Męska katastrofa według Houellebecqa

W wydanej 7 stycznia powieści „Anéantir"(„Unicestwić") Michel Houellebecq zderza dramat mężczyzny z grą wokół wyborów prezydenckich w kostiumie przyszłości.

Publikacja: 07.01.2022 10:00

Michel Houellebecq to najlepiej sprzedający się obecnie francuski pisarz na świecie

Michel Houellebecq to najlepiej sprzedający się obecnie francuski pisarz na świecie

Foto: Philippe Matsas © Flammarion

To trzecia książka giganta francuskiej literatury po „Zniewoleniu" w 2015 r. i „Serotoninie" w 2019 r., której tytuł ogranicza się do jednego słowa. Lapidarność kończy się jednak na zdawkowym tytule. Akcja liczącej 730 stron powieści początkowo rozwija się powoli. Mamy rok 2027, a kolejne wątki nawarstwiają się i przeplatają, by doprowadzić w kulminacyjnym momencie do zaskakującego zwrotu, po którym wszystko zdaje się powoli wyciszać, zapowiadając nieuniknione rozwiązanie. Na tle akcji przedwyborczej dwóch konkurujących ze sobą partii: aktualnego prezydenta i jego konkurentki ze skrajnej prawicy.

Czytaj więcej

„Anéantir” to najlepiej napisana książka Michela Houellebecqa. Premiera w styczniu

Pisarz przykłada dużą wagę do pisowni tytułu: małą literą. Sens tego wyboru jest z pewnością niuansem trudnym do zrozumienia dla osób, które nie znają francuskiego. Podkreśla w ten sposób, że nie zamierza pisać o żadnej poważniejszej katastrofie – mimo pojawiających się w fabule trzech zagadkowych zamachów terrorystycznych„unicestwienie" zdaje się odnosić do skrajnie banalnego życia codziennego głównego bohatera Paula Raisona.

Najwyższa zaliczka

Publikacja powieści została zapowiedziana przez oficynę Flammarion na początku listopada ubiegłego roku. Kolejne informacje na jej temat były dozowane niczym woda na pustyni. Parę dni przed Bożym Narodzeniem zdradzono tytuł oraz luksusowy aspekt publikacji, wydrukowanej na nieżółknącym białym papierze, w stylu przypominającym najsolidniejsze wydawnictwa niemieckie i amerykańskie.

Pierwszy rzut francuskiego nakładu to 300 tysięcy egzemplarzy. Do końca stycznia ukaże się również 50 tysięcy egzemplarzy przekładu na włoski. Dla Elisabetty Sgarbi, dyrektorki rzymskiego wydawnictwa publikującego od 15 lat Michela Houellebecqa, „annientare" jest „najbardziej oczekiwaną książką 2022 roku we Włoszech".

W styczniu ukaże się też 130 tysięcy „vernichten" w Niemczech. Do końca miesiąca przewidziana jest również premiera w Grecji. Pod koniec grudnia wydawnictwo Flammarion informowało o sprzedaniu 18 licencji na tłumaczenie. Polski przekład powinien trafić do księgarń we wrześniu 2022 r.

Wszystko to plasuje Houellebecqa jako najlepiej sprzedającego się pisarza francuskiego na świecie. Sukces czytelniczy był najprawdopodobniej jednym z powodów, dla którego bardzo długo oczekiwał upragnionej nagrody Goncourta. Francuska krytyka podejrzliwie odnosi się bowiem do upodobań czytelników, zakładając, że popularność często koliduje z jakością. Środowisko uniwersyteckie hołubi pisarzy takich jak Patrick Modiano (Nobel 2014), Jean-Marie Gustave Le Clézio (Nobel 2008) czy Philippe Sollers, który jest mało znany polskiemu czytelnikowi.

Z kolei niektórzy jurorzy Nagrody Goncourta, w tym francusko-marokański pisarz Tahar Ben Jelloun znany głównie z książek „Dziecko piasku" i „Świętej nocy", nigdy nie ukrywali wrogości wobec Houellebecqa i bezlitośnie krytykowali jego styl, który określi jako „płaski". Trudno ocenić, na ile kryje się za tym zazdrość, a na ile odmienna koncepcja literatury. Faktem jest, że Houellebecq cieszy się poważaniem środowisk akademickich poza Francją, a emocje wzbudzane przez literata w jego ojczystym kraju zdają się nie robić na nich większego wrażenia.

Nagrodę Goncourta dostał Houellebecq w 2010 r., po 12 latach oczekiwania. Po raz pierwszy wymknęła mu się z rąk w 1998 r., kiedy „Cząstki elementarne" zostały uznane za najlepszą francuską książkę roku. Ominęła go również w 2005 r., kiedy zdeterminowany pisarz w celu zwiększenia szans na otrzymanie nagrody zdecydował się na zmianę wydawnictwa; autorzy reprezentowani przez cieszącą się powszechnym poważaniem oficynę Flammarion rzadko są bowiem laureatami najważniejszych nagród literackich we Francji.

Houellebecq przeszedł do wydawnictwa Fayard, ponieważ w licytacji konkurujących ze sobą domów wydawniczych to ono przebiło oczekiwaną przez agenta pisarza stawkę zaliczki 1 mln euro i wyłożył 1,5 mln. Deklarowało też, poprzez siostrzaną spółkę, realizację filmowych ambicji pisarza, co zostało ogłoszone podczas ważnego kongresu kultury w kwietniu 2004 r. w Deauville w Normandii.

Pomimo starannie przygotowanej promocji powieść „Możliwości wyspy" została przyjęta z mieszanymi uczuciami. Nie szczędzono krytyki: za dużo seksu, mało przekonujące opisy science fiction, oburzone feministki protestowały zaś przeciwko negatywnemu wizerunkowi kobiety. Nadzieje na Goncourta prysły jak mydlana bańka. Powieść została uhonorowana mniej prestiżową nagrodą Interallié.

2 mln

Tyle egzemplarzy "Zniewolenia" sprzedano we Francji, Niemczech i Włoszech

Nie powiodły się też plany związane z wyreżyserowaniem przez pisarza filmowej adaptacji „Możliwości wyspy". Jedną z drugoplanowych ról zagrał w niej Andrzej Seweryn. Ekranizacja, podobnie jak wcześniej zrealizowane trzy krótkie metraże – „Kryształ cierpienia", „Niezrównoważenie" i „Rzeka" – okazała się klapą, a pisarz definitywnie zarzucił wszelkie próby zabawy w filmowca.

Kiedy Houellebecq powrócił do macierzystego wydawnictwa Flammarion, opublikowana we wrześniu 2010 roku „Mapa i terytorium" przyniosła mu długo oczekiwaną nagrodę. Tytuł zainspirowany był dziełem polsko-amerykańskiego filozofa i naukowca Alfreda Korzybskiego „Mapa nie jest terytorium". Fabuła oscylowała wokół postaci Jeda Martina, malarza fascynującego się malowaniem portretów znanych osobistości. Byli wśród nich giganci świata informatyki Bill Gates i Steve Jobs oraz nowej sztuki – Damien Hirst i Jeff Koons. Dwie kolejne powieści: „Zniewolenie" i „Serotonina" przyczyniły się do ugruntowania międzynarodowej pozycji pisarza. Sprzedaż pierwszej z nich tylko we Francji, Niemczech i Włoszech przekroczyła 2 miliony egzemplarzy.

Prowokacyjna fabuła „Zniewolenia", uznawana przez niektórych za wyraz islamofobii, spowodowała, że pisarz bardzo długo przebywał pod specjalną ochroną policji i był zmuszony do rezygnacji ze spotkań z czytelnikami, których początek pechowo zbiegł się z datą zamachu terrorystycznego na redakcję „Charlie Hebdo". Okładka tygodnika z 7 stycznia 2015 roku – w nawiązaniu do najnowszej książki Houellebecqa – przedstawiała pisarza jako bezzębnego proroka przygotowującego się do ramadanu. Wszystko puentował jeden z ostatnich rysunków Charba, czołowego satyryka pisma, podpisany: „Ciągle nie ma zamachu we Francji. Poczekajcie: życzenia noworoczne można składać do końca stycznia".

Po tragicznych wydarzeniach, które postawiły na nogi cały kraj, na ulicach dużych miast 4,5 mln Francuzów skandowało „Jesteśmy Charlie", a zdruzgotany wydarzeniami pisarz dobrowolnie zrezygnował z promocji i opuścił Paryż. W zamachu obok satyryków zginął również jeden z jego przyjaciół, lewicujący ekonomista i dziennikarz Bernard Maris.

Czytaj więcej

Michel Houllebecq walczy z polityczną poprawnością

Warto przypomnieć okoliczności premiery „Serotoniny". Houellebecq przypomniał się w niej jako były student agronomii, który portretuje katastrofę Francji poprzez pryzmat upadku krajowego rolnictwa, a pisano też powszechnie, że przewidział bunt „żółtych kamizelek".

Oczyszczająca zdrada

Wywołujący kontrowersje pisarz ma armię wielbicieli, ale też wielu wrogów, dlatego publikacja każdego nowego tytułu jest szeroko komentowana przez media. Dzieje się tak najprawdopodobniej dlatego, że „Michel Houellebecq jest osobą, która najlepiej wyczuwa tendencje, które nakręcają życie francuskiego społeczeństwa". Słowa te wypowiedział w październiku ubiegłego roku Bruno Le Maire: prywatnie wieloletni przyjaciel pisarza, w życiu publicznym zaś – minister gospodarki i finansów od 2017 roku. Jest jednym z najlepiej wykształconych francuskich polityków. Solidna edukacja literacka zwieńczona pracą akademicką na temat Marcela Prousta poprzedziła studia na Wydziale Nauk Politycznych oraz w Wyższej Szkole Administracji Państwowej (ENA). Jest też autorem 12 książek na tematy polityczne. Stanowi pierwowzór postaci Bruna Juge'a w „anéantir". Oczywiście Houellebecq częściowo zmienia profil swojego przyjaciela, ale powieściowe alter ego i tak jest osobą wyjątkowo uczciwą, wierzącą w ideały.

Juge (po francusku sędzia) jest ministrem gospodarki i finansów, zaciekle walczącym o utrzymanie równowagi ekonomicznej kraju. Jest tak zajęty pracą, że przeprowadza się do służbowego mieszkania w Bercy (skądinąd siedziba prawdziwego Ministerstwa Gospodarki), prowadzi pustelniczy tryb życia i odżywia się prostymi, gotowymi daniami sprzedawanymi na wynos. To postać skrajnie pragmatyczna. Nawet pojawienie się w sieci perfekcyjnie zmistyfikowanego filmu, w którym minister może obejrzeć własną śmierć pod gilotyną, nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi.

Sprawa zostaje przekazana DGSI (Dyrekcja Generalna Wewnętrznego Bezpieczeństwa), czyli służbom specjalnym. Pomimo trwających kilka miesięcy poszukiwań nic nie udaje się ustalić. Wideo znika z sieci, tymczasem w krótkim czasie następują dwa zamachy terrorystyczne: storpedowany zostaje chiński kontenerowiec oraz zaatakowany bank spermy w Danii. Skrajna odmienność celów ataków poważnie utrudnia ustalenie tożsamości sprawców. O ile pierwsza akcja wskazywałaby na zaangażowanie grup lewicowych, druga nasuwa skojarzenia z działalnością grup pro-life.

Jak wspomnieliśmy, Houellebecq pisze o Francji w kostiumie przyszłości. Nadchodzą wybory prezydenckie – tak jak teraz, ale jest początek 2027 r. Aktualny prezydent – wielu czytelników może pomyśleć, że to Macron – zbliża się do końca drugiej kadencji, ale opisany „jako autentyczne zwierzę polityczne" nie zamierza na zawsze rezygnować z udziału w wyborach. Będzie chciał powrócić na najwyższy urząd. To tylko kwestia czasu. Pytanie brzmi: czy utalentowany Bruno Juge, „najlepszy z możliwych kandydatów", czy też łatwo dający sobą manipulować, pozbawiony charyzmy Benjamin Sarfati zostanie w przyszłości głównym konkurentem odchodzącego prezydenta. Ten nie ma wątpliwości: tylko Sarfati – postać kojarzy się z Dmitrijem Miedwiediewem, rosyjskim zmiennikiem Władimira Putina – pozwoli przygotować triumfalny powrót do władzy za pięć lat. Influencerka polityczna Solène Signal (po francusku sygnał) jest jedyną osobą, która początkowo wierzy, że Sarfati będzie w stanie przekonać wyborców. W rozgrywkach o prezydencki fotel będzie musiał stawić czoła uczestnikowi wyjątkowo utalentowanemu, młodemu kandydatowi skrajnie prawicowego Zgromadzenia Narodowego, kierowanego przez Marie Le Pen.

Trzeci zamach terrorystyczny, w wyniku którego traci życie ponad 500 migrantów starających przedostać się do Europy, przesądza wyniki wyborów. Kandydat skrajnej prawicy nie ma już szans.

Tymczasem Bruno Juge w czasie wyborów prezydenckich usuwa się w cień. Wie, że zostanie premierem nowego rządu. Jedynie w rozmowie z najbliższym współpracownikiem Paulem Raisonem (po francusku rozsądek), komentuje że obecny prezydent, podobnie jak wszyscy jego poprzednicy, rozumie sprawowanie najważniejszego urzędu w najprostszy sposób: utożsamia je z posiadaniem władzy.

Intrygę polityczną urozmaiconą rozlicznymi dygresjami można traktować jako tło „anéantir". Egzystencjalna część fabuły oscyluje wokół życiowych dylematów Paula Raisona. Jest typem mężczyzny odnoszącego sukces zawodowy, ale przypłacającym to skrajną samotnością. Od początku kariery w ministerstwie, chcąc zaoszczędzić czas, mieszka kilkuset metrów od miejsca pracy. Jego żoną została koleżanka z czasów studiów. Od lat sypiają w oddzielnych pokojach i łączy ich jedynie wspólna lodówka, w której stworzyli prywatną granicę demarkacyjną. Prudence (po francusku ostrożność), żona Paula, jest weganką i z trudnością toleruje sposób odżywiania się męża.

Nieoczekiwana zmiana następuje po jego wizycie u call girl, która okazuje się niewidzianą od 12 lat siostrzenicą. Związany z tym kompleks zdarzeń staje się wspólną tajemnicą Raisona i siostrzenicy. Siostra Paula jest bowiem gorliwą katoliczką, a prawda na temat córki z całą pewnością byłaby jak tsunami, definitywnie niszczącym i tak nadwątlone więzi rodzinne. Jednak Paul zaczyna w nowy sposób postrzegać rzeczywistość, Prudence zaś nagle staje się mu przychylna. Małżonkowie – ku ogromnemu zaskoczeniu otoczenia – odnawiają więzi emocjonalne i erotyczne. Nawet odmienne nawyki żywieniowe przestają być przeszkodą.

Wątek prywatny zbiega się wtedy z politycznym. Zwycięstwo w wyborach prezydenckich odnosi Benjamin Sarfati. Raison zmuszony jest przejściowo opuścić stanowisko w Ministerstwie Gospodarki. Życie po raz kolejny płata mu figla. Pozostanie walka o przeżycie, w której do końca będzie mu towarzyszyła Prudence.

Książka napisana jest w typowym dla Houellebecqa chłodnym stylu, w którym dystansuje się od wszelkich wydarzeń. Ma jednak zdecydowanie bardziej optymistyczne przesłanie niż wszystkie dotychczasowe powieści. Bohater odnajduje przecież utraconą miłość, nie jest też słabym, pozbawionym skrupułów oportunistą. Paul Raison jako mężczyzna w średnim wieku, być może zbytnio zajęty pracą, zbyt długo nie korzystał z uroków życia.

W miarę lektury odnosi się też wrażenie, że pisarz z wiekiem łagodnieje i coraz bardziej dba o literacką formę swoich utworów. Książka jest bardzo dobrze napisana, wszelkie fakty są dokładnie sprawdzone i udokumentowane. A w podziękowaniach zamieszczonych na końcu książki Houellebecq zwraca się do francuskich pisarzy, aby nie wahali się dokładnie sprawdzać informacji, gdyż „wielu ludzi lubi ich zawód i cieszy się z możliwości wyjaśniania jego podstaw profanom".

Sensy i monosylaby

Chociaż proza Houellebecqa jest zdecydowanie bardziej znana od jego poezji, paradoksalnie pisarz przywiązuje większą wagę do tworzenia wierszy niż powieści. „Pisanie wierszy jest czynnością naturalną, podczas gdy pisanie powieści" – tłumaczy – „wymaga większego wysiłku i dopiero po napisaniu 70 stron jest wiadomo, czy będzie ciąg dalszy". Tak określił swoją działalność podczas wizyty, którą złożyłam mu w lutym 2013 roku. Zgodził się wówczas na publikację kilku fotografii jego autorstwa w nieistniejącym już polskim miesięczniku „Foto".

Nasze spotkanie nie miało nic wspólnego ze sprawą promowania prozy, wynikało właśnie z zainteresowania jego działalnością fotograficzną. Byłam świeżo po lekturze „Poszerzenia pola walki" i zdecydowałam się zobaczyć wystawę Houellebecqa w Bibliotece Narodowej przekonana, że zdjęcia artysty – podobnie jak powieści – musi charakteryzować jedyne w swoim rodzaju wyostrzone spojrzenie na rzeczywistość. Nie pomyliłam się: w niewielkiej sali na wywieszonych kadrach triumfowała prowincjonalna Francja. Jednocześnie specyficzne spojrzenie Houellebecqa wydobywało z banalnych pejzaży walory zupełnie niedostrzegalne dla osób, które rutynowo traktują swoje otoczenie, nie dostrzegając w nim ani banału, ani piękna.

Być może tak sformułowana uwaga, wypowiedziana przeze mnie, gdy podeszłam do Houellebecqa podczas wernisażu wystawy, spowodowała, że zgodził się na spotkanie ze mną. Zaskoczył mnie wtedy ogromną słownością i odpowiedział na mojego maila bardzo szybko. Z dużym wyprzedzeniem wyznaczył termin spotkania i nie zamierzał go zmieniać. Parę dni przed zbliżającą się datą podał mi adres. Kiedy już wjechałam na XII piętro wieżowca w 13. dzielnicy Paryża, otworzył drzwi po drugim dzwonku, to zaś w żaden sposób nie pasowało do krążących opowieści na jego temat. Okazał się delikatnym człowiekiem i kulturalnym mężczyzną. Do dzisiaj korzystam z USB, które mi wówczas podarował wraz z wybranymi zdjęciami.

Z kolei rozmowa z Houellebecqiem jest rzeczą skomplikowaną. Nie dlatego, że nie słucha lub nie chce odpowiadać na pytania. Dokładnie analizuje każde wypowiedziane słowo i potrzebuje czasu, aby zastanowić się nad odpowiedzią. W praktyce może to być bardzo stresujące, ale wtajemniczeni wiedzą, że trzeba spokojnie czekać i po serii monosylabowych pomruków nastąpi w końcu przemyślana odpowiedź, podbudowana solidnymi argumentami. Problem polega na tym, że niewiele osób zdobywa się na cierpliwość niezbędną w nakłonieniu Houellebecqa do zabrania głosu. Tymczasem nie wszyscy funkcjonują w tempie fast fooda. Jak sam wielokrotnie pisarz oświadczał – porzucił pracę urzędnika, by móc żyć tak, jak ma na to ochotę. Dlaczego więc miałby się naginać do życzeń innych? O dużej niezależności świadczy nawet rytm publikacji nowych powieści. Zdaje się nie poddawać żadnym naciskom rynkowym i wydawniczym.

Bardzo często bywa Houellebecq porównywany do Balzaca lub Zoli. Być może fakt, że opisuje współczesne społeczeństwo francuskie zbliża go do tych XIX-wiecznych pisarzy. U nich jednak pisanie przybierało formę świadomie przygotowanych monumentalnych cykli powieściowych, a Houellebecq nigdy nie zamierzał stworzyć odpowiednika „Komedii ludzkiej", ani „Rougon-Macquart". Satysfakcjonuje go nawiązywanie do aktualności i fabularyzowanie wizji bliskiej przyszłości. Zdecydowanie bardziej trafna wydaje się analogia z prozą Célina, a zwłaszcza z „Podróżą do kresu nocy". Również styl Houellebecqa ma dużo więcej wspólnego ze sterylnymi, pozbawionymi emocji opisami Célina niż empatycznymi akapitami największych XIX-wiecznych pisarzy francuskich.

Niewiele osób zdobywa się na cierpliwość niezbędną w nakłonieniu Houellebecqa do zabrania głosu

Z kolei współczesna krytyka anglosaska porównuje Francuza do Breta Eastona Ellisa, amerykańskiego pisarza znanego z bardzo szczegółowych opisów i wprowadzania do fabuły postaci zimnego bohatera o cechach psychotycznych. Uzasadnione wydaje się również porównanie z Jeromem Davidem Salingerem, zwłaszcza w roli autora powieści „Buszujący w zbożu".

Sam Houellebecq zdaje się nie przykładać większej wagi do tego, w jaki sposób jest klasyfikowany. Czasami się tylko odgraża, że nigdy więcej nie będzie udzielał wywiadów, gdyż „większość dziennikarzy jest nie na poziomie".

Dawna miłość do kina spowodowała, że zgodził się zagrać w „Porwaniu Michela Houellebecqa" (2014), wyreżyserowanym przez Guillaume'a Nicloux. W filmie zostaje uprowadzony przez trzech pozbawionych ogłady mężczyzn, którzy nie za bardzo zdają sobie sprawę z tego, kim jest w rzeczywistości. Mieszanka scen zabawnych i karykaturalnych ukazuje ogromny kontrast intelektualny między porywaczami a „ofiarą". Film nie cieszył się poważniejszym zainteresowaniem. Niezrażony tym Houellebecq przyjął propozycje zagrania w kolejnych. Najbardziej znana jest jego rola w „Thalasso", gdzie sekunduje Gérardowi Depardieu. Najważniejsza premiera kinowa jest jednak przed nami: Guillaume Nicloux zapowiada na 2022 rok filmowe „Zniewolenie". Trzeba mieć nadzieję, że obędzie się bez kolejnego zamachu.

To trzecia książka giganta francuskiej literatury po „Zniewoleniu" w 2015 r. i „Serotoninie" w 2019 r., której tytuł ogranicza się do jednego słowa. Lapidarność kończy się jednak na zdawkowym tytule. Akcja liczącej 730 stron powieści początkowo rozwija się powoli. Mamy rok 2027, a kolejne wątki nawarstwiają się i przeplatają, by doprowadzić w kulminacyjnym momencie do zaskakującego zwrotu, po którym wszystko zdaje się powoli wyciszać, zapowiadając nieuniknione rozwiązanie. Na tle akcji przedwyborczej dwóch konkurujących ze sobą partii: aktualnego prezydenta i jego konkurentki ze skrajnej prawicy.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi