O konstytucji kwietniowej wszystko, co złe, już napisano. Że była wyrazem dyktatorskich zapędów sanacyjnego obozu władzy, że ówczesny parlament w ogóle nie miał prawa dokonywać rewizji, czyli całkowitej zmiany ustawy zasadniczej, mógł co najwyżej dokonać nowelizacji konstytucji z 17 marca 1921 r. Naruszał konstytucję oczywiście sposób jej uchwalenia w Sejmie, jak również przyjmowania poprawek Senatu. W literaturze niemal jednogłośnie zaznacza się, że w istotny sposób ciąży to na ocenie tego aktu prawnego. Ocena prawna nie zawsze jednak idzie w parze z historyczną i z takim dysonansem mamy do czynienia w tym przypadku.
Konstytucja marcowa z 1921 r., choć po latach niewoli przyjęta przez społeczeństwo z ogromnym entuzjazmem, szybko obnażyła swoje słabe strony. Choć była wynikiem kompromisu pomiędzy stronnictwami politycznymi (a może właśnie dlatego?), ściągnęła na siebie krytykę zarówno polityków, jak i prawników. Jak stwierdzał Józef Piłsudski, napisano ją niechlujnie: „cała konstytucja ułożona jest jak gdyby tylko na to, ażeby się wszyscy pomiędzy sobą kłócili". Tadeusz Hołówko na łamach „Trybuny" już w 1921 r. pisał, że ma ona tak kosmopolityczny charakter, że „z równym skutkiem mogła być zastosowana i w Paragwaju". Pięć lat później ze smutkiem skonstatował: „Niestety, dotychczas z konstytucji 17 marca zrealizowano wszystko to, co miała ona nieodpowiedniego, natomiast pozostawiono martwą literą to, co było w niej istotnie dobre". Podobnie pisał profesor prawa Stanisław Estreicher: „Maszyna państwowa, jaką stworzyła marcowa Konstytucja, funkcjonowała w latach 1921–26 tak niedołężnie, że nawet sami twórcy Konstytucji zaczęli się przyznawać do popełnienia błędu i zaczęli wysuwać hasła naprawy".
Tworzono ją w trudnych warunkach walki parlamentarnej, a spór ogniskował się wokół roli prezydenta. Bodaj największym wobec konstytucji marcowej zarzutem był ten, że „robiono" ją przeciwko Piłsudskiemu. Już to jedno oskarżenie nie najlepiej świadczy o profesjonalizmie jej twórców, pod znakiem zapytania stawiając ich intencje. Naczelnik państwa ani rząd nie wywarli żadnego niemal wpływu na sformułowania konstytucji. Gdy dziennikarz Władysław Baranowski po latach zapytał Piłsudskiego, dlaczego nie wpływał na prace nad nią, ten odpowiedział: „Nie miałem prawa, a więcej jeszcze nie miałem czasu; wszak był to okres wojny, a następnie i skutków z nią związanych. Wiedziałem przy tym, że posiadamy w ówczesnym Sejmie naszych statystów i prawników egzaminowanych, którzy przecież powinni umieć ująć w formy to, co było pragnieniem i potrzebą narodu. Przyznaję, byłem jeszcze naiwnym optymistą".
Co zrobicie z dyktatorami?
Endecja, jak i centrum sceny politycznej, uważając Piłsudskiego za potencjalnego kandydata na prezydenta, dążyły do konstytucyjnego ograniczenia jego roli na korzyść Sejmu. Trzeba zaznaczyć, że wzorem dla konstytucji marcowej (jak i ustaw zasadniczych innych państw europejskich powstałych po I wojnie światowej) były konstytucje francuskie, w których rola prezydenta była znaczna. Obawiając się jednak nadania mu zbyt dużych uprawnień, doprowadzono do zachwiania równowagi między organami władzy (inną drogą poszła np. Czechosłowacja, w której twórcy konstytucji, mając pełne zaufanie do swego prezydenta Tomáša Masaryka, przyznali głowie państwa znaczne prerogatywy). Piłsudski jednak przewidział dla siebie inną rolę i nie dał się wtłoczyć w przygotowane mu przez stronnictwa polityczne ramy, konstytucja zaś pozostała. I choć ostatecznie prezydentowi przyznano wiele uprawnień tradycyjnie przysługujących głowie państwa, de facto sprawował on niemal wyłącznie funkcje reprezentacyjne.
Konstytucja marcowa była piękna i wolnościowa, niestety, w strukturze organów władzy zapewniła przewagę Sejmu. Jak pisał historyk Andrzej Ajnenkiel, na styl pracy posłów musiała wywierać wpływ tradycja przeniesiona z czasów posłowania w parlamentach państw zaborczych, stąd tendencja do przeciwstawiania się rządowi, nieufność do jego poczynań, niechęć do brania za nie odpowiedzialności, nieumiejętność rzeczowej kontroli i w zasadzie ogólnie powierzchowna znajomość techniki pracy parlamentarnej.