Steven Pinker. Skutki braku krytycznego myślenia

Uleganie irracjonalnym błędom poznawczym prowadzi do większych szkód niż ich przezwyciężanie.

Publikacja: 01.10.2021 16:00

Steven Pinker. Skutki braku krytycznego myślenia

Foto: shutterstock

Wiele wskazuje na to, że rzeczywistość, chociaż obojętna na nasze irracjonalne przekonania, często nas karze za błędy poznawcze. Krótkowzrocznie dyskontujemy przyszłość, która jednak zawsze nadchodzi, tylko uboższa o duże nagrody, które poświęciliśmy na rzecz krótkich chwil przyjemności. Chcąc uratować utopione koszty, zbyt długo prowadzimy nietrafne inwestycje, zbyt długo siedzimy na słabych filmach i zbyt długo trwamy w nieudanych związkach. Szacujemy zagrożenie na podstawie dostępności, w związku z czym unikamy bezpiecznych samolotów na rzecz niebezpiecznych samochodów, w których esemesujemy podczas jazdy. Błędnie rozumiemy regresję do średniej, w związku z czym wierzymy w złudne wyjaśnienia sukcesów i porażek.

W kontekście pieniędzy niedocenianie wzrostu wykładniczego sprawia, że za mało oszczędzamy na emeryturę i za dużo pożyczamy na kartę kredytową. Przywiązujemy zbyt dużą wagę do ocen formułowanych po fakcie i nadmiernie ufamy ekspertom zamiast wzorom aktuarialnym, skutkiem czego inwestujemy w fundusze o wysokich kosztach zarządzania, które osiągają gorsze wyniki, niż gdyby podążały za prostymi indeksami. Mamy kłopoty z obliczaniem użyteczności oczekiwanej, co skłania nas do wykupywania ubezpieczeń i do udziału w grach hazardowych, które na dłuższą metę się nie opłacają.

W kontekście zdrowia trudności z rozumowaniem bayesowskim mogą napędzić nam strachu, kiedy otrzymamy pozytywny wynik testu na rzadką chorobę i wyciągniemy z tego pochopne wnioski. Możemy dać się namówić na zabieg chirurgiczny albo odwieść od niego zależnie od doboru słów, a konkretnie od tego, czy usłyszymy wyłącznie o ryzyku, czy też o bilansie ryzyka i korzyści. Nasze intuicje na temat właściwości esencjonalnych każą nam odrzucać ratujące życie szczepionki na rzecz niebezpiecznego znachorstwa. Złudne korelacje i mylenie korelacji z przyczynowością skłaniają nas do akceptowania bezwartościowych diagnoz i terapii proponowanych przez lekarzy i psychoterapeutów. Nieumiejętność ważenia ryzyka i korzyści sprawia, że podejmujemy bezmyślnie ryzykowne decyzje wpływające na nasze bezpieczeństwo i szczęście.

Skutki braku krytycznego myślenia

Na arenie prawnej probabilistyczna ślepota może skłaniać sędziów i ławy przysięgłych do wydawania niesprawiedliwych wyroków na podstawie przemawiających do wyobraźni domysłów i prawdopodobieństwa post hoc. Niedostrzeganie dysproporcji między trafieniami a fałszywymi alarmami powoduje, że sędziowie i ławy przysięgłych poddają karze wielu niewinnych ludzi, chcąc skazać większy odsetek winnych.

W wielu z tych przypadków specjaliści są w równym stopniu podatni na nieracjonalne zachowania, jak ich pacjenci i klienci, co pokazuje, że inteligencja i fachowość nie zapewniają odporności na infekcje poznawcze. Złudzenia poznawcze występują u personelu medycznego, prawników, inwestorów, maklerów, dziennikarzy sportowych, ekonomistów i meteorologów, czyli ludzi, którzy na co dzień obcują z liczbami.

Wymieniłem niektóre z powodów do konkluzji, że nieracjonalne zachowania i decyzje mają konsekwencje. Czy powstające w ten sposób szkody można określić ilościowo? Propagator krytycznego myślenia Tim Farley próbował to zrobić na swojej stronie internetowej i kanale Twittera o nazwie „Jak bardzo szkodliwe jest...?", od często zadawanego pytania. Farley nie był oczywiście w stanie udzielić precyzyjnej odpowiedzi, próbował jednak otworzyć ludziom oczy na ogrom szkód wynikających z braku krytycznego myślenia, wymieniając wszystkie udokumentowane przypadki. Dla okresu 1970–2009, ale głównie dla ostatniej dekady z tego przedziału, udokumentował 368 379 zgonów, ponad 300 tysięcy rannych i 2,8 miliardów dolarów szkód gospodarczych spowodowanych błędami w krytycznym myśleniu. Przypadki te obejmują ludzi, którzy stracili życie lub doprowadzili do śmierci swoich dzieci, odrzucając konwencjonalne metody leczenia bądź stosując ziołolecznictwo, homeopatię, metody „holistyczne" czy inne znachorskie kuracje; masowe samobójstwa członków apokaliptycznych sekt; mordowanie czarownic, czarowników i ludzi, na których rzekomo rzucili urok; naiwne ofiary ograbione z oszczędności przez wróżki, astrologów i innych szarlatanów; osoby programowo nieprzestrzegające prawa i samozwańczych szeryfów aresztowanych za działanie pod wpływem spiskowych urojeń oraz wybuchy gospodarczej paniki wywołane przez zabobony i fałszywe pogłoski. Oto kilka tweetów z lat 2018–2019:

- Jak bardzo szkodliwe są teorie spiskowe? FBI uznaje „kierujących się teoriami spiskowymi wewnątrzkrajowych ekstremistów" za nowe zagrożenie terrorystyczne;

- Jak bardzo szkodliwe jest szukanie porady medycznej u zielarza? Trzynastolatek zmarł po tym, jak mu powiedziano, żeby nie brał insuliny. Zielarka trafiła do więzienia;

- Jak bardzo szkodliwe są kościoły uzdrawiające przez wiarę? Ginnifer walczyła o życie przez cztery godziny. Travis Mitchell, jej ojciec, „nałożył na nią ręce", a inni członkowie rodziny na zmianę się modlili, kiedy ona walczyła o oddech i zmieniała się na twarzy. „Kiedy przestała krzyczeć, wiedziałem, że nie żyje" – powiedział Mitchell;

- Jak bardzo szkodliwa jest wiara w istoty nadprzyrodzone? Wieśniacy z Sumatry zabili przedstawiciela zagrożonego gatunku tygrysa, ponieważ myśleli, że to zmiennokształtny „siluman";

- Jak bardzo szkodliwe jest spotykanie się z jasnowidzem? „Jasnowidzka" z Maryland skazana za wyłudzenie od klientów 340 tysięcy dolarów.

Skala pechowości

Farley przyznałby pierwszy, że nawet tysiące pojedynczych historii nie dowodzą, iż uleganie irracjonalnym błędom poznawczym prowadzi do większych szkód niż ich przezwyciężanie. Potrzebujemy co najmniej grupy porównawczej, a mianowicie skutków działania instytucji kierujących się rozumem, takich jak medycyna, nauka i demokratyczny rząd. (...)

Dysponujemy jednym badaniem wpływu racjonalnego podejmowania decyzji na rezultaty życiowe. Psycholodzy Wändi Bruine de Bruin, Andrew Parker i Baruch Fischhoff opracowali miernik kompetencji rozumowych i decyzyjnych (na wzór ilorazu racjonalności Keitha Stanovicha), zestawiając testy na niektóre z błędów poznawczych. Należą do nich: nadmierna pewność siebie, koszty utopione, brak konsekwencji przy szacowaniu ryzyka i efekty ramowania (podatność na to, czy skutki danego działania są opisane w kategoriach zysków czy strat). Jak można się było spodziewać, kompetencje w unikaniu błędów poznawczych korelowały z inteligencją, chociaż tylko częściowo. Korelowały również ze stylem podejmowania decyzji: zależały od tego, czy uczestnicy badania według własnych deklaracji podchodzili do problemów refleksyjnie i konstruktywnie, czy impulsywnie i fatalistycznie.

Aby zmierzyć rezultaty zachowań i podejmowanych decyzji trójka psychologów opracowała swoistą skalę pechowości: miarę podatności na mniejsze i większe wpadki. Uczestników pytano na przykład, czy w ciągu minionej dekady zdarzyło im się zniszczyć ubranie, ponieważ nie zastosowali się do instrukcji na metce, zamknąć kluczyki w samochodzie, wsiąść do niewłaściwego pociągu lub autobusu, złamać nogę lub rękę, rozbić samochód, prowadzić po pijanemu, stracić pieniądze na giełdzie, wdać się w bójkę, zostać zawieszonym w szkole, rzucić pracę po tygodniu czy też zajść w niechcianą ciążę lub spłodzić niechciane dziecko. Jak się okazało, umiejętności rozumowe pozwalały trafnie przewidzieć rezultaty życiowe: im mniej błędów w rozumowaniu, tym mniej życiowych katastrof.

Jak wiadomo, korelacja nie równa się przyczynowości. Kompetencje rozumowe korelują z czystą inteligencją, a wiemy, że wyższa inteligencja chroni ludzi przed niekorzystnymi rezultatami życiowymi, takimi jak choroby, wypadki i niepowodzenia w pracy, przy jednakowych uwarunkowaniach socjoekonomicznych. Jednak inteligencja to nie to samo co racjonalność, ponieważ fakt, że ktoś umie liczyć, nie gwarantuje, że policzy to, co trzeba. Racjonalność wymaga również refleksyjności, otwartości umysłu i opanowania różnych narzędzi poznawczych, takich jak logika formalna i prawdopodobieństwo matematyczne. Bruine de Bruin i jej współpracownicy przeprowadzili analizę regresji wielorakiej i odkryli, że nawet przy uwzględnieniu różnic w inteligencji osoby lepiej rozumujące rzadziej doświadczały negatywnych rezultatów swoich zachowań i decyzji.

Wpływ na nasze losy ma również sytuacja socjoekonomiczna. Ubóstwo to tor przeszkód, takich jak ryzyko bezrobocia, nadużywanie substancji psychoaktywnych i innych trudności. Jednak również w tym przypadku analizy regresji wykazały, że osoby sprawniej rozumujące radziły sobie w życiu lepiej przy zachowaniu stałego statusu socjoekonomicznego. W dalszym ciągu nie udowodniliśmy związku przyczynowego, ale mamy już część potrzebnych ogniw: wysokie prawdopodobieństwo a priori, dwa główne czynniki zakłócające kontrolowane statystycznie i niskie prawdopodobieństwo przyczynowości odwrotnej (wypadek samochodowy raczej nie prowadzi do błędów poznawczych). Upoważnia nas to do przypisania pewnej wiarygodności wnioskowi przyczynowemu, że kompetencja rozumowodecyzyjna może uchronić przed życiowymi nieszczęściami.

Chlorowanie, ubikacje i przytulanie

Choć ukrywa to przed nami błąd dostępności, postęp ludzkości jest faktem empirycznym. Kiedy sięgniemy wzrokiem poza nagłówki gazet i spojrzymy na linie trendu, zauważymy, że ludzkość ogólnie jest zdrowsza, bogatsza, bardziej długowieczna, lepiej odżywiona, lepiej wykształcona i mniej zagrożona wojnami, morderstwami i wypadkami niż w wiekach minionych.

Odkąd udokumentowałem te zmiany w dwóch książkach, często jestem pytany, czy „wierzę w postęp". Odpowiedź brzmi: nie. Podobnie jak humorysta Fran Lebowitz nie wierzę w nic, co wymaga wiary. Mimo że wiele wykreślonych na osi czasu mierników ludzkiego dobrobytu pokazuje satysfakcjonujący wzrost (choć nie zawsze i nie wszędzie), nie dzieje się tak z powodu jakiejś siły, dialektyki czy prawa ewolucji, które unosi nas coraz wyżej. Wręcz przeciwnie, natura nie zwraca uwagi na nasz dobrobyt, a często, jak w przypadku pandemii i katastrof naturalnych, sprawia wrażenie, jakby próbowała nas zniszczyć. „Postęp" jest skrótem myślowym oznaczającym sekwencję porażek i zwycięstw w walce z bezlitosnym wszechświatem i jest też zjawiskiem, które wymaga wyjaśnienia.

Wyjaśnienie brzmi: racjonalność. Kiedy ludzie stawiają sobie za cel poprawę losu swoich bliźnich (w odróżnieniu od innych wątpliwych dążeń, takich jak chwała czy odkupienie) i uruchamiają swoją pomysłowość w ramach instytucji, które ją wykorzystują w pracy zespołowej, od czasu do czasu odnoszą sukces. Jeśli utrwalają sukcesy i odnotowują porażki, korzyści mogą się kumulować – cały ten proces nazywamy postępem.

Możemy zacząć od rzeczy najcenniejszej – życia. Począwszy od drugiej połowy XIX wieku, oczekiwana długość życia w momencie narodzin wzrosła z niezmiennego przez tysiąclecia poziomu około 30 lat i wynosi obecnie 72,4 roku globalnie, a w krajach, którym najbardziej się poszczęściło – 83 lata. Dar życia nie został nam podany na tacy. Była to wywalczona w pocie czoła dywidenda od postępu w dziedzinie zdrowia publicznego (motto: „Ratowanie życia milionom naraz"), szczególnie po tym, jak zarazkowa teoria chorób wyparła inne teorie przyczynowe, takie jak miazmaty, duchy, spiski i boską odpłatę. Do środków ratujących życie należało chlorowanie i inne sposoby zabezpieczania wody pitnej, ubikacje i kanalizacja, kontrola takich roznosicieli chorób, jak komary i pchły, programy szczepień na szeroką skalę, propagowanie mycia rąk oraz podstawowa opieka prenatalna i okołoporodowa, jak pielęgnacja i przytulanie. Kiedy choroby i urazy mimo wszystko się pojawią, dzięki postępowi w medycynie nie zabijają tylu ludzi co w epoce uzdrowicieli i cyrulików – za sprawą m.in. antybiotyków, antyseptyki, znieczuleń, transfuzji, leków i doustnego nawadniania (roztworem soli i cukru, który powstrzymuje śmiertelną biegunkę).

Ludzkość zawsze miała problem z wytworzeniem dostatecznej ilości kalorii i białka, aby się wyżywić – od klęski głodu nieustannie dzieliły ją jedne nieudane żniwa. Dzisiaj jednak na większości obszarów świata głód stał się rzadkim zjawiskiem: niedożywienie i karłowatość powoli zanikają, a klęski głodu dotykają tylko najtrudniej dostępnych i wstrząsanych wojnami regionów. Problemem nie jest brak żywności, lecz przeszkody utrudniające dostarczenie jej głodującym. Pozyskiwane przez nas kalorie nie spadają z nieba w postaci manny, ani nie wysypują się z rogu obfitości trzymanego przez Abundantię, rzymską boginię obfitości, lecz wynikają z postępów agronomii. Należą do nich: płodozmian, który uzupełnia ubytki w glebie; technologie pozwalające na wydajne sadzenie roślin i zbieranie plonów, takie jak siewniki, pługi, traktory i kombajny; sztuczne nawozy (według niektórych szacunków uratowały 2,7 miliardów istnień ludzkich); sieć transportu i magazynowania, która przenosi żywność z gospodarstwa na stół, w tym koleje, kanały, ciężarówki, spichlerze i chłodnie; rynki krajowe i międzynarodowe, które umożliwiają uzupełnienie lokalnych niedoborów nadwyżkami z innych obszarów, i wreszcie zielona rewolucja z lat 60. ubiegłego wieku, która upowszechniła wydajne i odporne uprawy hybrydowe.

Ubóstwo nie wymaga wyjaśnienia: jest to naturalny stan ludzkości. Wyjaśnienia wymaga bogactwo. Przez większość dziejów ludzkości około 90 procent ludzi żyło w warunkach, które dziś nazywamy skrajnym ubóstwem. W 2020 roku będzie to mniej niż 9 procent – wciąż za dużo, ale w ciągu następnej dekady odsetek ten powinien spaść do zera. Okres szybkiego wzrostu materialnego bogactwa ludzkości rozpoczął się wraz z XIX-wieczną rewolucją przemysłową, której dosłownym i przenośnym motorem napędowym było pozyskiwanie energii z węgla, ropy, wiatru i spadającej wody, a później energia słoneczna, geotermalna i jądrowa. Energia ta trafiała do maszyn zamieniających ciepło w pracę, do fabryk produkujących towary na masową skalę oraz do środków transportu, takich jak koleje, kanały, autostrady i kontenerowce. Technologie materialne potrzebowały technologii finansowych, zwłaszcza bankowości, finansów i ubezpieczeń. Żadnej z nich nie udałoby się przekuć w powszechny dobrobyt bez rządów, które egzekwowały umowy, minimalizowały wymuszenia i oszustwa, łagodziły wahania finansowe za pomocą banków centralnych i wiarygodnego pieniądza oraz inwestowały w generujące bogactwo dobra publiczne, takie jak infrastruktura, badania podstawowe i powszechna edukacja.

Wykorzystać siłę ludzkiego umysłu

Świat nie położył jeszcze kresu wojnom, o czym marzyli piosenkarze folkowi z lat 60., ale radykalnie zmniejszył ich liczbę i śmiertelność – z 21,9 ofiar śmiertelnych na 100 tysięcy osób w 1950 roku do zaledwie 0,7 w 2019 roku. Zasługa tylko po części spada na zespół Peter, Paul and Mary. Więcej zawdzięczamy instytucjom stworzonym w celu zmniejszenia motywacji narodów do prowadzenia wojen, począwszy od Kantowskiej koncepcji „wiecznego pokoju" z 1795 roku. Do instytucji tych należy demokracja, która rzeczywiście zmniejsza ryzyko wojny, przypuszczalnie dlatego, że mięso armatnie danego kraju mniej się rwie do tej rozrywki niż jego królowie i generałowie. Kolejny czynnik to handel i inwestycje międzynarodowe, dzięki którym taniej jest kupować niż kraść, a zabijanie klientów i dłużników byłoby niemądre (Unia Europejska, w 2012 roku uhonorowana Pokojową Nagrodą Nobla, wyrosła z organizacji handlowej, a mianowicie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali). Mamy też sieć organizacji międzynarodowych na czele z ONZ, która spaja kraje świata w jedną wspólnotę, rekrutuje siły pokojowe, nadaje państwom trwałość, wyznacza granice oraz delegalizuje i piętnuje wojnę, zapewniając jednocześnie alternatywne sposoby rozwiązywania sporów.

Owoce ludzkiej pomysłowości przyczyniły się również do ogromnej poprawy sytuacji w innych obszarach ludzkiego życia, takich jak bezpieczeństwo, wypoczynek, podróże oraz dostęp do sztuki i rozrywki. Choć wiele z tych gadżetów i urzędów powstało organicznie i podlegało udoskonalaniu metodą prób i błędów, żaden z nich nie był dziełem przypadku. Ówcześni ludzie opowiadali się za nimi, używając argumentów opartych na logice i danych empirycznych, kosztach i korzyściach, przyczynach i skutkach oraz kompromisach między interesem jednostki a dobrem wspólnym. W dzisiejszych czasach musimy wytężyć swoją pomysłowość, aby się uporać z takimi wyzwaniami, jak tragedia wspólnego pastwiska klimatycznego. Musimy wykorzystać siłę ludzkiego umysłu do: opracowania technologii, dzięki którym czysta energia potanieje, stworzenia systemu cen, dzięki któremu brudna energia podrożeje, wprowadzenia rozwiązań, dzięki którym poszczególne grupy interesów nie popsują nam całego przedsięwzięcia, oraz traktatów, dzięki którym niezbędne wyrzeczenia będą miały charakter globalny i równomierny.

Fragment książki Stevena Pinkera „Racjonalność: co to jest, dlaczego jej brakuje, dlaczego ma znaczenie" w przekładzie Tomasza Bieronia, która ukaże się 12 października nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Wiele wskazuje na to, że rzeczywistość, chociaż obojętna na nasze irracjonalne przekonania, często nas karze za błędy poznawcze. Krótkowzrocznie dyskontujemy przyszłość, która jednak zawsze nadchodzi, tylko uboższa o duże nagrody, które poświęciliśmy na rzecz krótkich chwil przyjemności. Chcąc uratować utopione koszty, zbyt długo prowadzimy nietrafne inwestycje, zbyt długo siedzimy na słabych filmach i zbyt długo trwamy w nieudanych związkach. Szacujemy zagrożenie na podstawie dostępności, w związku z czym unikamy bezpiecznych samolotów na rzecz niebezpiecznych samochodów, w których esemesujemy podczas jazdy. Błędnie rozumiemy regresję do średniej, w związku z czym wierzymy w złudne wyjaśnienia sukcesów i porażek.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich