W polityce już tak jest, że jeśli jakiś temat zbyt długo traktuje się jako dogmat, w końcu ktoś go zakwestionuje. Samonapędzająca się radykalizacja polityki sprawia, że prędzej czy później ktoś zaczyna podważać odwieczne prawdy, by się odróżnić od innych. Podobnie jak zbyt długie tłumienie emocji może doprowadzić do wybuchu, tak niemówienie na pewne tematy w polityce sprawia, że powracają one z nową mocą.
Ale to nie tylko radykalizm sprawia, że w debacie publicznej pojawiają się tematy, o których podnoszeniu dawniej nikt nie myślał. Gdy w dorosłość wkraczają młode pokolenia, nie traktują one zastanej rzeczywistości jako niezmiennej i mają śmiałość zadawać pytania, których stawianie 20 lat temu byłoby dowodem szaleństwa. I tak dziś pytamy o to, czy nasza transformacja mogła się potoczyć zupełnie inaczej; czy rzeczywiście duża część rynku medialnego musi być własnością przedsiębiorstw zagranicznych; dlaczego przez 27 lat nikt nie przeprowadził głębokiej reformy sądownictwa w Polsce i nie doprowadził do jego odcięcia od wymiaru sprawiedliwości z czasów PRL... Nic więc dziwnego, że pojawiają się też pytania o to, jaka powinna być nasza obecność w Unii Europejskiej.
Jednak z faktu, że po kilkunastu latach członkostwa zaczynamy się zastanawiać, czy UE nam się podoba i czy nie da się jej trochę zmienić, wcale nie wynika, że oto w Polsce rozpoczął się polexit. Wręcz przeciwnie – można odnieść wrażenie, że ten, kto o nim mówi, chce jakąkolwiek debatę o Unii uniemożliwić. Gdy w debacie pojawia się słowo „polexit", nie ma miejsca na myślenie o tym, jaką Unię byśmy chcieli współtworzyć. Jeśli straszy się polexitem, stawia się alternatywę: albo bierzecie Unię taką, jaka ona jest – bez gadania, albo dojdzie do rozwodu Polski ze Wspólnotą.
Lekcja realizmu
Od dłuższego czasu można zaobserwować w Polsce swoiste rozczarowanie Europą. Rozczarowanie to często mylone jest z niechęcią wobec Wspólnoty Europejskiej. To jednak zupełnie inne pojęcia. Warto być precyzyjnym, jeśli chodzi o język. Rozczarowanie to odczarowanie, koniec pewnego czaru, kryzys ekstatycznego podejścia, a więc swego rodzaju kryzys wiary. Zaczarowanie, ale i rozczarowanie, choć są stanami emocjonalnymi, odzwierciedlają jednak stosunek do pewnych wartości.
Zaczarowanie Zachodem i Europą było czymś zupełnie oczywistym dla narodu, który skazany został pod koniec II wojny światowej na zniewolenie w bloku sowieckim. Nic więc dziwnego, że wiara w Europę wybuchła ze zwielokrotnioną siłą po upadku komunizmu. Europa stała się jedynym punktem odniesienia. Polacy zaczęli wyznawać wiarę w Zachód i w zachodnią Europę. Idea europejska stała się główną ideą łączącą wszystkie strony sceny politycznej.