Całując po wygranym finale Ligi Mistrzów okazały puchar, być może pomyślał o tamtym dniu, w którym dostawał wypowiedzenie z Paris Saint-Germain. Może przypomniały mu się też inne trudne momenty, z którymi musiał się zmierzyć, by znaleźć się tego wieczoru w Porto.
To, gdy jako nastoletni obrońca nie dostał się do pierwszej drużyny Augsburga, kiedy w wieku 24 lat doznał poważnej kontuzji kolana i musiał przestać grać w piłkę, wreszcie, gdy studiując zarządzanie biznesem, zarabiał na życie w barze jako kelner.
Był koniec lat 90., pochodzący z małego bawarskiego Krumbach Tuchel rozważał porzucenie futbolu. Chroniczne uszkodzenie chrząstki stawu kolanowego przeszkadzało w powrocie do pełnej sprawności.
Ralf Rangnick – uznawany za ojca nowoczesnej niemieckiej piłki, twórca późniejszych sukcesów Schalke, Hoffenheim i RB Lipsk – był wówczas kierownikiem Stuttgartu. Tuchel poprosił go o możliwość trenowania z rezerwami klubu. Rangnick, widząc jego cierpienie, zaproponował, by spróbował swoich sił jako szkoleniowiec młodzieży. W 2000 roku Tuchel podjął się prowadzenia zespołu Stuttgartu do lat 14. Szybko wspinał się po szczeblach trenerskiej drabiny, wygrywając po drodze mistrzostwo do lat 19 – z Mainz i Augsburgiem.
W Moguncji nie obawiano się stawiać na młodą myśl szkoleniową. Drużynę do Bundesligi wprowadzał trzydziestoparoletni Juergen Klopp. Tuchel już pierwszy sezon zakończył na dziewiątym miejscu, drugi zaczął od siedmiu zwycięstw i pokonania Bayernu Monachium. Awansował do europejskich pucharów.