W ostatnim czasie Pegasus stał się w Polsce słowem wyklętym, wręcz synonimem nadużyć i ukrytych metod walki władzy z przeciwnikami politycznymi. Miejmy nadzieję, że zarzuty dotyczące nadużyć związanych z tym systemem (również w kontekście jego zakupu) zostaną zbadane przez niezawisły sąd. W międzyczasie warto jednak zachować zdrowy rozsądek. Musimy zadać sobie pytanie, czy służby, które działają dla bezpieczeństwa państwa i obywateli, powinny być wyłączone z korzystania z nowych technologii w walce z przestępcami, terrorystami czy szpiegami? Jeśli tak, to jakie jest rzeczywiste uzasadnienie takiej decyzji?
Czytaj więcej
Dwa komputery w głównej siedzibie CBA – tak działał Pegasus w Polsce. Nie mógł ingerować w zawartość telefonu, a sądy świadomie dawały zgodę na inwigilację szyfrowanych komunikatorów – „Rzeczpospolita” ujawnia nieznane dotąd fakty o Pegasusie.
W erze smartfonów i komunikatorów państwo nie może być ślepe na zagrożenia
W latach 80. służby tropiące przestępców przechwytywały rozmowy telefoniczne, a do inwigilacji używano rejestratorów i mikropodsłuchów (w PRL przeciwko wolnościowej opozycji). W latach 90. służby musiały dostosować się do nowej technologii, gdy ruszyła telefonia komórkowa GSM. Dziś, w erze smartfonów, internetu i komunikatorów, trudno uznać, że organy ścigania powinny być wyłączone z korzystania z tych narzędzi.
Dotychczas najnowocześniejsze środki inwigilacji nie były dokładnie opisane, co prowadziło do różnych interpretacji i budziło obawy o nadużycia
Gdyby tak było, przestępcy i terroryści mieliby nieskrępowane możliwości komunikacji, co stanowiłoby bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli. Nikt nie chce takiego scenariusza. Państwo nie może być ślepe na zagrożenia.