Tak rygorystyczne ujęcie nie musi być przez wszystkich podzielane, ale nie w tym rzecz. Obowiązująca prawnika dyrektywa konsekwencji wykładniczej nakazuje, aby głosząc określone poglądy prawne odnosić je w szczególnie restrykcyjny sposób do siebie samego. W istocie chodzi więc o dochowanie wierności własnym standardom określającym wymogi separacji sędziego od kontaktów w władzą polityczną.
Wyraz zaufania władzy politycznej do danego sędziego
Warto spróbować zestawić przytoczone kryteria z okolicznościami powołania osoby czynnego sędziego SN na przewodniczącego komisji kodyfikacyjnej. Funkcja ta niewątpliwie jest stanowiskiem „pozostającym w dyskrecjonalnej kompetencji władzy politycznej” i powiązana z władzą polityczną (to premier decyduje o powołaniu organu i jego przewodniczącego, a zatem iunctim w tym zakresie jest niewątpliwe), przewodniczący „wykonuje określone zadania na podstawie arbitralnych decyzji władzy politycznej, co obejmuje również dodatkowe zatrudnienie w jednostkach bezpośrednio podporządkowanych władzy politycznej” (jego powołanie to decyzja polityczna niepodlegająca jakiejkolwiek kontroli sądowej w żadnym trybie, więc w zupełności arbitralna, jednocześnie wyłączna kompetencja kreacyjna została nadana organowi władzy politycznej, pełnienie funkcji ma charakter odpłatny). W końcu, nominacja na to „stanowisko funkcyjne” ma charakter dyskrecjonalny, co może być traktowane w odbiorze społecznym jako wyraz zaufania władzy politycznej do danego sędziego.
Wskazane restrykcyjne dyrektywy „czystości politycznej” sędziego i przyjmowania z rąk polityków arbitralnych nominacji do pełnienia płatnych funkcji, zostały wypracowane na tle od dawna krytykowanego przez nowego przewodniczącego komisji kodyfikacyjnej sposobu konstytuowania składu sędziowskiego KRS (ale zgodnego z Konstytucją RP, co potwierdził w swym orzecznictwie TK). Nie zmienia to jednak niczego w przedstawionej powyżej optyce miarodajnych odniesień aksjologicznych wypracowanych w orzecznictwie. Dyrektywy te stanowią bowiem, w szczególności w ujęciu przyjmowanym przez przewodniczącego komisji kodyfikacyjnej, zobiektywizowany miernik postawy sędziowskiej z punktu widzenia zdolności do zachowania przezeń przymiotów niezawisłości i bezstronności. Powinny więc być stosowane do oceny wszystkich rodzajów związków wszystkich sędziów w służbie czynnej z przedstawicielami władzy politycznej.
Jeśli sędzia SN, mimo orzeczniczego wypracowania rygorystycznych standardów separacji magistratury od wpływu polityków, wyraża zgodę na pełnienie ww. funkcji, to nie można tego rozumieć inaczej, jak tylko w ten sposób, że w jego opinii w jego indywidualnym przypadku nie kolidują one z przyjęciem takiej politycznej nominacji. Innymi słowy, przyjęcie od polityka nominacji na eksponowane stanowisko związane z wpływem na kształtem legislacji w tak wrażliwym obszarze legislacyjnym, jak prawo penalne, poza trybem jawnej i transparentnie określonej procedury konkursowej, bez reszty uzależnione od uznaniowego dekretu polityków oraz wpisujące się w realizację legislacyjnego programu obozu rządzącego – nie pozostaje w tym przypadku w sprzeczności z owymi wysokimi standardami dotyczącymi etosu sędziowskiego. Standardy te mają więc charakter względny. W praktyce dotyczą tylko niektórych kohort stanu sędziowskiego, do innych zaś grup ex definitione nie mają zastosowania.
Przejście procedury przed „właściwą” KRS zapewnia sędziemu wzmożoną ochronę ustrojową?
I oto w ten sposób dochodzimy do istoty całego zagadnienia, istoty tyleż osobliwej, co absurdalnej. Jak bowiem wytłumaczyć ten jaskrawy rozdźwięk stosowania orzeczniczo wysoko wyśrubowanych standardów dotyczących sędziowskiej niezawisłości i bezstronności? Jeśli jako kryterium pozwalające na zróżnicowanie ujemnego wpływu przyjęcia nominacji politycznej na niezawisłość i bezstronność sędziego wyeliminujemy orientację polityczną przedstawicieli władzy, od której sędzia może otrzymać określoną nominację (niepodobna przecież bronić sensownie tezy, iżby to kryterium partyjnej proweniencji władzy decydować miało o tym, czy przyjęcie określonej nominacji od czynnego polityka znosi przymioty niezawisłości i bezstronności), to na placu boju pozostaje jedno tylko racjonalne wytłumaczenie dyferencjacji negatywnego oddziaływania kontaktu z czołowymi politykami i przyjmowania z ich rąk funkcji obsadzanych w drodze nietransparentnych, uznaniowych decyzji.
Wyjaśnienie problemu tkwi zapewne w subiektywnie ocenianej „jakości” odpowiedniej ustrojowej procedury powołaniowej. Sędzia, który przeszedł przez procedurę przed odpowiednim organem („właściwą” KRS) korzysta ze wzmożonej ochrony ustrojowej, niwelującej wszelkie negatywne konsekwencje wynikające z przyjęcia przez niego arbitralnego, politycznego powołania do pełnienia płatnej funkcji związanej z realizacją polityki legislacyjnej egzekutywy — w trakcie sprawowania urzędu sędziowskiego. Konsekwencje te dla innego sędziego powołanego do piastowania podobnych funkcji musiałyby się okazać druzgocące, prowadząc do całkowitej dyskwalifikacji jego zdolności orzeczniczej z powodu przyjęcie politycznej nominacji na podstawie arbitralnej decyzji władzy politycznej. Sędziowie tej ustrojowej tarczy nie posiadający (powołanie przez „starą” KRS) nie mogą myśleć o pełnieniu jakichkolwiek funkcji związanych z nominacją polityczną, bez narażenia się na ryzyko zasadniczych, ustrojowych podejrzeń. W ich przypadku przyjęcie nawet najbardziej drugorzędnej funkcji związanej z realizacją zadań wymiaru sprawiedliwości winno stać się obiektem najdokładniejszej, skrupulatnej weryfikacji w pryzmacie gwarantowania niezawisłości i bezstronności. Sędziego W. Wróbla można uznać więc za jurydycznego manichejczyka, z lekką tylko domieszką sienkiewiczowską: uważa on, że polityczność sędziów ma dwa jednoznaczne wymiary, w zależności od tego kto akceptuje nominacje od władzy politycznej. Niektórych sędziów tak definiowana polityczność w sposób automatyczny dyskwalifikuje, w przypadku innych wręcz przeciwnie: nominacja polityczna w żaden sposób nie wpływa na posiadanie przymiotów w bezstronności i niezawisłości w stopniu najwyższym.