Był ciepły, czerwcowy wieczór, gdy Benito Mussolini w loży honorowej uścisnął dłoń Ivana Eklinda. Może dziękował sędziemu, że tydzień wcześniej przymknął oko, gdy Enrique Guaita wepchnął piłkę do siatki razem z bramkarzem Peterem Platzerem, a może dawał mu do zrozumienia, że wdzięczność za pomoc gospodarzom mundialu wyrazi po finale. Nie zawiódł, a gospodarze po dogrywce zostali mistrzami świata. Nawet polski tygodnik „Raz dwa trzy" pisał później, że „Eklind miał włoskie oczy".
Mecz z Czechosłowacją odbył się na Stadionie Narodowej Partii Faszystowskiej w Rzymie. Był rok 1934. Symbole polityczne nie ominęły oficjalnych turniejowych plakatów, znaczków pocztowych, a nawet papierosów. Jasne było, kto gospodarzy mundialowi. Mussolini pojawiał się na trybunach, piłkarze salutowali i oddawali mu cześć, a nad organizacją imprezy czuwała rządowa komisja.
Stawką finału były dwa puchary – nie tylko Złota Nike Julesa Rimeta, która kilka lat później miała spędzić wojnę w pudełku po butach pod łóżkiem teściowej jednego z włoskich działaczy, ale także potężny, podobno aż sześciokrotnie większy Puchar Duce. Piłkarze dali podczas mundialu twarz politycznej propagandzie, a sam Mussolini kilka dni po zakończeniu turnieju spotkał się w Wenecji z Adolfem Hitlerem. Obaj obiecali sobie wówczas wzajemne wsparcie.
Minęły dwa lata, a olimpijczyków pozdrawiał już sam Hitler. Joseph Goebbels przekonywał, że narodowy socjalizm to idea zdolna porwać cały świat, a najlepszą drogą do jego doświadczenia będzie odwiedzenie Berlina przy okazji igrzysk. Pewnie nie spodziewał się, że kanclerz Rzeszy będzie musiał przełknąć pozdrowienia od czterokrotnego złotego medalisty, amerykańskiego biegacza Jesse'a Owensa, choć sam uważał ciemnoskórych za „potomków mieszkańców dżungli".
Jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk nie brakowało głosów nawołujących do bojkotu. – Ani Amerykanie, ani reprezentanci żadnego innego kraju nie powinni brać udziału w imprezie organizowanej przez nazistowskie Niemcy, aby sprzeciwić się pogardzie wobec fair play oraz wykorzystywaniu sportu w plugawych celach – grzmiał Ernest Lee Jahncke, za co został wyrzucony z MKOl-u. Zastąpił go Avery Brundage, który wiele lat później został szefem organizacji.