Kornel Filipowicz (1913–1990) „był doceniany, ale jednak ciągle pozostawał na uboczu głównego nurtu literackiego: autor gatunku mniej popularnego – opowiadań, twórca krakowski, partner »naszej noblistki« Wisławy Szymborskiej" – przyznaje Sobolewska.
Szymborska pojawia się na 313 stronie 382-stronicowej biografii. Zobaczyła go po raz pierwszy w stołówce Domu Literatów na Krupniczej w Krakowie. Był to rok 1946 („Myślę, że dopóki byłam w partii, nic między nami nie było możliwe"). Pierwsze listy wymienili w 1966 r. – „korespondencja z Wisławą nie ma w sobie tak wielkiego napięcia jak listy z Jaremianką" – przyznaje autorka. „Kiedy się na nich patrzyło, nikt by się nie domyślił, że są razem, zachowywali się jak starzy znajomi, a potem każde wracało do swojego domu" – ocenia Ewa Lipska. Filipowicz zaraził Szymborską miłością do natury i wielogodzinnym siedzeniem na rybach, ona jego nie zdołała przekonać do Tomasza Manna, wolał Adolfa Dygasińskiego. W jego opowiadaniach trudno znaleźć jej portret, a „z wierszy poświęconych Kornelowi można by ułożyć osobny tom". On nie zajmuje się jej wierszami, ona przy wielu okazjach wychwala jego osobę i twórczość. Z drugą żoną Marią Próchnicką nigdy się nie rozwiódł, choć mieszkali osobno. Podobnie jak w przypadku Szymborskiej, której nie przedstawił zresztą młodszemu synowi. Ostatnią jego wolą był pochówek obok pierwszej żony – Marii Jaremy. „Wiele kobiet należało do mnie, ale ja należałem tylko do jednej" – zanotował w latach 60.
Dwoma synami: Aleksandrem (z małżeństwa z Jaremianką) i Marcinem (z małżeństwa z Marią Próchnicką), nie zajmował się prawie wcale. Nie mieszkał ani z jednym, ani z drugim. Ich wspomnienia na temat ojca są bardzo przykre.
Małomówny. Przyjaciele zapamiętali go jako „kogoś z wielkim poczuciem humoru, kto potrafi mówić żarty z grobowym wyrazem twarzy". Zamiłowany numizmatyk i majsterkowicz. „Kornel to nie intelektualista – to jest człowiek niewyspecjalizowany, hobbysta, pisanie to jedno z nich" – oceniał go Artur Sandauer. Rozpoczętych na wydziale biologii studiów nie skończył. Przed wojną wstąpił do Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej związanej z PPS-em. Po wojnie nie wstąpił do partii, ale w duchu zawsze czuł się socjalistą.