Tak rok temu minister sprawiedliwości komentował sprawę, którą Fundacji Lux Veritatis wytoczyło Stowarzyszenie Watchdog Polska. Od pięciu lat nie mogło się ono doprosić od fundacji Tadeusza Rydzyka informacji na temat otrzymanych przez nią środków publicznych. Gdy stowarzyszenie walczyło o prawo obywateli do informacji na temat publicznych pieniędzy, Zbigniew Ziobro robił, co mógł – i zdecydowanie więcej niż jako urzędujący minister sprawiedliwości powinien – żeby nie pozwolić obywatelom poznać szczegółów transferów, które szły do wpływowego redemptorysty choćby z Funduszu Sprawiedliwości.
Czytaj więcej
Henryk Kowalczyk: „To, że w Polsce nie ma obozów dla uchodźców, to właśnie zasługa polskiego rządu".
Gdy więc dzisiaj ziobryści odkurzają lex Woś, na dodatek w jeszcze gorszym wydaniu niż poprzednie, to na pewno nie dlatego, że nagle zostali zwolennikami jawności organizacji pozarządowych, bo Solidarna Polska jest ostatnią partią, która ma mandat do haftowania jej na swoich sztandarach. Niedawno – po sześciu latach od pierwszego zapytania – zapadł prawomocny wyrok we wspomnianej sprawie. Skazujący, bo wbrew temu, co teraz usłyszycie od ziobrystów, mamy system prawny pozwalający dogłębnie kontrolować organizacje pozarządowe, także ich finansowanie. Jedyne, czego brakuje, to pomysłu na skuteczne zniechęcanie do wspierania organizacji niewygodnych dla władzy – a taki właśnie efekt mrożący wywoła obowiązek ujawniania danych darczyńców i wszystkich podmiotów, z którymi organizacja ma jakiekolwiek umowy.
Skazujący, bo wbrew temu, co teraz usłyszycie od ziobrystów, mamy system prawny pozwalający dogłębnie kontrolować organizacje pozarządowe, także ich finansowanie.
Jeśli więc dzisiaj partia Zbigniewa Ziobry odkurza wzorowany na rozwiązaniach wprowadzonych w Rosji i na Węgrzech projekt stygmatyzowania organizacji pozarządowych finansowanych przez cudzoziemców, to ja mam tylko jedno pytanie – durnie czy cynicy? Komu zależy na podważeniu zaufania do organizacji pozarządowych akurat teraz, gdy tyle z nich jest zaangażowanych we wspieranie ukraińskich uchodźców, także dzięki środkom płynącym z zagranicy? Kto uznał, że wojna u sąsiada to najlepszy moment na ponowne otwarcie jednego z krajowych i unijnych frontów? Czy nie jest może tak, że ziobryści chcą tym projektem rozegrać opozycję i rzucając ewidentny, nieakceptowalny i niewdrażalny gniot liczą na stworzenie wrażenia, że to opozycja i organizacje nie chcą transparentności, o którą minister Ziobro tak walczy? Tupet, z jakim najmniej transparentne w wydawaniu środków publicznych ministerstwo bierze się za rozbieranie organizacji, budziłby politowanie. Gdyby nie budził obrzydzenia.