Gdy na ogromnym ekranie w studiu telewizji NTW pojawiła się Maria Zacharowa, goście programu „Moja prawda" przerwali dyskusję i skupili uwagę na niej. Prowadzący poprosił rzeczniczkę rosyjskiego MSZ o komentarz w sprawie sytuacji w Donbasie i zarządzonej przez tamtejsze samozwańcze władze ewakuacji cywilów. Zacharowa podniesionym głosem, mocno gestykulując, zaczęła mówić o piekle, w jakim żyją ludzie na tych terenach. Uderzając pięścią w stół, zarzuciła ukraińskim władzom tłamszenie rosyjskiego języka w Donbasie oraz próby narzucania „kulturowej jedności".
Wreszcie wytoczyła najcięższe działa. „Sytuacja nie jest podobna do ludobójstwa. Tam mamy do czynienia z ludobójstwem. Może nie w takiej skali jak w Afryce, ale, przepraszam, czy mamy operować liczbami, jeśli od siedmiu lat giną dzieci, kobiety, ludność cywilna" – powiedziała rzeczniczka, okazując coraz większe zdenerwowanie. Winą za sytuację w regionie obciążyła Kijów. Na zakończenie przypomniała ukraińskim władzom, że „demokracja to rządy większości, ale ochrona praw mniejszości". Ta scena z połowy lutego świetnie pokazuje sposób pracy i retorykę Zacharowej, która stała się centralną figurą w rosyjskiej maszynie propagandowej.
Kpiny i flirty
Mimo że Zacharowa nie czuje się pionierką, a feminizm i kwestie równouprawnienia płci uważa za zachodni wymysł, to od czasu, gdy w 2015 roku została pierwszą w historii kobietą na stanowisku rzecznika rosyjskiego MSZ, jest wpływową postacią w resorcie tradycyjnie zdominowanym przez mężczyzn. – Wzmocniła pozycję ministerstwa spraw zagranicznych na politycznej mapie. Nie można ignorować tego, co mówi i jak to mówi. Jej poprzedników obowiązywały jakieś ograniczenia, jeśli chodzi o to, w jaki sposób może się wypowiadać rzecznik – mówi „Plusowi Minusowi" proszący o zachowanie anonimowości doświadczony dziennikarz, przez lata pracujący w Moskwie.
Za swój pierwszy cel Zacharowa obrała modernizację ministerialnej służby prasowej. Wprowadziła zwyczaj cotygodniowych briefingów dla mediów, które często przypominają show albo stand-up. Do lamusa odeszły suche statystyki rodem z czasów radzieckich. Zastąpił je bombastyczny język i nierzadko niewybredne żarty. – Większość rzeczników przed nią była anonimowa. Z pozbawioną wyrazu maską aparatczyka odczytywali komunikaty. Ona jest inna. Wykreowała się na postać, która rozmawia ze światem w imieniu Rosji, która publicznie ogłasza pretensje do Zachodu o to, że ten nie szanuje Moskwy. Potrafi się też jednak uśmiechnąć, zagadnąć, a czasami nawet flirtować – mówi „Plusowi Minusowi" Zygmunt Dzięciołowski, dziennikarz, znawca rosyjskich mediów oraz były szef londyńskiego portalu open Democracy Russia.
Jeden z jej legendarnych już „występów", który w internecie obejrzały setki tysięcy osób, miał miejsce w 2017 roku. Wówczas podczas konferencji prasowej fiński dziennikarz Erkka Mikkonen zapytał Zacharową o prześladowania społeczności LGBT w Czeczenii. Rzeczniczka zamiast do niego zwróciła się bezpośrednio do rządzącego Czeczenią w brutalny i dyktatorski sposób Ramzana Kadyrowa. – Panie Kadyrow, w dzisiejszym briefingu uczestniczy przedstawiciel fińskiej telewizji. Czy mógłby pan zorganizować dla niego wycieczkę do Czeczenii, podczas której może znajdzie odpowiedzi na nurtujące go pytania – powiedziała.