Zderzenie cywilizacji? Starcie dobra ze złem? Wojna światów – krzyżowców z barbarzyńcami w tęczowych barwach? Można odnieść wrażenie, że tak wygląda dziś walka miedzy lewicą i prawicą (choć te terminy coraz mniej już znaczą) zarówno w USA, jak i w Polsce. Jest to w dużym stopniu prawda. Konserwatywne media i politycy prawicy sprzeciwiają się marszowi politycznej poprawności. Długi marsz marksistowskich haseł przez kolejne instytucje z koncepcji włoskiego komunisty Antonio Gramsciego w ostatnich kilku latach radykalnie przyspieszył. Spowolnił go na cztery lata Donald Trump, co poskutkowało w pierwszych miesiącach rządów administracji duetu Biden/Harris wyjątkowym legislacyjnym przyspieszeniem.
Co więcej, na liberalnych salonach coraz wyraźniej widać akceptację dla odwróconego rasizmu przeciwko białym oraz krytykę z pozycji feministycznych transgenderowej rewolucji w amerykańskich szkołach, którą popiera ekipa Joego Bidena. To drugie zjawisko jest szczególnie ciekawe z perspektywy kolejnego sporu, który przebiega wbrew utartym schematom, do jakich przyzwyczaiła nas polska optyka.
„Jak w nowym świecie można udowodnić swoją cnotę? Oczywiście będąc »antyrasistą«. »Sprzymierzeńcem« ludzi od LGBT. Podkreślając swoją żarliwą wolę zniszczenia patriarchatu – niezależnie od tego, czy jest się kobietą czy mężczyzną. A to rodzi problem posłuchu, przymusu głośnych i publicznych deklaracji lojalności wobec systemu, nawet wtedy, gdy nie ma takiej potrzeby" – pisze Douglas Murray w „Szaleństwie tłumów". Jego książka to jeden z najmocniejszych głosów krytyki skierowanych przeciwko współczesnej lewicy, zwącej się w Stanach Zjednoczonych liberałami. Murray nie ma żadnych wątpliwości, że dzisiejszy liberalizm nie ma nic wspólnego z klasycznym liberalizmem Johna Locke'a, Adama Smitha czy Thomasa Jeffersona. Bo czy klasycznemu liberałowi mogłoby przyjść do głowy cenzurowanie kogokolwiek za jego poglądy?
„Szaleństwo tłumów" jest wypełnione przykładami cenzurowania ludzi, zwalniania z pracy za nieprawomyślne poglądy czy niszczenia sztuki, której wartości artystyczne są mniej istotne od jej ideologicznego wymiaru. Murray pisze o wojnie rasowej, emancypacji kobiet czy ekspansji transseksualistów. W zdrowym społeczeństwie – przekonuje autor – nikomu nie powinna przeszkadzać żadna cecha, jaką kogoś obdarzył los. „Jeśli ktoś potrafi i chce coś robić, żadne aspekty rasy, płci czy orientacji seksualnej nie powinny mu tego utrudniać. Ale minimalizacja różnic to nie to samo co udawanie, że one nie istnieją. Założenie, że płeć, seksualność i kolor skóry nie mają znaczenia, jest żałosne. Lecz przypisywanie im całego znaczenia będzie fatalne w skutkach" – pisze Murray, który jest jednocześnie publicystą konserwatywnego brytyjskiego czasopisma „The Spectator". Aha, Douglas Murray jest gejem, otwarcie wspierającym małżeństwa homoseksualne.
Nie palcie książki i autora
Inny autor, tym razem Amerykanin, Dave Rubin, w 2020 roku wydał książkę pod znamiennym tytułem „Don't Burn This Book" („Nie palcie tej książki"). Daleko jej do analitycznej wnikliwości „Szaleństwa tłumów" Murraya, to raczej lekkostrawne powtórzenie i omówienie prac kanadyjskiego psychologa Jordana Petersona, który błyskotliwie rozróżnił polityczną poprawność na PC (political correctness) – egalitaryzm oraz PC – autorytatyzm. Rubin jest intelektualnym wychowankiem Petersona i w swojej książce kilkakrotnie oddaje mu hołd. Peterson to autor poradników z cyklu „12 życiowych zasad".