18 marca 1921 roku w łotewskiej stolicy podpisano traktat ryski, który zakończył wojnę polsko-bolszewicką i wyznaczył granicę II Rzeczypospolitej. Dokument ostatecznie pogrzebał koncepcję federacyjną Józefa Piłsudskiego, ale też pokrzyżował niepodległościowe aspiracje Białorusinów i Ukraińców. Rozwiane zostały kruche nadzieje na całkowite rozbicie Armii Czerwonej w sojuszu z „białą" Rosją. Carscy generałowie ślepo wierzyli w możliwość uratowania imperium, nie traktowali młodego państwa polskiego poważnie i nie dawali mu szans. Podobnie jak Lenin, który zawierając pokój z Warszawą był przekonany, że nowe granice Polski nie będą trwałe i że za jakieś pięć lat cała Europa i tak będzie przefarbowana na „czerwono". Po części miał rację. Po niespełna dwóch dekadach Europa stała się co prawda brunatno-czerwona, a Polska znalazła się pod okupacją.
Zarysy nowego wolnego państwa powstawały już poza jego granicami, podobnie jak fundamenty nowej polityki zagranicznej. Koncepcję tej wschodniej najtrafniej sformułowali na łamach paryskiej „Kultury" Jerzy Giedroyć wraz z Juliuszem Mieroszewskim – suwerenność Ukrainy, Litwy i Białorusi sprzyja niepodległości Polski, lecz ich zdominowanie przez Rosję otwiera drogę do zniewolenia także Rzeczypospolitej. Litwa i Polska są dziś częścią Unii Europejskiej. Ukraińcy i Białorusini, po stu latach od podpisania traktatu ryskiego, wciąż walczą o wolność, licząc na wsparcie Warszawy. A co z Rosją? Polska jest dzisiaj gdzieś na peryferiach zainteresowań tamtejszych polityków, również tych przeciwnych Putinowi.
Trójkąt Lubelski
Ponad 100 lat po klęsce Imperium Rosyjskiego i 30 lat po upadku Związku Radzieckiego w Kijowie nadal ostrzegają Europę przed ekspansją Rosji. – Ukraina i wszystkie kraje w naszym regionie wciąż walczą o swoją niepodległość – przekonywał ostatnio na łamach „Rzeczpospolitej" Ołeksij Reznikow, wicepremier rządu w Kijowie. Wie, o czym mówi, bo zajmuje się terytoriami okupowanymi przez armię rosyjską, czyli Krymem i Donbasem. Pracuje nad planami reintegracji tych terenów, na razie w bardzo odległej perspektywie. Nad Dnieprem nie mają dzisiaj wątpliwości co do tego, że kluczem do rozwiązania problemów Ukrainy są czasochłonne reformy i zaawansowana integracja z Unią Europejską. A droga do wspólnoty prowadzi ich zdaniem właśnie przez Polskę.
– Już na początku tego wieku Polska stała się dla Ukrainy przykładem skutecznej integracji europejskiej, skutecznych reform. Warszawa dała nam dobry przykład tego, jak i w jakim kierunku trzeba się rozwijać. Z kolei szybkie zwiększenie liczby Ukraińców pracujących nad Wisłą również przełożyło się na pozytywny wizerunek Polski na Ukrainie. Wielu moich rodaków na własne oczy doświadczyło tego, jak się żyje i jak się pracuje w Polsce. Przekonali się też, że skala korupcji nad Wisłą jest nieporównywalnie mniejsza – mówi „Plusowi Minusowi" Wołodymyr Fesenko, czołowy kijowski politolog. – Nawet za rządów Wiktora Janukowycza (zbiegłego do Rosji po rewolucji w 2014 roku –red.) mieliśmy dobre relacje z Polską. Od lat była uważana za adwokata Ukrainy w Europie. Ale atmosfera tych relacji nieco się pogorszyła, gdy obecne władze w Warszawie zaczęły akcentować bolesne momenty wspólnej historii. Poza tym ochłodziły się relacje władz Polski z UE, co też nie było na rękę Ukrainie. Kijów coraz częściej rozmawia z Brukselą bezpośrednio, ale Polska i państwa bałtyckie, a w szczególności Litwa, nadal są głównymi partnerami Ukrainy w UE – podkreśla.
Jego zdaniem wspieranie niepodległego i europejskiego państwa nad Dnieprem leży w interesach Warszawy. – Ukraina stała się dla Polski dostawcą siły roboczej. To m.in. dzięki temu w ostatnich latach Polska mogła się szczycić wzrostem gospodarczym. Ukraińcy uzupełnili lukę na rynku pracy w Polsce, która powstała w wyniku wyjazdu polskich pracowników do innych państw UE. Ale nie chodzi tylko o to – mówi Fesenko. – Tworząc Partnerstwo Wschodnie, Polska zapowiadała się na regionalnego lidera, głównego moderatora wschodniej polityki Unii Europejskiej. To miało ogromne znaczenie geopolityczne przede wszystkim dla Warszawy, zwiększyło jej rolę w światowej polityce.