Zasmakować w prozie życia

Pomimo słusznego wieku (rocznik 1935) Kazimierz Orłoś regularnie, co parę lat, publikuje nowe książki i zbiera rozproszone teksty w odświeżonych zbiorach. W ostatniej dekadzie dostaliśmy od tego znakomitego autora między innymi powieść, parę tomów opowiadań, autobiografię oraz książkę biograficzną, gdzie pisarz bada swe rodzinne korzenie z pasją genealoga.

Publikacja: 06.08.2021 18:00

Zasmakować w prozie życia

Foto: Maciej Bociański

A że człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego, to i łatwo coś przeoczyć. Tym bardziej przy obecnym natłoku premier. Ale jednak „Powrotu" przemilczeć nie wolno. Nieczęsto trafia się bowiem taka książka. Wyjątkowa w swej prostocie, pełna uwagi i wrażliwości, wyczulona na detal, zapatrzona w przyrodę, rozsmakowująca się w prozie życia.

Dostaliśmy zatem od nestora polskiej literatury 300-stronicowy zbiór, w którym mieści się 40 opowiadań. W większości nie miały one swojej książkowej premiery, były za to drukowane w różnych czasopismach lub czekały przez lata w szufladach autora, który teraz do nich powrócił i je poprawił. Niektóre z nich mogą pamiętać też czytelnicy „Plusa Minusa", bo i tutaj ukazało się parę. Jest też kilka tekstów zupełnie świeżych, pisanych w ostatnich latach, choć to akurat dosyć gorzkie, ponure fragmenty.

Na początek dostajemy to, co u tego wybitnego pisarza najlepsze – 25 nowel mazurskich. Przypomnijmy, że autor z Mazurami jest związany od dzieciństwa. W 1948 r. po raz pierwszy trafił na wakacje z rodzicami w okolice Rucianego i tak się rozkochał w tej krainie, jej trudnej historii i ludziach, którzy pamiętali czasy jeszcze przedwojenne, że pod koniec lat 70. sam kupił dom nad rzeką Krutynią, wyremontował go i co roku spędza tam z bliskimi kilka miesięcy.

Tego oraz innych rzeczy dowiedzieć się możemy właśnie z opowiadań mazurskich. W tych krótkich dwu-, trzystronicowych miniaturach Kazimierz Orłoś uchyla przed nami drzwi do swojego prywatnego leśnego świata. Opisuje ptaki, które co roku go odwiedzają, dzikie zwierzęta, z których ścieżkami krzyżują się jego drogi podczas wypraw na grzyby. Przedstawia nam próby udomowienia kota Mizantropa i przygody swojego ciekawskiego jamnika. Wylicza i pięknie opisuje poszczególne drzewa – jedne zastał już na swojej działce, inne zasadził i przez kilkadziesiąt lat zdążyły się rozrosnąć do imponujących rozmiarów. Poznajemy sąsiadów – tych wieloletnich, ale też sezonowych turystów. Rzadko kiedy są to nowele ze zwrotem akcji czy napięciem rozładowywanym w ostatnim akapicie. To raczej literackie fotografie albo kreślone pejzaże, w których pisarz rejestruje zapamiętane zdarzenia, sytuacje, spotkania, opisuje ulotne wrażenia czy chwile medytacji pośród świerków i brzóz. „Już późno, ale jeszcze siedzimy w kuchni. Pies szczeka na dworze. Po dwudziestej drugiej, za uchylonym oknem, słychać krzyki i płacz. Wychodzimy przed dom. Noc sierpniowa – gwiazdy. Krzyki niosą się od strony lasu – nie można zrozumieć słów. Jamnik ujada przy płocie" (opowiadanie „Dyskoteka"). Niby bez fajerwerków, pisane przejrzystym stylem, a mimo to nie sposób się oderwać od tych pozornie prostych, przenoszących w inną rzeczywistość akapitów.

Ale „Powrót" Kazimierza Orłosia to nie tylko Mazury. Jest też kilkanaście innych wspaniałych nowel, a nawet sporych rozmiarów minipowieść „Powrót".

Silnie w pamięci pozostają warszawskie „Wesołe chłopaki" o podpitym duecie młodzianów, którzy wkroczyli do przychodni pełnej emerytów; rozbawia anegdotyczny „Złodziej złotych gruszek" o sąsiedzkich klasowo-ideologicznych potyczkach w podwarszawskim Ożarowie, gdzie „wielmożny pan doktór" okazuje się zwykłym draniem. Bolesny jest też „Syfon" o zderzeniu inteligenta z menelem.

Mamy też i dwa opowiadania na nowe czasy – dosyć zjadliwe jak na tak łagodnie usposobionego pisarza: „Ty nam błogosław" oraz „Noc suwerena". W obydwu tematem są awantury wśród stołecznego ludu. W znaczących okolicznościach, bo pierwsza bójka toczy się na obiedzie po komunii świętej. Poszło o nietrafione toasty „za panią premierową" oraz z drugiej strony po złości „za Brukselę" (skończyło się wystrzałem ze strzelby i wybieraniem śrutu z kończyn szwagra na ostrym dyżurze). Druga bijatyka ma miejsce podczas meczu „biało-czerwonych" z „Duńcami". Zaczęło się od oględzin nowego telewizora, a skończyło na wypadnięciu z balkonu. Jest sarkastycznie, złośliwie oraz bardzo politycznie, ale na tyle zgrabnie i dowcipnie, że publicystyka nie topi tychże opowiadań.

Znajdą tu rarytasy nawet ci, którzy prozę Kazimierza Orłosia znają doskonale – choćby „Pałac Kultury", o którym autor pisze w „Posłowiu": „Odnalazłem [opowiadanie – red.] w szufladzie, dziwiąc się, jak mogłem liczyć na to, że PRL-owska cenzura zgodzi się na druk".

Tytułowy „Powrót", a także „Idalka" również nie były nigdy drukowane w formie książkowej. Pierwsze to prowincjonalna historia rodzajowa z akcją powracającą do wspomnień autora z czasów PRL-u, kiedy to pracował na budowie zapory wodnej na Solinie w Bieszczadach. Akcja drugiej rozgrywa się na Mierzei Wiślanej i też stanowi obyczajowy rysunek pełen niedopowiedzeń i zdań, których nikt nie chce wypowiedzieć na głos. To chyba najmocniej uderza w prozie Kazimierza Orłosia. Tak niewiele słów wystarcza temu pisarzowi, by powiedzieć tak wiele.

„Powrót", Kazimierz Orłoś, Wydawnictwo Literackie

A że człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego, to i łatwo coś przeoczyć. Tym bardziej przy obecnym natłoku premier. Ale jednak „Powrotu" przemilczeć nie wolno. Nieczęsto trafia się bowiem taka książka. Wyjątkowa w swej prostocie, pełna uwagi i wrażliwości, wyczulona na detal, zapatrzona w przyrodę, rozsmakowująca się w prozie życia.

Dostaliśmy zatem od nestora polskiej literatury 300-stronicowy zbiór, w którym mieści się 40 opowiadań. W większości nie miały one swojej książkowej premiery, były za to drukowane w różnych czasopismach lub czekały przez lata w szufladach autora, który teraz do nich powrócił i je poprawił. Niektóre z nich mogą pamiętać też czytelnicy „Plusa Minusa", bo i tutaj ukazało się parę. Jest też kilka tekstów zupełnie świeżych, pisanych w ostatnich latach, choć to akurat dosyć gorzkie, ponure fragmenty.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich