Jeśli jesteś wiernym i wytrwałym obywatelem internetu, istnieje duża szansa, że dowiedziałeś się już, iż paliwo lotnicze nie jest w stanie stopić stalowych belek (ergo: zamach na WTC był mistyfikacją), że wpływowy doradca amerykańskiego senatora już w latach 70. przyznał, że istnieje żydowski spisek mający na celu światową dominację; że Kaddafi zginął, bo próbował stworzyć panafrykańską walutę, która pogrążyłaby dolara, a historia Jezusa to nic innego jak tylko wierna kopia mitologii egipskiego boga Horusa i perskiego Mitry. Jednocześnie nie powinno cię zbytnio zdziwić, że żaden z powyższych faktów nie jest prawdziwy. Bo jak przestrzegał już sam Abraham Lincoln, „nie możesz wierzyć we wszystko, co przeczytasz w Internecie".
Internet w swoim pierwotnym zamyśle miał być narzędziem ułatwiającym komunikację, rozpowszechnianie wiedzy i informacji. Po części tak faktycznie jest. Nawet traktowana często z lekceważeniem Wikipedia sprawia, że ogromne ilości przystępnych informacji dostępne są dla każdego użytkownika. Ale to tylko jedno ostrze obosiecznego miecza. Dzięki internetowi – tej demokratycznej sieci, gdzie naukowe publikacje sąsiadują na równych prawach z szarlatanerią, gdzie pisma o ugruntowanej pozycji konkurują z „alternatywnymi" lub „niezależnymi" blogami i portalami, dezinformacja nigdy nie była tak łatwa. A dzięki mediom społecznościowym – tak łatwo i niemal samoistnie rozpowszechniana.
Ale też internet ułatwia też prostowanie i weryfikację wszystkich bredni, bzdur i legend krążących w sieci i przenikających do zbiorowej świadomości ludzi. W ten sposób, w bezkresnej sieci, w nierównej walce ściera się dobro ze złem i prawda z fałszem.
Być może najbardziej prężnym przedstawicielem jasnej strony mocy jest snopes.com. Portal, założony jeszcze w latach 90. jako amatorska, garażowa inicjatywa jednego człowieka, dziś jest czymś na kształt potężnej encyklopedii internetowych mitów i dezinformacji, rozprawiającej się z każdym z nich z osobna. Na brak pracy autorzy portalu nie narzekają. Każdego dnia przybywają dziesiątki nowych haseł.
Rozpiętość katalogu jest imponująca. Trafiają doń krążące po sieci legendy miejskie, fałszywe cytaty, zmyślone newsy, manipulacje, teorie spiskowe, od „Hillary Clinton uwolniła 40-letniego gwałciciela dzieci" przez „Chińskie syntetyczne kapusty" (rzekomo produkowane i sprzedawane w supermarketach) po żyjącego również w Chinach „265-letniego człowieka". Mówiąc o hobby, które z biegiem czasu stało się pełnowymiarową pracą, założyciel portalu David Mikkelson zdaje się mieć świadomość, że jego działalność ma wiele wspólnego z działalnością Syzyfa czy Don Kichota.