30 lat temu wysyłałam do Polski duże ilości grubej książki, którą każdy urzędnik państwowy (czyli federalny) w USA miał na swoim biurku i nawet z niej często korzystał: „Przewodnik etyki rządowej". Nie pamiętam, by ktokolwiek w Polsce podziękował mi za tę książkę, a tym bardziej, by przeczytał ją bądź tym bardziej przetłumaczył fragmenty.
Czytaj więcej
Jak co roku w czwarty czwartek listopada obchodzone jest w Stanach Święto Dziękczynienia – Thanksgiving Day. Menu jest zwykle takie samo, przede wszystkim indyk, olbrzymich rozmiarów – pisałam już poprzednio, że waga średniego indyka podwoiła się w ciągu ostatnich 40 lat i swoim rozmiarem przewyższa średniej wielkości jagnię spotykane na Kaukazie.
Książka była napisana prostym stylem, na przykład: „Rolą rządu i urzędników jest służba w interesie publicznym ze świadomością etycznego postępowania". Żeby urzędnicy od sprzątaczki do prezydenta nie łamali sobie bez przerwy głowy, co jest, a co nie jest etyczne, w książce można było znaleźć szczegółowe opisy tego, co można, a czego nie można robić, co jest niedozwolone i karalne, a co po prostu niewłaściwe. Taki państwowy podręcznik savoir-vivre'u. Z towarzyskim podręcznikiem savoir-vivre'u jest podobnie: pewne zachowania (kradzież srebrnej łyżeczki) mogą być karalne, ale inne (polizanie kiełbaski i odłożenie jej na półmisek) są po prostu naganne i sprawca powinien sobie co najmniej z tego zdawać sprawę, a jeszcze lepiej, żeby się wstydził i już nie powtarzał tego zachowania.
Pamiętam, że zachwycona byłam szczegółowością przewodnika. Na przykład po zdaniu, że nie należy zatrudniać członków swojej rodziny, następowało dokładne wyliczenie, kto jest, a kto nie jest członkiem rodziny: czy jest nim teściowa szwagra, czy szwagier teściowej. Bardzo szczegółowo były objaśniane łapówkarstwo, korzystanie ze swoich przywilejów, świadczenie usług przełożonym i tym bardziej prezenty materialne i niematerialne. Od prezydentury Billa Clintona datuje się osłabianie przepisów etyki, ale prezydentura Donalda Trumpa zadała im wiele ciosów, z których Ameryka nigdy się już być może nie podniesie. A co z Polską? Czy w ciągu 30 lat wytworzono kodeksy postępowania etycznego? Czy ktoś je przestrzega i do jakiego stopnia? Wiem, że od czasu do czasu ktoś kogoś potępia, ktoś inny do czegoś nawołuje, ale czy urzędnik wyższego czy średniego szczebla może łatwo znaleźć odpowiedź na pytanie, co jest, a co nie jest właściwe?