Irena Lasota: Wirtualne łapówkarstwo

Nic już nie jest takie dobre jak kiedyś. Na przykład normy etyki państwowej w Ameryce, które kiedyś, co najmniej w teorii, mogły być przykładem dla innych krajów. Nie ma co się śmiać ze zwrotu „co najmniej w teorii", bo jak nie ma ich w teorii – to nie ma ich też w praktyce.

Publikacja: 03.12.2021 16:00

Irena Lasota: Wirtualne łapówkarstwo

Flaga USA

Foto: Pixabay

30 lat temu wysyłałam do Polski duże ilości grubej książki, którą każdy urzędnik państwowy (czyli federalny) w USA miał na swoim biurku i nawet z niej często korzystał: „Przewodnik etyki rządowej". Nie pamiętam, by ktokolwiek w Polsce podziękował mi za tę książkę, a tym bardziej, by przeczytał ją bądź tym bardziej przetłumaczył fragmenty.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Paradoksy dziękczynienia

Książka była napisana prostym stylem, na przykład: „Rolą rządu i urzędników jest służba w interesie publicznym ze świadomością etycznego postępowania". Żeby urzędnicy od sprzątaczki do prezydenta nie łamali sobie bez przerwy głowy, co jest, a co nie jest etyczne, w książce można było znaleźć szczegółowe opisy tego, co można, a czego nie można robić, co jest niedozwolone i karalne, a co po prostu niewłaściwe. Taki państwowy podręcznik savoir-vivre'u. Z towarzyskim podręcznikiem savoir-vivre'u jest podobnie: pewne zachowania (kradzież srebrnej łyżeczki) mogą być karalne, ale inne (polizanie kiełbaski i odłożenie jej na półmisek) są po prostu naganne i sprawca powinien sobie co najmniej z tego zdawać sprawę, a jeszcze lepiej, żeby się wstydził i już nie powtarzał tego zachowania.

Pamiętam, że zachwycona byłam szczegółowością przewodnika. Na przykład po zdaniu, że nie należy zatrudniać członków swojej rodziny, następowało dokładne wyliczenie, kto jest, a kto nie jest członkiem rodziny: czy jest nim teściowa szwagra, czy szwagier teściowej. Bardzo szczegółowo były objaśniane łapówkarstwo, korzystanie ze swoich przywilejów, świadczenie usług przełożonym i tym bardziej prezenty materialne i niematerialne. Od prezydentury Billa Clintona datuje się osłabianie przepisów etyki, ale prezydentura Donalda Trumpa zadała im wiele ciosów, z których Ameryka nigdy się już być może nie podniesie. A co z Polską? Czy w ciągu 30 lat wytworzono kodeksy postępowania etycznego? Czy ktoś je przestrzega i do jakiego stopnia? Wiem, że od czasu do czasu ktoś kogoś potępia, ktoś inny do czegoś nawołuje, ale czy urzędnik wyższego czy średniego szczebla może łatwo znaleźć odpowiedź na pytanie, co jest, a co nie jest właściwe?

Od prezydentury Billa Clintona datuje się osłabianie przepisów etyki, ale prezydentura Donalda Trumpa zadała im wiele ciosów, z których Ameryka nigdy się już być może nie podniesie.

Zainteresowałam się tym tematem trochę przyczynkarsko, kiedy spostrzegłam, że pod wpisami na Twitterze i Facebooku zamieszczanymi przez różne osoby sprawujące dosyć wysokie funkcje publiczne znajduje się wiele entuzjastyczno-lizusowskich komentarzy i polubień – często od osób im podległych służbowo, politycznie lub „grantowo". Kiedyś nie do pomyślenia było (przynajmniej w USA), żeby ktoś, kto otrzymywał granty lub starał się o nominację, publicznie wychwalał mądrość osoby, od której zależała jego przyszłość. Ale może po części po to istnieją media społecznościowe. Urzędnik średniego szczebla, na przykład jakiś wiceminister, który nie schodzi z Twittera i Facebooka – mimo rzekomo nawału pracy – na pewno sprawdza po ciężkim dniu, ile było polubień, pochwał i zachwytów. To są właśnie prezenty, korzyści niematerialne, granie na ludzkiej próżności w nadziei, że jeśli N dwieście razy nazwie M geniuszem, to M nie może uznać N za głupka i musi go mianować, naznaczyć, odznaczyć czy obdarować.

Czy jest sposób na takie wirtualne łapówkarstwo? Oczywiście, jest ich na pewno kilka. Najprostszy, to jeśli M uważa, że musi dzielić się ze światem swoimi mądrościami, a nie po prostu szuka pochlebców, to niech zablokuje lajki i komentarze. Ale jak wtedy wiedzieć, kto jest po której stronie?

Czytaj więcej

Irena Lasota: Kto wreszcie uruchomi artykuł czwarty paktu NATO?

PS Piszę poniższe, żeby taka świetna historia nie przepadła, a nie żeby się otrzeć o znane nazwiska. Prof. Henryk Hiż opowiadał, że gdy do Filadelfii przyjechał prof. Stanisław Ossowski, poszli do księgarni, gdzie Ossowski poprosił o podręczniki savoir-vivre'u. – Ależ panu nie są one na pewno potrzebne – powiedziała lekko zalotnie pani księgarz, patrząc na bardzo eleganckiego profesora. – Oczywiście, że nie – odpowiedział Ossowski – to dla mojej żony. – A, chyba że tak – powiedziała z litością pani księgarz. Żoną była prof. Maria Ossowska, światowej sławy znawca etyki, która zbierała podręczniki etyki i savoir-vivre'u z całego świata.

30 lat temu wysyłałam do Polski duże ilości grubej książki, którą każdy urzędnik państwowy (czyli federalny) w USA miał na swoim biurku i nawet z niej często korzystał: „Przewodnik etyki rządowej". Nie pamiętam, by ktokolwiek w Polsce podziękował mi za tę książkę, a tym bardziej, by przeczytał ją bądź tym bardziej przetłumaczył fragmenty.

Książka była napisana prostym stylem, na przykład: „Rolą rządu i urzędników jest służba w interesie publicznym ze świadomością etycznego postępowania". Żeby urzędnicy od sprzątaczki do prezydenta nie łamali sobie bez przerwy głowy, co jest, a co nie jest etyczne, w książce można było znaleźć szczegółowe opisy tego, co można, a czego nie można robić, co jest niedozwolone i karalne, a co po prostu niewłaściwe. Taki państwowy podręcznik savoir-vivre'u. Z towarzyskim podręcznikiem savoir-vivre'u jest podobnie: pewne zachowania (kradzież srebrnej łyżeczki) mogą być karalne, ale inne (polizanie kiełbaski i odłożenie jej na półmisek) są po prostu naganne i sprawca powinien sobie co najmniej z tego zdawać sprawę, a jeszcze lepiej, żeby się wstydził i już nie powtarzał tego zachowania.

Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich