Robert Mazurek: Homofobi koszą trawę

Życie towarzyskie na naszej ulicy rozkwitło, odkąd zamieszkał z nami idiota. Ma wiele planów, a komunikuje się z nami, wypisując je na ścianie. Po tym, jak facet z gadającą papugą na ramieniu poszedł do więzienia, chucham na niego i dmucham.

Publikacja: 03.06.2022 17:00

Robert Mazurek: Homofobi koszą trawę

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Przyznać trzeba, że ulica nasza, choć niewielka i nieco na uboczu, zawsze nadążała za trendami. To u nas, pod warzywniakiem pani Wali – Ukraińcy na naszej ulicy mieszkają od przed wojny – rozlokowała swą bazę grupa naukowców Bogdana. Prowadzili oni już przed pandemią liczne badania, czasem, gdy nad ranem brakowało im na granta, grzecznie prosili, by poratować, a swą szczepionkę przyjmowali doustnie i są naszymi kandydatami do Nobla za udowodnienie, że covida można wykończyć etanolem. Celujemy w Nobla z medycyny, straż miejska uważa bowiem, że pokojowy im się nie należy, małostkowi siepacze.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Rezun z bilokacją

Geje z naprzeciwka się wyprowadzili razem ze swym chartem, ale dbamy o ich spuściznę. Ulica rozkwitła licznymi tęczowymi flagami i błyskawicami, wywołując balkonową kontrofensywę patriotów. Dziś jedni mają w oknach codziennie paradę równości, inni 11 listopada, a Marsz Niepodległości trwa u nas 365 dni w roku. Szczelnie się pozasłaniali, nie wiedzą, kiedy dzień, kiedy noc, ale ich nie niepokoimy. Uliczka, która zaczyna się sklepem monopolowym Carrington, a kończy Ewą Stankiewicz i prezydenckim ministrem, ma swoje prawa.

Jednak bez fałszywej skromności przyznać muszę, że jej serce bije u nas, w naszej kamienicy. Od niedawna mamy w sąsiedniej klatce cymbała tyleż patentowanego, co roszczeniowego. Zaczął od postulatu, by mu zrobić na podwórzu kontakt, co by sobie rower elektryczny mógł podładować. Nie wiedzieć czemu, zarząd wspólnoty uznał to za fanaberie, kosztowne w dodatku. Mój bohater napisał więc o tym na ścianie w bramie, tak po prostu flamastrem na murze. Kolejnym postulatem – z którym od razu pofatygował się do bramy, słusznie omijając zawistników z zarządu – jest rowerowa wiata, którą trzeba koniecznie postawić. Ładny ma charakter pisma, przyznać trzeba, ilustracje zamieszcza, jeszcze będziemy z tego dumni.

 Dziś jedni mają w oknach codziennie paradę równości, inni 11 listopada, a Marsz Niepodległości trwa u nas 365 dni w roku. Szczelnie się pozasłaniali, nie wiedzą, kiedy dzień, kiedy noc, ale ich nie niepokoimy.

Złowrogi zarząd jeszcze nie zamówił grafologa, bo ma ważniejsze sprawy na głowie – toczy się wszak bój o trawnik. Nasz gej z zarządu, ten co mieszka nad profesorem filozofii (też z zarządu), jest z frakcji trzaskowców i uważa, że kosić nie należy, bo nieekologicznie. Panie z korpo w klatce obok uważają jednak, że trzeba nam rabatek, więc kosić należy. Na razie homofobia zwycięża i skosiły. Chcą wydać 2500 zł na krzaki, więc żona mojej osoby odgraża się, że ona da dwa razy tyle, bylebym to ja wszystko zrobił, ale to dlatego, że chce się mnie z domu pozbyć. Głosu nie zabrał jeszcze pan od jazzu, który wypuszcza więcej dymu niż elektrociepłownia Siekierki, oraz jednooki muzyk rockowy. Rockman jest gitarzystą Bardzo Znanego Zespołu i ma, niestety, dwoje oczu, ale na jednym nosi opaskę jak pirat z bajki albo esesman z filmu, więc wszyscy myślą, że jest jednooki. Muzyka lubię tylko ja, choć muszę się z tym ukrywać, bo procesuje się ze wspólnotą.

Wszyscy odliczamy dni do powrotu z zakładu penitencjarnego pana Cześka, który trafił tam za niewinność. Pan Czesiek poszedł tam chyba ze swą wielką gadającą papugą, którą nosił na wątłym ramieniu, bo stworzenia od jakiegoś czasu nie słychać. Ulica znała go jako faceta z ptakiem, my zaś poznaliśmy inne jego talenty. Okazało się, że samowolnie poszerzył sobie piwnicę o kilka kolejnych pomieszczeń, budując podkop. Teraz ma pół podwórza, ale pod ziemią. Na co mu schron, nie wiadomo, ale nasz drogi sąsiad, choć lichej postury, ambicje ma wielkie. Chciał na ten przykład na dachu postawić podświetlaną figurę, o dziwo nie swoją. Obawiam się, że pomysł wraz z panem Czesiem kiedyś wróci.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Seneka szuka żony

Mnie pozostaje przyjaźń z brodatym filozofem, tym mieszkającym pod gejem, a nade mną, a którego uznaję za gatunek chroniony. Profesor jest na tyle szczególny, że jak zapukał do drzwi i otworzyła mu moja nastoletnia progenitura, to z rozpaczą przybiegła po mnie, bo nie wiedziała, o co filozofowi chodzi. A on napić się przyszedł. Aha, podobno w zeszłym tygodniu profesor po raz pierwszy w życiu powiedział k…a. Mówiłem, że ulica nasza idzie z duchem czasu.

Przyznać trzeba, że ulica nasza, choć niewielka i nieco na uboczu, zawsze nadążała za trendami. To u nas, pod warzywniakiem pani Wali – Ukraińcy na naszej ulicy mieszkają od przed wojny – rozlokowała swą bazę grupa naukowców Bogdana. Prowadzili oni już przed pandemią liczne badania, czasem, gdy nad ranem brakowało im na granta, grzecznie prosili, by poratować, a swą szczepionkę przyjmowali doustnie i są naszymi kandydatami do Nobla za udowodnienie, że covida można wykończyć etanolem. Celujemy w Nobla z medycyny, straż miejska uważa bowiem, że pokojowy im się nie należy, małostkowi siepacze.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi