Głównym orędownikiem tych zmian był wówczas poseł PiS Marcin Horała. Już wtedy pojawiały się głosy ostrzegające przed zbytnim upolitycznieniem tej instytucji, co może się w przyszłości obrócić również przeciwko autorom zmian. PKW bowiem nie tylko organizuje wybory, ale bada też sprawozdania finansowe partii politycznych. Ich zakwestionowanie może zakończyć się zablokowaniem subwencji wyborczych i nawet katastrofą finansową dla ugrupowania. Te argumenty nie przebiły się. W grudniu 2023 r., zgodnie ze zmienionymi przepisami, siedmiu z dziewięciu członków PKW wskazał Sejm.
Dziś na obozie Jarosława Kaczyńskiego zaczynają ciążyć polityczne – jak na razie – zarzuty wykorzystywania w kampanii wyborczej pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Jeżeli się potwierdzą, konsekwencje dla finansów partii mogą być poważne, zwłaszcza że PiS nie będzie mógł liczyć na specjalną pobłażliwość ze strony tak ukształtowanej PKW.
Teraz zapewne komisja, kontrolując sprawozdania komitetów wyborczych za wybory z 2023 r., zbada również wydatki komitetu wyborczego PiS, na którego listach znajdowali się oskarżani o nadużycia politycy Solidarnej Polski. Wspólna lista powoduje, że konsekwencje mogą ponieść wszyscy – nawet jeśli politycy PiS z pieniędzmi z Funduszu Sprawiedliwości nie mieli nic wspólnego.
Czytaj więcej
Do odebrania PiS subwencji po aferze w Funduszu Sprawiedliwości droga jest daleka, a narzędzia kontrolne PKW są ograniczone.
Czy utrata nawet 25 mln zł subwencji jest prawdopodobna?
Dziś nie wiadomo, na ile zarzuty są prawdziwe, a na ile jest to element walki politycznej przed eurowyborami. Biorąc pod uwagę mocny konflikt polityczny, ofensywę rozliczeniową Donalda Tuska oraz skład PKW, sprawa ta zostanie bardzo wnikliwie zbadana.