Tak, by dzielić się swoją pamięcią i zyskiwać tą drogą nie tylko wiedzę, ale także wzajemny szacunek. Pozwala to też spojrzeć na historię swojego kraju lub na poszczególne wydarzenia w szerszym kontekście. Wtedy łatwiej jest wyciągać rozumne wnioski i współdziałać dla dobra wspólnego, nie tracąc z pola widzenia własnych interesów.
A czym konkretnie zajmuje się ESPS?
Członkami Sieci są państwa i to one w ogromnym stopniu finansują jej działalność. Wkład polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest tu zdecydowanie największy, bo to w Warszawie mieści się serce instytucji, czyli sekretariat. Kiedy w 2010 r. wróciliśmy do pomysłu utworzenia Sieci i kiedy ministrowie Tomasz Merta i Andrzej Przewoźnik zaproponowali mi zajmowanie się tą kwestią, kluczowe było sprawdzenie, czy w różnych europejskich instytucjach – publicznych i niepublicznych – będzie zainteresowanie realizacją wspólnego, międzynarodowego przedsięwzięcia ze sfery polityki historycznej. I bardzo szybko się okazało, że zainteresowanie jest bardzo duże, czego dowodzi choćby to coroczne sympozjum. Od pierwszego naszego spotkania w 2012 r. w Gdańsku liczba instytucji i ludzi zaangażowanych w tę współpracę się podwoiła. Oczywiście, to nie są wyścigi, ale cieszy, że co roku średnio 200 osób reprezentujących grubo ponad 100 mniejszych i większych instytucji z kilkudziesięciu krajów chce się spotkać, by szukać partnerów do przyszłych wspólnych przedsięwzięć. Widzimy, że to zainteresowanie nie słabnie, cały czas dołączają do nas nowe instytucje, które zajmują się różnymi aspektami historii, a także wiele osób, nie tylko historyków, które tą pamięcią się zawodowo zajmują.
A to nie historycy powinni się zajmować historią?
Historia jest ważna dla nas wszystkich, nie tylko dla historyków, ale oczywiście historycy jak najbardziej powinni być przez państwa wspierani w swoich badaniach. Za to w polityce historycznej kluczowe jest budowanie łącznika pomiędzy badaczami a społeczeństwem. Takimi łącznikami są m.in. muzea historyczne, instytucje publiczne i niepubliczne, których celem jest upowszechnianie wiedzy o historii. Taką rolę, tyle że w środowisku międzynarodowym, odgrywa ESPS. Proszę zwrócić uwagę, że wśród uczestników sympozjum są reprezentanci i dużych instytucji, których zakres zainteresowania jest bardzo szeroki, i małych muzeów, które zajmują się jakimś wąskim aspektem ważnej w ich regionie historii. Chodzi właśnie o to, by ci ludzie mogli się spotkać, podzielić doświadczeniami, czegoś się od siebie nauczyć. Wartością dodaną takiej wymiany myśli jest wzrost historycznej wrażliwości. Bo nagle się okazuje, że być może nie docenialiśmy do tej pory innych perspektyw, pewnych kart historii innych narodów...
Rozumiem, że w zeszłym roku nie było większego sensu organizowania sympozjum zdalnie?