Dla Berlusconiego mecze z zespołem, któremu poświęcił jedną trzecią swego życia, będą wydarzeniem wyjątkowym. W kalendarzu zaznaczy je na pewno czerwonym kolorem. To będą niemal derby, stadion Brianteo od San Siro dzieli ledwie 25 km.
W Monzy jest więcej ludzi związanych z Milanem. Do Serie B wprowadzał ją Cristian Brocchi, poziom wyżej inny były piłkarz tej ekipy – Giovanni Stroppa. A mocarstwowe ambicje właściciela potwierdza fakt, że chciał zatrudnić również Sacchiego i Massimiliano Allegriego.
Bez tatuaży i kolczyków
Berlusconi popełnił w życiu wiele gaf, ale jako polityk wie, że nienagannym wyglądem i zachowaniem na pokaz można przykryć wiele wpadek. W Monzy stworzył swoisty kodeks etyczny, a na klubowym korytarzu kazał napisać: „Tu będzie romantycznie”.
Wymarzył sobie drużynę, w której piłkarze będą się schludnie ubierać, dbać o fryzury i przycinać brody, nie będą mieć tatuaży ani kolczyków. Na boisku mieli być dżentelmenami, sędziego traktować z szacunkiem, a rywali przepraszać po faulach. Rozdając autografy, mieli się podpisywać czytelnie, a nie bazgrołami. I zastanowić się dwa razy, nim w mediach społecznościowych zamieszczą posty i komentarze, które zaszkodziłyby klubowi.
Ktoś złośliwy mógłby podsumować, że powinni się zachowywać zupełnie inaczej niż ich szef, który w polityce grał nieczysto, lubił robić wokół siebie szum i szokować. I że z takimi wymaganiami powinien szukać kandydatów do zespołu wśród zakonników.
Berlusconiemu marzyła się też ekipa jednolita narodowo, złożona wyłącznie z młodych Włochów. Ale tę myśl szybko porzucił. Kiedy w 2020 roku Monza awansowała do Serie B, próbował nakłonić do przyjścia swoich byłych podopiecznych: Szweda Zlatana Ibrahimovicia czy Brazylijczyka Kakę. Ostatecznie skusił dwóch innych: byłego reprezentanta Ghany Kevina-Prince’a Boatenga i Mario Balotellego (obydwu w Monzy już nie ma). Raczej skandalistów niż grzecznych chłopców.
Włochów w drużynie jest dużo, ale to brodaty Duńczyk Christian Gytkjaer wprowadził ją do Serie A. Były napastnik Lecha Poznań, król strzelców Ekstraklasy, w wygranych dwustopniowych barażach zdobył aż pięć bramek. Berlusconi w dogrywce decydującego spotkania z Pizą szalał na trybunach, choć wcześniej kamery wychwyciły, jak ucina sobie drzemkę, co spowodowało, że natychmiast stał się bohaterem memów.
Gytkjaer był jednym z liderów Monzy, ale czy będzie nim również po awansie? Berlusconi zdaje sobie sprawę, że Serie A to zupełnie inna półka, że zespół potrzebuje poważnych wzmocnień, by pobyt na salonach nie był tylko epizodem, o którym wszyscy szybko zapomną.
Pomocne mogą się okazać wiedza i doświadczenie Gallianiego, który ma świetne rozeznanie na rynku. W Milanie znany był z niespodziewanych ruchów, dokonywanych często w ostatnich dniach transferowego okna. Berlusconi nie ukrywa, że przywitałby z otwartymi ramionami Balotellego, który przed rokiem przeniósł się do Adany Demirspor i strzelił w Turcji 19 goli. – Poprosiłem go, by wrócił i się z nami pobawił – przyznaje.
Berlusconi bawi się nieustannie niczym dziecko w piaskownicy. Nie stracił młodzieńczej fantazji i radości z życia. Wydaje się nieśmiertelny. Przetrwał atak szaleńca na wyborczym wiecu (złamał mu nos i wybił zęby statuetką mediolańskiej katedry), przeszedł operację na otwartym sercu i covid, który nazwał najbardziej przerażającym doświadczeniem. We wrześniu będzie obchodził 86. urodziny, ale wciąż snuje długofalowe plany.
– Jestem przyzwyczajony do wygrywania. Chcę zdobyć scudetto, a później triumfować w Lidze Mistrzów – deklaruje. I zapewnia, że plotki o tym, iż wkrótce sprzeda Monzę, by odkupić udziały w Milanie, są wyssane z palca.
Tuchel: Człowiek, który ograł Guardiolę
Kiedy pół roku temu z Paryża pozbywali się go katarscy szejkowie, pomocną dłoń wyciągnął rosyjski miliarder Roman Abramowicz. Dziś obaj triumfują. Thomas Tuchel – trener-poliglota, miłośnik kryminałów, fan tenisa, muzyki rockowej i hip hopu – przywrócił Chelsea blask i miejsce na futbolowym szczycie.