Leszek Jażdżewski: Postępowość Polaków jest bezobjawowa

W Polsce jest sporo wyborców liberalnych obyczajowo, ale lewica ich nie potrafi przygarnąć, bo mentalnie stała się Partią Razem. Buduje własną tożsamość na hejcie do tzw. libków czy małych firm, które nazywa „biedafirmami". To problem, bo jej słabość rzutuje na całość obozu opozycyjnego - mówi Leszek Jażdżewski, publicysta.

Aktualizacja: 24.01.2022 15:38 Publikacja: 21.01.2022 10:00

Leszek Jażdżewski: Postępowość Polaków jest bezobjawowa

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Wittman

Plus Minus: Lubisz w ogóle pomniki?

Jeśli są ładne, to czemu nie. Albo o jakiejś historycznej wartości: Kopernik, Mickiewicz... Natomiast nowe, przyznam, niespecjalnie mnie kręcą, bo rzadko udają się artystycznie.

To czemu chcesz to zrobić Leszkowi Balcerowiczowi, by ktoś go wydłubał?

Liczę, że trafi na lepszego rzeźbiarza niż Lech Kaczyński czy Karol Wojtyła (śmiech). A jeśli nie pomnik, to może chociaż jakaś szkoła ekonomiczna albo ulica.

Pomnik Balcerowicza to chyba powinniśmy postawić jakoś prywatnie?

Zdecydowanie (śmiech). I myślę, że akurat z tym nie byłoby najmniejszego problemu. Na szczęście Leszek Balcerowicz jest w dobrej kondycji, tak że pewnie z tym upamiętnianiem jeszcze musimy poczekać.

Masz słabość do niego, bo to twój imiennik?

Ze znanych imienników punktem odniesienia był dla mnie przede wszystkim Leszek Kołakowski, którego miałem zaszczyt poznać, a co do reszty, to szanuję ich, ale zachowuję odrębność.

Po co więc chcesz stawiać pomnik Balcerowiczowi, skoro się z nim nie zgadzasz? To postać z roku na rok coraz bardziej kontrowersyjna.

Pokaż mi postać np. z 20-lecia międzywojennego, która nie jest kontrowersyjna. I nie mówię tylko o Romanie Dmowskim, który miał skrajnie antysemickie poglądy, ale przecież taki Józef Piłsudski też mocno dzielił Polaków. Ze współczesnych pomimo słabej prezydentury i kontrowersyjnych wypowiedzi, bez cienia wątpliwości na pomnik zasługuje Lech Wałęsa. Bo jeśli mamy już kogoś upamiętniać, to ludzi, którzy mają historyczne zasługi dla kraju. Nie mam wątpliwości, że Jacek Kuroń, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Balcerowicz i Adam Michnik też doczekają się swoich ulic, szkół, parków i pomników.

Czyli nie chodzi o konkretne zasługi, ale ogólnie o role, jakie przypadły im w czasach transformacji?

To oni stworzyli wolną Polskę. Socjalizm zbankrutował moralnie i politycznie, dlatego oni musieli budować nowy system – i to nie w warunkach cieplarnianych, tylko podczas pożaru, a przy każdym gaszeniu pożaru są straty. Nieuczciwość debaty o transformacji polega na tym, że pretensje wnosi się pod adresem strażaków, a nie podpalaczy. Tymczasem to socjalizm, a nie transformacja, jest winny kryzysu po demokratycznym przełomie 1989 r.

Ale czy ta debata rzeczywiście jest tak przechylona w stronę ofiar transformacji? Bo mam wrażenie, że przez wiele lat ten temat praktycznie nie istniał w tzw. mainstreamie.

Krytyka transformacji jest bardzo głośna co najmniej od pierwszego rządu PiS. W 2006 r. Andrzej Lepper, najgłośniejszy krytyk Balcerowicza, nie był już żadnym antysystemowcem, tylko wicepremierem. I te argumenty padały z trybuny sejmowej i ław rządowych. Kurs otwarcia na światową gospodarkę, jaki wytyczył Balcerowicz, był i jest dla Polski racjonalny, dlatego przez wiele lat nikt nie próbował od niego odchodzić. Polska jest w absolutnej czołówce krajów, które w ostatnich 30 latach najbardziej skorzystały na globalizacji. Ale z drugiej strony nasz kraj nie jest żadnym liberalnym rajem – jak twierdzą dziś krytycy kapitalizmu. Nie trzeba Polskiego Ładu, by stwierdzić, że cała ta nasza biurokracja nie ma wiele wspólnego z liberalnymi ideałami.

Od 30 lat o niczym tak gorliwie się u nas nie dyskutuje, jak o ułatwianiu życia przedsiębiorcom.

Może w gazetach, ale w praktyce przez lata mieliśmy jednak PRL skrzyżowany z anarchią, jak to ładnie ujął w moim podcaście Marcin Celiński. Państwo w wielu obszarach nie funkcjonowało dobrze i nie wynikało to z faktu, że było to państwo przesadnie liberalne, tylko państwo niewydolne, postsocjalistyczne, które po prostu nie działało. A jednak w wymiarze gospodarczym naprawdę dobrze sobie radziliśmy – tu transformacja wyjątkowo się udała. A to, że nie udała się w wymiarze choćby pomocy społecznej, gdzie powinno zadziałać sprawne państwo, to już inny temat.

I tu nie widzisz żadnej winy Leszka Balcerowicza?

To nie Balcerowicz rządził Polską przez ostatnie 30 lat. On zajmował się gospodarką przez dwa lata w okresie 1989-1991 oraz dwa i pół roku w latach 1997-2000. Nawet w międzyczasie, w rządzie SLD-PSL, finansami zarządzał Grzegorz Kołodko – i robił to w kontrze do Balcerowicza. Nie demonizujmy jednej postaci.

A naprawdę demonizujemy?

Młoda lewica wali w Balcerowicza bez umiaru. Oczywiście, on sam nie robi nic, by przekonywać kogokolwiek do swoich poglądów – to nie człowiek nastawiony na dialog i to chyba jest dla wszystkich oczywiste. Natomiast ja oddzielam to, co zrobił w 1989 r., od tego, kim jest dzisiaj. Ja nie mam jego poglądów gospodarczych, nie jestem monetarystą – dużo się wydarzyło w globalnej ekonomii i polityce od końca lat 70., czasów Reagana, Thatcher i Breżniewa. Ale to nie ma wpływu na moją wysoką ocenę tego, co Leszek Balcerowicz osiągnął 30 lat temu.

Na 30-lecie transformacji wielu jej współtwórców biło się w pierś i mówiło: byliśmy głupi.

Mam wrażenie, że wtedy czytali Fukuyamę i Friedmana, a teraz czytają Naomi Klein i mają takie poczucie, że zmądrzeli... Tymczasem Polska jest krajem peryferyjnym – teraz być może już półperyferyjnym – i naprawdę 30 lat temu nie miała wiele do gadania. Balcerowicz naprawił naszą gospodarkę w bardzo odważny sposób, być może brutalny, ale efekty tego musimy oceniać sprawiedliwie – późniejsze odbicie polskiej gospodarki było największe wśród wszystkich krajów regionu, a pamiętajmy, że początkowo byliśmy w najgorszej sytuacji. Myślę, że jak za 15–20 lat ludzie spojrzą na transformację z większego dystansu, to będzie jednak dla wszystkich oczywiste, że zasługi Balcerowicza przeważają nad przypisywanymi mu winami.

A ja myślę, że będziemy ciągle o tym debatować, w końcu uwielbiamy rozprawiać nad przeszłością.

W Polsce co miesiąc jest jakaś bardzo ważna rocznica, a to powstania warszawskiego, a to stanu wojennego, a to pontyfikatu papieża, nie mówiąc już o miesięcznicach smoleńskich. Ale akurat tych naprawdę ważnych rocznic, jak 4 Czerwca, nie potrafimy obchodzić, co jest naszą zbiorową porażką. Ba, nie potrafiliśmy obejść nawet stulecia niepodległości. Cały ten „obóz niepodległościowy", jak lubią mówić o sobie pisowcy, nie potrafił zrobić niczego poza dołączeniem się do marszu skrajnych nacjonalistów.

Mnie rozdrapywanie historii kompletnie nie jara, natomiast reaguję, kiedy widzę skrajną nieuczciwość intelektualną. Szczególnie że ten, kto rządzi przeszłością, ma też kontrolę nad teraźniejszością i przyszłością, jak pisał już Orwell. Prawo i Sprawiedliwość urosło w siłę dzięki narracji, że transformacja to był jeden wielki przekręt. I szczerze mówiąc, lewica bardzo mu w tym pomogła, bo PiS nie miało wejścia do mainstreamu – do „Rzeczpospolitej" czy „Wyborczej" – ale tzw. młoda lewica już tak. To ona trafiła do ludzi wykształconych, akademików, publicystów itd. I wykonała tę robotę za PiS.

Kim ty dzisiaj jesteś? Widzisz siebie jako polityka, ideologa?

Podobno publicysta to polityk chwilowo niesprawujący władzy (śmiech). Myślę o sobie jako publicyście i trochę też jako aktywiście – słowa nie zawsze wystarczają. Zdarzało mi się o swoje racje walczyć na ulicy...

...i dostać po twarzy.

Trochę mnie poszarpali raz narodowcy, nic wielkiego. Reaguję w sprawach, które uznaję za ważne. Ale nie jestem politykiem, nie pełnię żadnej funkcji publicznej, nie jestem w żadnej partii, nie jestem nawet związany z żadnym środowiskiem politycznym.

Z żadnym?

To chyba oczywiste – dokładam zarówno lewicy, jak i centroprawicy, a o PiS czy narodowcach nawet nie ma co wspominać.

A liberałom?

Nie ma w Polsce partii liberalnej.

Dla mnie wcale nie jest oczywiste, że nie jesteś związany z Platformą, szczególnie po tym, gdy przemawiałeś przed Donaldem Tuskiem podczas jego słynnego wiecu na Uniwersytecie Warszawskim.

Nie wiem, czy dostrzegłeś jakąś moją wielką karierę w strukturach Platformy po tym wydarzeniu, bo ja nie (śmiech). „Fanboje" Platformy – ci panowie ze średnio starszego pokolenia, jak kiedyś mówił Kaczyński o Oleksym – ścigali się z propagandystami PiS w krytyce mojego wystąpienia. Oczywiście na kogoś muszę głosować, ale przypisywanie mnie czy naszego środowiska do konkretnej partii politycznej jest nieporozumieniem. W „Liberté!" staramy się budzić ferment intelektualny i promować idee, często różnimy się w poglądach. Celem jest to, by wartości liberalne, nowoczesne, proeuropejskie zakorzeniły się w Polsce mocniej niż dotychczas.

Ja szufladkuję was tak, że jesteście jednak częścią dzisiejszej opozycji, która walczy z lewicą.

Bardzo cenię sobie niektórych publicystów lewicowych, jak Michał Sutowski czy Jakub Majmurek, wcześniej Maciek Gdula. Z przyjemnością czytam, co pisze o historii Adam Leszczyński. Tam jest sporo ciekawych ludzi, coś niedobrego natomiast stało się z lewicą. Widać w niej narastający hunwejbinizm, gorliwe pilnowanie zgodności w szeregach. I choć nigdy nie było w Polsce tak dobrego trendu na liberalizację obyczajową, jak obecnie, to lewica nie potrafi tego wykorzystać, bo jest zajęta walką wewnętrzną. I nie chodzi mi już nawet o antydemokratyczne działania Czarzastego, ale przede wszystkim o skłócony lewicowy komentariat – to jest absolutnie samobójcze dla tej formacji.

Czytaj więcej

Paulina Guzik: Czy wizerunek Kościoła to jakaś wartość?

A ty bierzesz popcorn, siadasz przed monitorem i z radością śledzisz kolejne tzw. inby na lewicy?

Trochę mnie to bawi, przyznam (śmiech). Ale to jednak pewien problem, że oni budują dziś własną tożsamość na hejcie do tzw. libków czy małych firm, które nazywają „biedafirmami". Co najmniej od momentu powstania „Krytyki Politycznej" poszli w potępianie liberalnego zwrotu polskich elit, zdrady klerków. Libki zdradziły robotników...

...a ty jesteś libkiem?

Nie lubię tego określenia, bo jest mocno protekcjonalne, ale już odechciało mi się z nim walczyć. Młodych lewicowców łączy fakt, że nie są tymi strasznymi libkami. I stąd wynikają konflikty, do których pijesz, bo oni lubią nas podszczypywać, ale jak tylko ktoś im wbije szpilę, no to wtedy jest wielki ból i płacz. Nie mają grubej skóry – nie są przygotowani na realną debatę. Wolność słowa nie jest u nich na pierwszym miejscu, raczej chodzi im o to, by nikogo ze swoich nie urazić. A skoro jednak co chwilę ktoś z nich i tak czuje się urażony, to rodzą się kolejne problemy i nakręca się ta inba na lewicy.

Bez lewicy opozycja nie odsunie PiS od władzy.

Ma matematyczne szanse, jak to się mówi o szansach polskiej reprezentacji po dwóch meczach w grupie na mistrzostwach (śmiech). Ale generalnie zgoda – słabość lewicy rzeczywiście rzutuje na całość obozu opozycyjnego. W Polsce jest naprawdę spora grupa wyborców liberalnych obyczajowo, antypisowskich, którzy mają dosyć konserwatywnego i kościółkowego zapaszku, jaki unosi się wokół trzech opozycyjnych centroprawic – PO, PSL i Hołowni – i mogliby zagłosować na wyrazistą, świecką i postępową formację, ale lewica ich do siebie nie potrafi przygarnąć, bo mentalnie stała się Partią Razem, a wizerunkowo jest coraz bardziej „czarzasta". I efekt tego jest taki, że mamy w Polsce co najmniej 15 proc. ludzi o poglądach lewicowych, a w sondażach lewicę popiera nie więcej niż 8 proc. I opozycja ma problem, bo wielu z tych ludzi w dzień wyborów zostanie po prostu w domach.

Z tego, co mówisz, przydałaby się w Polsce partia liberalno-liberalna. Jakiś nowy ruch Palikota z twarzą Kuby Wojewódzkiego?

Cenię błyskotliwość Kuby Wojewódzkiego, ale wątpię, żeby dla młodego pokolenia pan pod sześćdziesiątkę był atrakcyjnym liderem. Zgadzam się, że potrzebna jest taka nowa formacja. Ale czy Polacy marzą właśnie teraz o powstaniu kolejnej partii opozycyjnej? Dziś nie mamy w kraju normalnych warunków politycznych i jednak trochę inne wyzwania stoją przed nami.

Czyli liczy się tylko obalenie PiS?

Dokładniej mówiąc – przywrócenie standardów demokratycznych. Dlatego to duży problem, że na mniej niż dwa lata przed wyborami wciąż nikt nie ma przekonującej oferty obliczonej na mobilizację znaczącej grupy wyborców o liberalnej wrażliwości.

Patrząc na badania, jak szybko Polacy się sekularyzują i liberalizują, to jako liberał powinieneś być chyba optymistą wobec tego, co przyniesie przyszłość.

Ten trend jest oczywisty, polskie partie reprezentują coraz bardziej anachroniczne wartości w stosunku do ogółu społeczeństwa. Nie chodzi tylko o najmłodsze pokolenie, cała Polska się zmienia, na razie głównie w głowach. A w polityce widać przede wszystkim negatywną reakcję na te zmiany. Strona, która się ich boi, jest bardziej zmobilizowana – nie liczniejsza, tylko jej dużo bardziej zależy na tych tematach. Po drugiej stronie jest naprawdę sporo osób, którym nie przeszkadzałoby np. wprowadzenie równości małżeńskiej, natomiast to nie są ludzie, którzy rzucą się na barykadę walczyć o prawa dla mniejszości. Ale im już małżeństwa homoseksualne nie przeszkadzają – i to gigantyczna pozytywna zmiana, która zaszła dosłownie w ciągu kilku lat. Dlatego liberałowie powinni zrzucić się na wielki pomnik dla Jarosława Kaczyńskiego, bo w ostatnich latach nikt nie zrobił tyle dla polskiego liberalizmu, co prezes PiS.

Czyli najkrótsza droga do liberalizacji Polski wiedzie przez PiS?

Jeszcze kilka lat i wszyscy będą liberałami (śmiech). Problem w tym, że PiS jednocześnie robi bardzo wiele, żeby te poglądy nie były w stanie się ujawnić. Bardzo ciekawie opisuje to włoska politolożka Nadia Urbinati, która pisze, że demokracja składa się z dwóch elementów – jeden to proces głosowania, wyłaniania się politycznej większości, ale drugi to proces kształtowania się nowej większości w wolnym i demokratycznym dyskursie. I to, co PiS robi najgroźniejszego, to próbuje zablokować możliwość uformowania się tej nowej większości, siłowo przejmując różne instytucje, od telewizji publicznej po sądy i trybunały. Do tego dochodzą polaryzacja polityczna i sposób kształtowania systemu partyjnego, od finansowania począwszy, po dostęp do mediów.

Czytaj więcej

Wojciech Klicki: Trzeba ustalić granicę możliwej inwigilacji

Dlatego liberalizm i postępowość Polaków, które widać w badaniach, są jakby bezobjawowe. Czasem wybuchną znienacka na ulicy, czasem ujawnią się w jakichś kampaniach internetowych, natomiast nie wyrażają się w sposób instytucjonalny. I nie jestem przekonany, czy istnieją warunki, by mogły się wyrazić. Ci, którzy mają liberalną wrażliwość, przejmują się – i słusznie – głównie tym, że rządzi PiS. W debacie publicznej często słychać pytanie, czy otwarte ujawnianie takich poglądów pomaga czy bardziej przeszkadza w odsunięciu PiS od władzy. Jestem jednak przekonany, że pomaga, bo politykę dziś robi się skrzydłami, mówiąc do różnych grup. W sieci o tym, co „zażre", decydują emocje, które trzeba uruchamiać i umiejętnie kanalizować, a nie tłamsić. One są realne – ale partie nie są tymi emocjami dziś zainteresowane, bo Platforma boi się, że pęknie na pół. Hołownia, bo... jest po prostu Hołownią, a lewica nie lubi własnego elektoratu, bo chciałaby mieć ludowy, a trafiła się jej klasa średnia.

Kiedyś sfera publiczna zejdzie się z mentalnością wielu Polaków, ale to wciąż długi marsz. A PiS, który przyspiesza liberalną zmianę w głowach Polaków, blokuje ją w sensie realnym.

Widzisz, na koniec nawet nie musiałem już być adwokatem żadnej ze stron, bo sam z siebie ze wszystkimi podebatowałeś.

Poprzecinasz pytaniami (śmiech).

Leszek Jażdżewski (ur. 1982)

Politolog, publicysta, redaktor naczelny czasopisma „Liberté!" i dyrektor programowy Igrzysk Wolności w Łodzi, forum idei dla ludzi kultury, biznesu i życia publicznego z różnych branż

Plus Minus: Lubisz w ogóle pomniki?

Jeśli są ładne, to czemu nie. Albo o jakiejś historycznej wartości: Kopernik, Mickiewicz... Natomiast nowe, przyznam, niespecjalnie mnie kręcą, bo rzadko udają się artystycznie.

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich