Jarosław Kaczyński z Mateuszem Morawieckim, jadąc w ostatni wtorek do ostrzeliwanego Kijowa, zalicytowali wysoko. Można snuć brzydkie podejrzenia o polityczne kalkulacje. Ale one będą obecne zawsze, przy każdym ruchu polityków. Ja akurat wiem, że obaj kierowali się co najmniej w tym samym stopniu geopolitycznym przekonaniem i etyczną powinnością, co względem na sondaże.
Skądinąd ta dyskusja o tyle nie ma większego sensu, że trudno mi sobie wyobrazić współczesnych zachodnich polityków (w każdym razie ich znaczącą większość) ponoszących jakiekolwiek fizyczne ryzyko, dla choćby cynicznego celu. Można się cieszyć, że premierzy Czech i Słowenii bardziej są podobni do Polaków niż do standardowych „Europejczyków", zwłaszcza że ich polityczne korzyści na użytek rynku wewnętrznego są nawet mniej oczywiste niż naszej dwójki.
Czytaj więcej
Andrzej Duda rozumie, że wobec grozy współczesnego wyzwania nie można powielać ciasnoty podejścia rządów sanacyjnych, które aż do wybuchu wojny nie szukały porozumienia z opozycją. Na ile starczy mu siły i cierpliwości, aby popychać polskie życie publiczne w lepszym kierunku?
Zamykanie tematu
Polscy liderzy zalicytowali wysoko, bo niezależnie od wielu innych kontekstów po wszystkich swoich ostatnich kłopotach i koszmarnych nieraz wpadkach bardzo utrudnili sytuację swoim krytykom. Tuż przed wieścią o tym, że Kaczyński pomknął pociągiem do Kijowa, filozofka Magdalena Środa wezwała go wrzaskliwie do aktywności. No to ją pokazał. Już po ogłoszeniu wieści o tej wyprawie opozycja zareagowała dezorientacją. Naczelny „Newsweeka" Tomasz Lis nadal nazywa premiera i lidera PiS „oprawcami demokracji", a na forach liberalnych mediów anonimowi internauci życzą im śmierci. Mocniej brzmi jednak teraz głos przeciwnika obecnej władzy, producenta filmowego Macieja Strzembosza, który wezwał do wyciszenia sporów, a w każdym razie znaczącego obniżenia ich temperatury. Opozycyjni politycy ograniczają się do zdawkowych, ale jednak komplementów wobec kijowskiej misji.
Kaczyński z Morawieckim uciekają do przodu nie tylko przed wcześniejszymi problemami: inflacją, wadami Polskiego Ładu, utratą europejskich pieniędzy, oporu ideologicznego wobec ich poczynań. To także próba zamknięcia czasem absurdalnej przekomarzanki, kto i czemu zawinił w relacjach z Putinem i jego sojusznikami. Tę wojnę uprawiają skądinąd obie strony. Właśnie w odpowiedzi na wypominanie PiS-owi Viktora Orbána zaczęło krążyć w sieci zdjęcie Donalda Tuska z liderem węgierskiego Jobbiku. Szef PO pokazał się z nim przy okazji wiecowania z węgierską opozycją. Przekonywano, że ongiś nacjonalistyczny Jobbik jest jeszcze bardziej uległy wobec Rosji niż Fidesz Orbána.