Od dawna już się zastanawiam, i nie raz o tym pisałam, jak to się stało, że kilkaset lat polityki Imperium Rosyjskiego, Związku Sowieckiego i Federacji Rosyjskiej wobec Polski zeszło na dalszy plan, natomiast stosunek do Niemiec doszedł do takiego momentu, że gazeta codzienna zamieszcza wielki tytuł „Niemcy pod rękę z Putinem".
Czytaj więcej
Kilka dni temu, rozmawiając z Anitą W., zdałam sobie sprawę, nie po raz pierwszy zresztą, że wśród nas jest tyle osób skromnych i dyskretnych, że tylko ich najbliżsi przyjaciele i rodzina wiedzą, co oni kiedyś robili i zrobili, żeby, jak to się wtedy mówiło, „Polska była Polską". A robili to dlatego, że uważali, że tak trzeba, tak jest przyzwoicie, nawet jeśli niebezpiecznie.
Warto zwrócić uwagę, że to nie „Niemcy pod rękę z Rosją", nie „Olaf Scholz pod rękę z Putinem", ale całe Niemcy z tym okropnym Putinem, który jednak nie jest Rosją. Oczywiście, Rosji na rękę jest taka kampania w Polsce, ale za większością tych elementów aktywnej propagandy nie stoją bezpośrednio agenci rosyjscy, ale entuzjaści tej, a nie innej opcji politycznej w Polsce, czytelnicy tej, a nie innej gazety i przede wszystkim niedouczeni maniacy wypowiadania się jako eksperci w każdej sprawie. Polityka „active measures", czyli bezpośrednich środków, z których zasłynął Związek Sowiecki, a który kontynuuje Rosja, jest bardzo sprytna. Antyniemiecka propaganda nie jest więc w oczywisty sposób prorosyjska. To byłoby już zbyt grubymi nićmi szyte. Jest przede wszystkim antyzachodnia, bo Zachód nas zawsze zdradzał i tylko czeka na to, by zrobić to ponownie; jest antynatowska, bo NATO jest rozbite, niezdolne do niczego i tylko by chciało wycofać z Polski swoje siły; jest antyamerykańska, bo administracja prezydenta Bidena jest zbyt słaba, by cokolwiek zadecydować – Trump to by im dopiero pokazał...; i jest antyunijna, bo ta Unia to tylko marzy o tym, by Polsce zaszkodzić.
Warto zwrócić uwagę, że to nie „Niemcy pod rękę z Rosją", nie „Olaf Scholz pod rękę z Putinem", ale całe Niemcy z tym okropnym Putinem, który jednak nie jest Rosją.
I w ten oto sposób ta mentalność spotyka się z mentalnością dominującą od zawsze w Rosji: że wszyscy są przeciwko nam, że jesteśmy okrążeni przez wrogów i nikt nas nie rozumie. Słuchając rosyjskich polityków, można by sobie wyobrazić, że Rosja otoczona jest zewsząd wrogimi siłami NATO. W rzeczywistości granice lądowe Rosji wynoszą prawie 20 tys. km, z czego tylko jedna szesnasta – 1215 km– to granice z pięcioma państwami należącymi do NATO. 200 km to północna granica z Norwegia, a niewiele ponad 200 km to granica z Polską. Albo jestem bardzo nieuważna, albo Polska nie podniosła, nawet ostatnio – w sprzyjającej temu atmosferze – sprawy Kaliningradu i zagrożeń wypływających ze zmilitaryzowanej enklawy rosyjskiej. Rosja podaje, że stacjonuje tam sto tysięcy żołnierzy, ale wedle obserwatorów zachodnich – dwa razy tyle. Po co? – można by spytać.