Robert Mazurek: Wszystkie fekalia reżysera

Uff, na szczęście to nie my, to algorytm!

Publikacja: 29.10.2021 16:00

Robert Mazurek: Wszystkie fekalia reżysera

Ekran logowania się do Facebooka

Foto: Adobe Stock

Była menedżerka Facebooka ujawniła właśnie, że to rzeczony algorytm najpierw uskrajnia ludziom poglądy, po czym napuszcza ich na siebie, a kiedy dochodzi już do widowiskowej bijatyki, wciąga w nią całą, Bogu ducha winną, resztę. Uff, uff, uff, po trzykroć uff, bośmy już naprawdę myśleli, że to ludzie są winni, że im odbija, a tymczasem to niewinne ofiary maszyn i sztucznej inteligencji. Tak, te maszyny to świnie.

Algorytm, modne skądinąd słowo, za młodości mej był po prostu zmorą klasówek albo ulubioną zabawą na kółku matematycznym, co tam komu Pan Bóg dał. Dziś algorytm to ustrojstwo, na którym opiera się świat, a zwłaszcza jego najważniejszy element – media społecznościowe. Algorytmy, jak anioły, dzielą się na dobre i upadłe. Algorytmy w Facebooku okazały się należeć do tej drugiej grupy, o czym doniosły media na całym świecie. Otóż, imaginujcie sobie państwo, skłócały one ze sobą ludzi, w tym Polaków podczas kampanii wyborczej. I to jest to odkrycie, które zatrzęsło światem. Obudźcie mnie proszę, kiedy doniosą, że na biegunie jest chłodno.

Czytaj więcej

Facebook odpowie za treści? Kongresmeni chcą też kontroli nad algorytmami

Nie wybieram się na wojnę z wiatrakami, nie mam zamiaru psioczyć na media społecznościowe, sam korzystam z Twittera. Widzę tam, jak upojone anonimowością jednostki folgują sobie niczym kmicicowi Tatarzy w Prusach. Niby każdy wybiera swój model uczestnictwa w tych mediach, ale czasem zdumienie ogarnia i rodzą się pytania. Skąd ta agresja w sprawach odległych, błahych, skąd to niebywałe chamstwo? Nawet Konkurs Chopinowski stał się okazją do uwag o „zrytych beretach" jurorów, którzy, wszyscy, jak jeden mąż, są przekupnymi łajdakami. Piszą to eksperci, których znajomość konkursu sprowadza się do tego, iż wiedzą, na jakim instrumencie tam grają. Celebryta, polityk – wiadomo, płacą cenę. Za co właściwie ją płacą, trudno orzec, ale płacą. No ale lekarze?! A przecież na każdego z członków Rady Medycznej przy premierze wylały się wszystkie ścieki „Czajki", nie oszczędzono nikogo. I co, to też algorytm?

Może ludzie zawsze tacy byli, a może to braki w wychowaniu plus nowe czasy spowodowały, iż normalny kierowca autobusu po godzinach zmienia się w internetowe chamiszcze, zakompleksiony student staje się gwiazdą rozstawiającą po kątach znienawidzonych polityków, a robiąca okrutne błędy ortograficzne damulka z nadwagą uchodzi za wyrocznię stylu i urody aktorek?

Przetrwają tylko skrajności – albo internetowa tłuszcza, albo przekonane o swej wyższości grono strażników poprawności

Coś w tym algorytmie musi być, bo gdy jedni lubują się w chamstwie, innych dopadają spazmy poprawności. Oto dwutygodnik.com – internetowe, mocno liberalne pismo kulturalne, poprosił o recenzję Konkursu Chopinowskiego poetę Adama Wiedemanna. Poprosił, dostał i opublikował. A jak opublikował, to wszystkie sekretarzynie redakcji (tak o sobie piszą), redaktorszczynie naczelne, felietoniszczynie i mistrzynie wszech sztuk omdlały. Ocuciwszy się, wydały oświadczenie, że „w artykule Wiedemanna znalazły się sformułowania, które nie powinny się pojawić na łamach Dwutygodnika. Było to wynikiem błędu redaktorskiego, za który przepraszamy". No i obiecały poprawę.

Wiedemann napisał rzeczową recenzję (serdecznie polecam), z którą można się nie zgadzać, tyle tylko, że – jak to w pamflecie – inkrustował ją uwagami wysoce personalnymi. Oto dla Wiedemanna „Pacholec okazał się nudnym sztywniakiem, na jakiego od początku wyglądał". A propos, Kuszlik wyglądał jak „abnegat, co przyszedł na konkurs w czarnym T-shircie i pożyczonej przyciasnej marynarce", zaś Kobayashi „występująca w roznegliżowanych, wystawnych kreacjach" to „osoba skrajnie neurotyczna, wciąż biorąca jakieś pigułki, modląca się do wisiorka w kształcie nutki". Aha, „Sorita to osobnik tłustawy, dzięki czemu wydaje się doskonale »osadzony w klawiaturze«", które to sformułowanie słyszałem podczas konkursu z ust jednego z ekspertów, choć dotyczyło pewnej pani. Sorita jest tłustawy, Gadijew wychudzony, no i nie zapominajmy o „uczestniku o nader dziwacznym nazwisku JJ Jun Li Bui". I już, pełne oburzenie.

Jak widać, przetrwają tylko skrajności – albo internetowa tłuszcza, albo przekonane o swej wyższości grono strażników poprawności. I słusznie, w końcu w czasach, w których algorytmy robią z ludzi dzikusów, kultury nam trzeba. Niech jej kaganek zaniosą masom felietonista Hołdys robiący z Kaczyńskiego „ch...a", reżyser Saramonowicz obryzgujący wszystkich fekaliami oraz Krystyna Janda, której znów ktoś zdefekował się na głowę.

Była menedżerka Facebooka ujawniła właśnie, że to rzeczony algorytm najpierw uskrajnia ludziom poglądy, po czym napuszcza ich na siebie, a kiedy dochodzi już do widowiskowej bijatyki, wciąga w nią całą, Bogu ducha winną, resztę. Uff, uff, uff, po trzykroć uff, bośmy już naprawdę myśleli, że to ludzie są winni, że im odbija, a tymczasem to niewinne ofiary maszyn i sztucznej inteligencji. Tak, te maszyny to świnie.

Algorytm, modne skądinąd słowo, za młodości mej był po prostu zmorą klasówek albo ulubioną zabawą na kółku matematycznym, co tam komu Pan Bóg dał. Dziś algorytm to ustrojstwo, na którym opiera się świat, a zwłaszcza jego najważniejszy element – media społecznościowe. Algorytmy, jak anioły, dzielą się na dobre i upadłe. Algorytmy w Facebooku okazały się należeć do tej drugiej grupy, o czym doniosły media na całym świecie. Otóż, imaginujcie sobie państwo, skłócały one ze sobą ludzi, w tym Polaków podczas kampanii wyborczej. I to jest to odkrycie, które zatrzęsło światem. Obudźcie mnie proszę, kiedy doniosą, że na biegunie jest chłodno.

Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich