.

W każdym razie pytanie jest. W czasach ludzi kulturalnych – nie, żeby kiedyś takie były, to taka figura retoryczna – uznawano, że nie ma powodu, by szydzić z ludzkich przekonań, zwłaszcza tych, które są dla nich najświętsze. Owszem, można sobie zakładać Ligi Bezbożników i Wolnomyślicieli, można pokpiwać z dewocji, można wiele, ale w granicach dobrego wychowania, Dla tych, którzy tego pojęcia nie znali, wymyślono art. 196 kodeksu karnego i zapisano w nim, iż każdy, „kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. No, ale czasy przyszły nowe i przepis zasadniczo stał się przepisem martwym. Nie żebyśmy tak zgrzecznieli, wręcz przeciwnie, raczej nie boli nas wyszydzanie religii, różnych religii, dodajmy.

Pytanie, jak pogodzić wolność słowa, jedną z najważniejszych wartości naszej cywilizacji, z odwiecznie chronionym prawem do wyznawania religii, jest pytaniem jak najbardziej zasadnym. 

Zmiany zaszły tak daleko, że powoływanie się na przekonania religijne staje się w Europie myślozbrodnią. Doświadczył tego Rocco Butiglione, który przyznał, że dla niego jako katolika homoseksualizm jest grzechem. To wystarczyło, by nie mógł zostać unijnym komisarzem. Działo się to blisko 20 lat temu, a od tego czasu sprawy zaszły o wiele dalej. Dziś, w imię ochrony praw mniejszości, z debaty publicznej rugowane są tak ekstrawaganckie poglądy jak ten, iż mamy dwie płcie i możesz je sobie chirurgicznie czy farmakologiczne modyfikować, ale chromosomów nie zmienisz. Natura – Postęp 1:0? Tylko w obrębie logiki i świata zdrowego rozsądku, bo teraz, powtórzmy, trendy mamy nowe.

Powiedzmy sobie wprost – powrotów do starych, dobrych czasów, w których wszyscy się szanowali, panowie nosili meloniki, uchylając je na przywitanie, a kobiety całowano w rękę, nie ma. A nawet, jak piniendzy, nie ma i nie będzie. Nie da się też ochronić uczuć religijnych kodeksem karnym, nie tylko dlatego, że żaden TSUE na to nie pozwoli i możemy sobie wrzeszczeć wniebogłosy, że to pozatraktatowe czy bezprawne. Teraz wyzwaniem, panowie ziobryści, jest zagwarantowanie katolikom, szerzej, chrześcijanom prawa do wygłaszania swoich poglądów.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Burka wpada w koleinę

I poprawcie mnie, szanowni państwo, ale innego pomysłu niż oparcie się na bezwarunkowej wolności słowa nie widzę. Tak, zmieniłem lata temu zdanie i dziś uważam, iż tylko całkowita wolność słowa jest jedynym ratunkiem dla konserwatysty. Całkowita i bezwarunkowa, czyli z prawem nie tylko do szydery z religii, lecz i ze swobodą głoszenia nazizmu, komunizmu, antysemityzmu i wszelkich obrzydlistw tego świata. Tak w duchu poprawki do amerykańskiej konstytucji, na mocy której sąd musiał zgodzić się, by neofaszyści maszerowali w dzielnicy żydowskiej. Straszne? Owszem, ale generalnie świat to dość parszywe miejsce do życia. Problem w tym, że nie mamy żadnego innego.

Wspominam to, bo pomysł Solidarnej Polski, by za obrazę uczuć religijnych karać dwoma, a czasem i trzema latami mamra, nie doczekał się żadnej debaty. No, chyba że za debatę uznać rytualne pomruki „O, oszołomy łeb podnoszą, co za debile”, którymi to pomrukami kwituje się w Polsce wszelkie pomysły tych spoza naszej bańki. Przykład pierwszy z brzegu – libki nie dyskutują z podatkowymi propozycjami partii Razem, tylko je wyśmiewają, bo to kretyni i komuniści.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich