Chapelle. Stand up pół żartem, ale całkiem serio

Komik Dave Chappelle rozwścieczył sporą część środowiska LGBTQ+. Zrobił to celowo i na zimno w imię swobody wyrażania poglądów. Czy przedstawiciel mniejszości etnicznej, którą normy politycznej poprawności miały chronić, przyczyni się do powstrzymania jej szaleństw?

Aktualizacja: 04.12.2021 16:20 Publikacja: 03.12.2021 10:00

Dave Chappelle – do niedawna fetowany (na zdjęciu tuż przed odebraniem Nagrody Marka Twaina za amery

Dave Chappelle – do niedawna fetowany (na zdjęciu tuż przed odebraniem Nagrody Marka Twaina za amerykański humor w 2019 r.), odważnie bronił innych artystów, których wówczas wyklinano za niepoprawne poglądy. Dziś sam stoi pod pręgierzem

Foto: AFP

The Closer" to ostatni z sześciu występów stand-upera Dave'a Chappelle'a na mocy kontraktu z Netfliksem z 2016 roku. Kontrakty Netfliksa są tajne, ale z przecieków, które pojawiły się w czasie awantury o „The Closer", wynika, że komik zarobił na nim 24 mln dolarów. O ironio, stojący na czele rewolucji obyczajowej Netflix zapłacił horrendalną sumę za show, który sprowadził na niego oskarżenia o trans- i homofobię.

W obronie J.K. Rowling

Stand-up jest specyficzną formą komedii. Wulgarną, bezpośrednią i łamiącą normy politycznej poprawności. To istota amerykańskiej komedii, de facto chronionej konstytucyjnie. Oczywiście ma i ta forma swoje ograniczenia. Tylko czarnoskórym wolno używać słowa „nigger" (czarnuch), Żydom opowiadać antysemickie żarty, a sceniczny seksizm jest zarezerwowany głównie dla kobiet. Obejrzyjcie stand- -up choćby Amy Schumer i wyobraźcie sobie, czy jakiemukolwiek mężczyźnie na scenie takie słowa o kobietach przeszłyby przez usta.

A co z LGBT? Nie ma aż tak wielu otwarcie homoseksualnych komików, więc żarty z tych środowisk pojawiają się w występach heteroseksualistów. Choć coraz rzadziej.

Chappelle nie przejmuje się tymi ograniczeniami, rzuca im wyzwanie śmielej niż mistrz szokowania Rick Gervais czy „niebiorący jeńców" Bill Burr. Chappelle już wcześniej był oskarżany o homofobię i transofobię. Dlatego „The Closer" stał się czymś więcej niż stand-upem. Był odpowiedzią na wszystkie ataki, jakie pojawiały się przeciwko jednemu z królów amerykańskiej komedii.

„Nigdy nie miałem problemów z transseksualistami. Jeżeli wsłuchujecie się w to, co mówię, to wiecie, że mam problem tylko z białymi" – zaczął prowokacyjnie swój wywód o środowiskach LGBTQ+. Czarnoskóry komik pokazuje wyraźnie, że otwarty rasizm wobec białych nikogo nie oburza. Jednak żarty z transseksualistów stały się dziś tak niebezpieczne jak używanie „słowa na N". Wolno je wypowiadać tylko wybranym.

To była istota całego „The Closer". Chappelle opowiadał o raperze DeBaby, który został „skasowany" (cancelled) za homofobiczne wywody. Stand-uper przypomniał, że DeBaby, czyli Jonathan Kirk, brał w 2018 roku udział w strzelaninie, w której zginął 19-latek. Zarzuty oddalono, bo kluczowy świadek zdarzenia nie pojawił się na przesłuchaniu. Raper twierdził, że został napadnięty. Rodzina ofiary temu zaprzecza. „DeBaby zastrzelił człowieka w Walmarcie w Karolinie Północnej. Nie zaszkodziło to jego karierze. Rozumiecie, do czego dążę? W naszym kraju możesz zastrzelić kogoś, ale lepiej nie waż się urazić uczuć osoby homoseksualnej" – perorował przy aplauzie kilku tysięcy osób na widowni. Komik wziął też w obronę autorkę „Harry'ego Pottera" J.K. Rowling, która publicznie sprzeciwiła się stosowaniu określenia „miesiączkujący ludzie" zamiast „kobiety". „Znam i kocham osoby transpłciowe, ale wymazanie pojęcia płci pozbawia możliwości sensownej dyskusji o swoim życiu. Moje życie zostało ukształtowane przez bycie kobietą" – pisała w 2020 roku.

Rowling skrytykowali wszyscy święci, z Danielem Radcliffe'em, odwórcą roli Harry'ego Pottera, na czele. Platforma HBO Max ogłosiła, że pokaże specjalny program z okazji 20. rocznicy rozpoczęcia serii filmów o małym czarodzieju, ale bez udziału autorki sagi. Pisarkę nazwano TERF-em, czyli – podaję oficjalną definicję – „trans-exclusionary radical feminism/feminist (trans-wykluczający/a radykalny/a feminizm/feministka)". Mówiąc zrozumiałym językiem, chodzi o feministki, które sprzeciwiają się temu, by z praw wywalczonych przez stulecia przez kobiety korzystali ci, którzy nie są biologicznymi kobietami, ale za takie się uznają. Chappelle powiedział, że feministki nazwane TERF-ami po prostu „patrzą na transseksualne kobiety tak jak my, czarni, patrzymy na Blackface" (malowanie na czarno twarzy przez białych, by udawać czarnego). Następnie komik nazwał sam siebie TERF-em.

Czytaj więcej

Michał Oleszczyk: „Wszystkie nasze strachy” to nie pałka ideologiczna

Usuńcie go z Netfliksa

Najmocniejszym punktem występu był fragment o Daphne Dorman, transseksualnej stand-uperce, która wzięła w obronę Chappelle'a po atakach środowisk transseksualnych za występ „Sticks & Stones" z 2019 roku. Dorman spotkała się z ogromnym hejtem na Twitterze. Niedługo potem popełniła samobójstwo, osierocając córkę. Nie wiadomo, czy decyzja o odebraniu sobie życia miała związek z odrzuceniem przez własne środowisko. „Nie wiem, co społeczność trans zrobiła dla niej. I nie obchodzi mnie to, bo wiem, że nie była częścią ich plemienia. Ona była moja. Miała duszę komika" – powiedział Chappelle podczas wyklętego występu, dodając, że wspomaga finansowo córkę Dorman.

W „The Closer" padało wiele, jak zwykle u Chappelle'a, prowokacyjnych i przekraczających wszelkie normy żartów. Występ zakończył jednak zapowiedzią autocenzury. „Nie powiem o was żadnego żartu, zanim wy i ja będziemy mieć pewność, że razem się będziemy z niego śmiać. Mam dosyć. Proszę tylko pokornie waszą społeczność o jedno – przestańcie uderzać z góry moich ludzi" – powiedział, zwracając się do LGBTQ, i w teatralnym geście upuścił mikrofon. Czy wierzyć w te zapowiedzi? Na początku tego wieku młody i dopiero wypływający na szerokie wody Chappelle miał w stacji Comedy Central swój show. Gdy w trzecim sezonie stracił sporą część wolności twórczej, odszedł. Proponowano mu 50 mln dolarów, by został. Na szczyt wrócił dopiero po dekadzie.

Nie przez przypadek „The Closer" był dedykowany Normowi McDonaldowi, przedwcześnie zmarłemu we wrześniu kanadyjskiemu komikowi. McDonald był znany m.in. z programu „Saturday Night Live", gdzie błyszczał w latach 1993–1998. Był ikoną autorskiej, absurdalnej komedii. Kanadyjczyk otwarcie walczył z polityczną poprawnością i obwiniał ją za zrujnowanie dzisiejszej komedii. Ukrywający przed światem śmiertelną chorobą McDonald w ostatnich latach przeciągał strunę, wyśmiewając wszystkie świętości. Również Dave Chappell nie ukrywa, że jego występ był prowokacją. Celową, obliczoną na awanturę. Jednak nie jest to prowokacja dla samej prowokacji. Chappelle robi to samo co Trey Parker i Matt Stone od „South Parku". Uderza w cenzorską poprawność polityczną. Pokazuje, że chroni ona tylko wybranych, jej normy są niespójne, nielogiczne, a pomysł, by kogokolwiek „kasować", jest czysto totalitarny.

Jak na takie przesłanie „The Closer" zareagowali strażnicy owej poprawności? Tak jak Chappelle przewidywał – próbą cenzury. Mająca na sztandarach walkę z homofobią organizacja GLAAD ogłosiła, że „marka Chappelle stała się synonimem wyśmiewania transseksualistów". David Jones, działacz innej organizacji broniącej środowisk LGBTQ, National Black Justice Coalition, domagał się usunięcia „The Closer" z Netfliksa. Na forach internetowych i w mediach społecznościowych oskarżano serwis o homofobię. Prezes Netfliksa Ted Sarandos wziął program w obronę, pisząc, że „nie przekracza on granic promowania nienawiści i przemocy", czym sam ściągnął na siebie gniew.

Kilku transseksualnych pracowników Netfliksa skrytykowało publicznie swojego pracodawcę. Część z nich czasowo zawieszono, a jedną osobę zwolniono. Nie za poglądy, ale za udostępnienie agencji Bloomberg tajnych informacji m.in. o wynagrodzeniu Chappelle'a. Sarandos w pewnym momencie przyznał, że „nawalił" w komunikacji z pracownikami. Mimo to pod biurami Netfliksa doszło do protestów i strajku części pracowników.

Odtąd jestem czarną lesbijką

Chappelle'a wzięła za to w obronę rodzina Daphne Dorman. Jej siostra powiedziała, że „Dave jest sojusznikiem LGBTQ". Wolności słowa bronił też czarnoskóry, transseksualny komik Flame Monroe. Reżyser takich filmów jak „Brazil", „Fisher King" czy „Las Vegas Parano" i członek legendarnych Monty Pythonów Terry Gilliam napisał o Chappelle'u: „Moim zdaniem jest najlepszym żyjącym komikiem: niesamowicie inteligentnym, wrażliwym społecznie, niebezpiecznie prowokacyjnym i potrafiącym sprawić, że skręcasz się ze śmiechu". Rychło zapłacił za obronę stand-upera – usłyszał, że jego sceniczna wersja filmu „Into the Woods" („Tajemnice lasu") nie zostanie w przyszłym roku wystawiona w londyńskim The Old Vick. Gilliam wcześniej krytykował polityczną poprawność, mówiąc na festiwalu w Karlowych Warach, że ma dość bycia białym mężczyzną, którego oskarżają o całe zło tego świata. „Odtąd jestem czarną lesbijką w trakcie zmiany płci i mam na imię Loretta" – wypalił.

Dziś na jego profilu na Facebooku widnieje hasło „cancelled". Kolega Gilliama z Monty Pythona John Cleese odwołał w tym samym czasie wykład w Cambridge, gdzie kiedyś studiował prawo, uznając, że kultura kasowania (cancel culture) wpisała się w pejzaż uczelni. Cleese pracuje nad serialem „Cancel Me", w którym przeprowadzi wywiady z tymi, którzy zostali „skasowani" za „myślozbrodnię".

Chappelle'a, 48-letniego milionera żyjącego na farmie w Ohio, trudno będzie „skasować". Mówi, że jest tak bogaty, że może już nigdy nie pracować. Zaoferował spotkanie z oburzonymi pracownikami Netfliksa, ale na swoich warunkach. Jednym z nich jest to, by od początku do końca obejrzeli „The Closer".

Jednak i jego dopadają ci, którzy uważają, że można kogoś wymazać z przestrzeni publicznej za niewłaściwe poglądy. Chappelle jest autorem dokumentu o kłopotach komików z pracą podczas pierwszej fali pandemii Covid-19. Dokument miał być pokazany na kilku festiwalach filmowych. Stand-uper ujawnił, że po wybuchu kontrowersji wokół „The Closer" zaproszenia zaczęły być anulowane. „Dziś żadna wytwórnia, studio filmowe albo festiwal filmowy nie tkną mojego filmu. Dzięki Bogu za Teda Sarandosa i Netflix, tylko oni mnie jeszcze nie skasowali" – powiedział. Dokument można zobaczyć tylko na prywatnych pokazach objazdowych z udziałem samego Chappelle'a.

Komik nie ukrywa, że jemu łatwiej niż innym łamać normy niszczące wolność słowa, bo jest ikoną komedii z trzema statuetkami Grammy i pięcioma Emmy na koncie. Pismo „Rolling Stone" umieściło go na liście dziesięciu najlepszych stand-uperów wszech czasów. Jest zestawiany z takimi czarnoskórymi legendami stand-upu, jak Richard Pryor czy Eddie Murphy. Obaj mówili na scenie rzeczy znacznie bardziej szokujące niż Chappelle. On stał się głosem tych, którzy przebąkiwali o niszczącej sile poprawności politycznej.

Oczywiście legendarny Jerry Seinfeld czy Rick Gervais głośno sprzeciwiają się cenzurze w jakiejkolwiek formie. Jednak jako biali heteroseksualni liberałowie są uważani za uprzywilejowanych, więc ich głos nie ma mocy kogoś takiego jak Chappelle, przedstawiciela najbardziej prześladowanej w historii USA mniejszości, czyli Afroamerykanów.

Inna ikona współczesnej komedii amerykańskiej czarnoskóry aktor Chris Rock już w 2014 roku mówił, że nie chce występować przed publiką na uniwersytetach, bo studenci stali się „konserwatywni w sensie sprzeciwu wobec obrazy kogokolwiek". Alma Mater Chappelle'a, czyli Duke Ellington School of the Arts w Georgetown, odwołała niedawno wspólną imprezę z komikiem mającą służyć zbieraniu funduszy. Obawiano się, że studenci w proteście przeciwko „transfobii" Chapelle'a wyjdą ze spotkania. Władze uczelni ugięły się pod presją radykalnie lewicowych studentów, kształtowanych przez profesorów wyrosłych z rewolucji 1968 roku.

„The Economist" opublikował artykuł pod znamiennym tytułem „Dave Chappelle za genderowym realizmem". Wielomilionowa widownia „The Closer" może wskazywać, że ten realizm komika ma poparcie rzeszy Amerykanów. A jednak coraz bardziej totalitarne metody zamykania ust zwyciężają. Dlaczego? Bo milcząca większość robi to co zwykle. Milczy.

Czytaj więcej

Rami Malek: Do roli łotra z Bonda przygotowała mnie „Bohemian Rhapsody”

Nominacje dla kasowanych

Czy Dave Chappelle nadaje się na męczennika? Celebryta inkasujący 24 mln dolarów za jeden show to męczennik tylko na pluszowym krzyżu? Można tak na to patrzeć. Jednak Chappelle korzysta z tych samych metod co jego liberalni i lewicowi przyjaciele, od dekad robiący z siebie męczenników. Jedni cierpieli, mając miliony na koncie, w Ameryce rządzonej przez Reagana i Busha, a inni czuli się spętani w Ameryce Trumpa. Różnica jest jednak taka, że o ile oni pozostawali przedstawicielami liberalnych elit, o tyle Chappelle rzeczywiście staje się przedstawicielem ludu. Hollywood do tej pory nie zrozumiało, że wyborcami Donalda Trumpa były nie tylko „białe śmieci" („white trash") z tzw. Pasa Rdzy, ale też ci, którzy mają dosyć dokręcania politpoprawnej śruby. Trump dobrze o tym wiedział, robiąc z łamania norm swoją ważną agendę.

„Skasowanie" Chappelle'a za jego pogląd, że płeć biologiczna jest faktem, powinno być dzwonkiem alarmowym dla liberałów i lewicy, którzy z niepokojem patrzą na coraz bardziej prawdopodobny powrót Trumpa albo jego klonu. Jest? Chappelle dostał niespodziewanie nominację do nagrody Grammy za nagrany wspólnie z poetą Amirem Sulaimanem album mówiony „8:46". Wszystko w trakcie trwającej (choć przycichającej) burzy. Co jednak o wiele istotniejsze, nominację otrzymał w tym roku też Louis CK za komediowy album „Sincerely Louis CK". Komik został w 2017 roku „skasowany" za werbalne molestowanie seksualne kobiet. Występy na wielkich arenach nagle się zatrzymały, Netlix i HBO zerwały z nim współpracę, a jego czekający na premierę film „I Love You Daddy" (w obsadzie m.in. John Malkovich) trafił do bardzo wąskiej dystrybucji.

Czytaj więcej

Nia da Costa. Horror przez feministyczny obiektyw

Kto jako jeden z niewielu wziął wówczas Louisa CK w obronę? Oczywiście Dave Chappelle w swoim występie na Netliksie. To znaczące, że obaj znaleźli się wśród nominowanych do „muzycznych Oscarów". Czy to jednak przełom w spojrzeniu na samą kulturę kasowania? Czy może dowód, że do uzyskania wybaczenia wystarczy podróż do nowej Kanossy?

The Closer" to ostatni z sześciu występów stand-upera Dave'a Chappelle'a na mocy kontraktu z Netfliksem z 2016 roku. Kontrakty Netfliksa są tajne, ale z przecieków, które pojawiły się w czasie awantury o „The Closer", wynika, że komik zarobił na nim 24 mln dolarów. O ironio, stojący na czele rewolucji obyczajowej Netflix zapłacił horrendalną sumę za show, który sprowadził na niego oskarżenia o trans- i homofobię.

W obronie J.K. Rowling

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi