– Ta tonacja mnie uraża, wydaje się kwestionować cały mój dorobek, a mnie traktuje jak nieudacznika i amatora w zawodzie. Wiem naturalnie, że nie każdy film musi się udać, że ciasto też upiecze się z zakalcem, ale nigdy nie spotkałem się z tak wręcz pogardliwym tonem oceniających. Postanawiam się wycofać z zawodu, stanąć z boku. Niektórzy mówią, że obraziłem się na film, ale przecież nie mogę się obrazić na całe swoje życie... (A skoro mowa o obrażaniu się: wtedy właśnie pojawia się w krytyce polskiej ton obrażania się... piszących na recenzowane filmy. My, swoimi filmami, obrażamy wrażliwość tych koneserów, którzy piszą eseje socjologiczne, historyczne, dywagują nad przesłaniami, rozszyfrowują kody, ale za nic mają język filmu, warsztat, finezje aktorskie, jakość artystyczną. Rozumiem ich, na tym trzeba się znać, a z tym u tych Państwa kiepsko).
Ojciec pracuje
Janusz Majewski ma w domu komfort pracy. Może zapamiętać się w pisaniu scenariuszy i konspektów, w czytaniu.
„Cicho, bo ojciec pracuje" – dzieci dość często słyszą te słowa matki. Zaszywa się na ostatnim piętrze, na poddaszu. – Z dziećmi komunikuję się, nieraz pisząc do nich kartki, a kiedy przychodzi listonosz z pocztą, spuszczam na sznurku koszyczek na listy do mnie.
Zofia Nasierowska, żona, dobry duch całego ich życia, której jedyną rywalką jest kamera, zdejmująca z barków reżysera wszelkie codzienne obowiązki, ma marzenie: dom na wsi, spokój, cisza... Mąż obiecuje, że zbuduje jej taki dom. Wtedy on zajmie się tylko pisaniem, ona malowaniem, a dzieci i wnuki będą przyjeżdżać na smakowite konfitury. Majewski tak pisze z właściwym sobie dystansem i żartobliwym tonem w liście do przyjaciela Kurta Webera: „Pod wpływem tak wielkich zmian dookoła powoli zaczynam zmieniać moje główne zajęcie. Reżyserować będę tylko dla przyjemności, a głównym zajęciem będzie biznes! Kapitalistyczna Europa wciska się do nas w takim tempie, otworzyło się tyle możliwości, że trudno nie skorzystać z tego. Te wyzwania, przed którymi wszyscy stajemy, będą czymś w rodzaju przygody w dżungli gołębi i Bożego faceta uzbrojonego w patyk, ale innego wyjścia nie ma. Zamierzamy być rolnikami! Na serio wygląda to tak: dzięki wyjątkowej okazji staliśmy się posiadaczami gospodarstwa na Mazurach. Położone jest zupełnie fantastycznie, nad samym jeziorem, dużym i czystym, jest przy tym szmat ziemi, chcemy więc wyremontować i zmodernizować zabudowania, aby można było mieszkać cały rok i kto wie, czy nie przeprowadzimy się tam na stałe".
Zakątek daleko od głównych szlaków. Laśmiady, piętnaście kilometrów od Ełku, duchowej od wieków stolicy Mazur. Pięknie położony, niemal wchodzący do jeziora niewielki dom z przybudówkami, przebudowują od fundamentów na spory dwór.
– Nie jest łatwo budować w tak odludnym miejscu, czas też nie sprzyja: braki materiałów budowlanych, fachowców. Na kolumny na przykład wykorzystujemy zwyczajne o dużej średnicy rury kanalizacyjne, dorabiamy tylko głowice i tynkujemy. Zerwaną oryginalną, starą omszałą dachówkę myjemy, czyścimy i na nowo nakładamy.
Żeby mogła się wzruszać
Nasz dom stanął na starych, poniemieckich fundamentach, ale przybrał kształt polskiego dworku z białymi ścianami, z elementami muru pruskiego i ciemnego drewna, z podcieniem z werandą, dwoma wejściami. W sensie dosłownym budowałem go własnymi rękoma. Jestem w końcu dyplomowanym architektem. Myślę, że ta silna potrzeba trwałego zabezpieczenia swojej rodziny była jakąś podświadomą reakcją na lata powojennej poniewierki.
Ciągle jednak powątpiewa: czy dobrze robią, porzucając na stałe Warszawę? Jak będą w tym odludnym miejscu żyć, co robić? Jerzy Mierzejewski, znakomity malarz i wyjątkowy wykładowca w łódzkiej Filmówce, ich żoliborski sąsiad, ogłasza: – Żałobę mamy po Majewskich. (...)
„Janusz pracuje jak szalony – pisze do przyjaciół Zofia Nasierowska – film za filmem (głównie teraz dla telewizji), tak mu służy mieszkanie na wsi".
Najpierw „Diabelska edukacja" w serii „Erotic Tales", według własnego scenariusza, półgodzinny film telewizyjny, niemal erotyczny, o diable w skórze malarza i poddającej się jego kusicielstwu pięknej wiejskiej dziewczynie, Małgorzacie, z Renatą Dancewicz i Markiem Kondratem. Dalej „Bar Atlantic", dziesięcioodcinkowy komediowy sitcom, historia nieoczekiwanego spadku – lokalu w Zakopanem odziedziczonego przez inżyniera ze Szczecina po niemal nieznanym, raz tylko widzianym stryju – oraz „Siedlisko", pełen uczucia i obrazów przyrody serial telewizyjny.
– Przez długie lata żona wierci mi dziurę w brzuchu, żebym zrobił film o miłości, jakiś romans, melodramat, aby gdy pójdzie do kina, mogła popłakać – tłumaczy Majewski. – Nie udało jej się nic ode mnie wydębić. Sceptycznie więc przyjmuję oświadczenie, że sama napisze scenariusz.
Zofia Nasierowska dobiera współscenarzystkę, Wandę Majerównę, aktorkę i autorkę słuchowisk radiowych. Tworzą opowieść o ludziach dojrzałych, którzy po trzydziestu latach małżeństwa przenoszą się na wieś i odkrywają na nowo łączącą ich miłość. Mąż zasiada do komputera i pisze scenopis. Przygotowują obsadę aktorską, typują obiekty zdjęciowe. Na filmowy dom w Panistrudze wybierają gospodarstwo na kolonii Jeziorowskie, nad jeziorem, z chałupą, psami, kotami i kozami. Tak mąż, reżyser Janusz Majewski, z żoną, fotografikiem, pomysłodawczynią i współautorką scenariusza, Zofią Nasierowską, po raz pierwszy spotykają się na niwie zawodowej.
– Dopięła swego. Wyreżyserowałem jej serial, żeby mogła się wzruszać. „Siedlisko" zlepione zostaje z różnych zapamiętanych opowieści naszych rodziców, ciotek, kuzynów, rozpoznają się też w nim nasi sąsiedzi, znajomi i nie tylko. Wszystkie historie jednak zostają odpowiednio wymieszane z fabularną fikcją i nie mają żadnego bezpośredniego odniesienia do autentycznych, zamieszkujących te tereny osób i do zdarzeń.
Fragment książki Zofii Turowskiej, „Janusz Majewski. Film – kobieta jego życia", która ukazała się 1 lutego nakładem wydawnictwa Marginesy. Autorka wydała dotychczas m.in. „Nasierowska. Fotobiografia", „Agnieszka. Pejzaże z Agnieszką Osiecką".
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji
Magazyn Plus Minus
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95