Marek Isański: Po co nam Konstytucja?

Konstytucja ma dla obywateli wartość jedynie, gdy przestrzega jej władza. Wówczas państwo jest przewidywalne, ponieważ cały system prawny jest na niej oparty. Aby władza jej przestrzegała niezbędne są, niezależne od tej władzy, sprawne sądy. W RP rządzący cały czas uważali, że im wszystko wolno, nie muszą się nią ograniczać. Obecnie uległo to niezwykłemu nasileniu.

Publikacja: 23.01.2023 12:27

Marek Isański: Po co nam Konstytucja?

Foto: Adobe Stock

Nie jest to powód do dumy, ale nie można o nas – Polakach - powiedzieć, że jesteśmy rozwiniętym społeczeństwem. Całe pokolenia musiały żyć pod obcym butem. Naszą najbardziej wykształconą cechą/wartością jest kombinatorstwo, myślenie doraźne o swoim prywatnym interesie, lekceważące regulacje prawne, bo one zawsze były obcymi regulacjami. Największe znaczenie ma kult działań doraźnych, aby biologicznie przetrwać. Tak postępowaliśmy podczas zaborów, okupacji i komunizmu. Aby to zmienić to najpierw władza musi odzyskać zaufanie w społeczeństwie. Niewiele w tym kierunku zrobiła.

Kombinowanie w trudnych warunkach to cecha, która jest przydatna do prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek. Dlatego tak wiele - dla świata godnych zazdroszczenia - firm zbudowali Polacy dosłownie z niczego. I tak naprawdę kraj/państwo trzyma się tylko na nich. Jeśli ich by nie było to i Orlen byłby małą firmą.

Jednak jako państwo w "wolnej Polsce" kontynuujemy nabyte nawyki we wręcz karykaturalnej wersji. Zbudowaliśmy instytucje, których wymagał od nas cywilizowany świat. Są one jednak fasadowe. Naiwnie klasa polityczna żyła i żyje w iluzji, że aby być sprawnym państwem prawa to wystarczy powołać ustawami niezbędne instytucje i już tylko to spowoduje, że będą one sprawnie działały. Efekt jest bowiem taki, że prawdziwe życie to nadal kombinowanie, nawet jako podstawa działań tych instytucji.

Z katastrofy ekologicznej w Odrze nikt żadnych wniosków nie wyciąga, a instytucje mające dbać o ochronę środowiska, których jest aż nadto wiele, nie mają sobie nic do zarzucenia.

RPO dość symbolicznie chroni praw obywateli. Interweniuje - z niezbyt dużymi efektami - w pojedynczych sprawach, gdzie naruszono prawa obywatela bez rozeznania istoty i skali problemu. A jak np. zastępca RPO próbowała pierwszy raz, w prawie 40 letniej historii tej instytucji, aktywnie interweniować chroniąc praw całej grupy obywateli - czyli podeszła do problemu systemowo - to „z hukiem” została odwołana przez swojego szefa. W państwie, w którym łamanie praw obywateli jest wręcz normą, obecny Rzecznik chce zamienić RPO w instytut badawczy (….).

Czytaj więcej

Marek Isański: O „obchodzeniu” Konstytucji

Parlament hurtowo - bez refleksji, bez konsultacji, bez analiz - uchwala nowe prawo. Panuje niczym nie uzasadnione przekonanie, że poprzez zmianę prawa zmienia się rzeczywistość. Nikt się nie zastanawia dlaczego dotychczasowa ustawa nie spełnia oczekiwań. Jak rządzący uznają, że nie spełnia to zostanie uchwalona nowa ustawa, a problemy pozostaną, czasem nawet większe. A najczęściej wygenerowane zostają nowe.

TK cały czas jedynie śladowo kontroluje zgodność uchwalonego prawa z ustawą zasadniczą. Przepisy prawa uchwalane są od lat w ogromnej ilości i w skandalicznie ekspresowym tempie. Wiele ważnych projektów to tzw. projekty poselskie. To oczywiste oszustwo, bo są to projekty rządowe. Nazwanie ich poselskimi pozwala uniknąć czasochłonnego - koniecznego wówczas - procesu konsultacji z interesariuszami. W założeniu projekty poselskie służą do rozwiązywania prostych niedociągnięć ustawodawczych, a nie dużych, ważnych aktów prawnych. W ten sposób uchwalane zostają buble prawne.

Gdyby nawet TK pracował na 3 zmiany i wydawał wyroki codziennie to i tak ilość niezgodnych z Konstytucją przepisów by rosła, a nie malała. 15 osobowy TK jest w sposób oczywisty nieadekwatny do skali zjawiska, jakim jest funkcjonowanie ogromnej ilości niezgodnych z ustawą zasadniczą przepisów. Warto też zwrócić na to jak błahe sprawy kierowane są do TK. Ostatnio np. wydał wyrok w sprawie SK 78/21 kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez adwokata z urzędu. Jeśli były tam jakieś wątpliwości konstytucyjne to dobrze, że TK się sprawą zajął. Ale te wątpliwości dotyczą spraw kilku osób i do tego błahych.

Podczas gdy kłujące w oczy niezgodne z ustawą zasadniczą przepisy od lat funkcjonują, odbierając obywatelom ich prawa i żaden uprawniony organ nie kieruje spraw do TK. To choćby niżej opisana konstrukcja postępowania przed sądem administracyjnym. Warto też wskazać, że orzeczenia TK są z roku na rok coraz niższej jakości. Niewiele problemów rozwiązują, a budzą coraz więcej wątpliwości. Często skargi konstytucyjne kierowane przez obywateli do TK dotyczą spraw dużo ważniejszych niż pytania kierowane przez sądy. Poraża, że sąd administracyjny w ogóle nie kieruje pytań. Od lat opozycja wielokrotnie podnosiła, że uchwalane przez rządzącą większość są niezgodne z Konstytucją. Pomimo tego, że głosowała przeciw to żadnego aktu ani przepisu posłowie ani senatorowie opozycji nie zaskarżyli do TK. Dowodzi to fasadowości instytucji państwa.

Obecnie obserwujemy imponujące próby oszukiwania przez klasę polityczną (prawie całą) Konstytucji, Polaków i UE. Udajemy, że „naprawiamy” praworządność w polskich sądach.

Z sądownictwem lepiej nie jest. Sądownictwo karne i cywilne w miarę poprawnie funkcjonowało już 100 lat temu. Ciągle stara się karać złodziei, a nie okradanych i rozstrzygać - lepiej lub gorzej - spory między obywatelami. Trudno je całkowicie zepsuć. Od lat obserwujemy jednak zadziwiającą reformę sądownictwa, która oparta jest na założeniu, że jak sędziowie będą zależni od rządzących to będzie lepiej. Rację mają jedynie w tym, że będzie lepiej dla rządzących, bo nie będą kontrolowani. Dużo gorzej będzie dla praworządności, bo to zaprzeczenie trójpodziału władzy.

We współczesnym społeczeństwie najważniejsze dla obywateli jest sądownictwo administracyjne. Ma chronić praw obywateli w ich relacjach z organami państwa. Zdumiewające jest, że od ponad 20 lat obowiązuje ustawa regulująca postępowanie przed nim, która stanowi, że kontrolę nad Naczelnym Sądem Administracyjnym sprawuje ten sam sąd. Takie rozwiązanie jest kosmicznym nieporozumieniem. To jedna z setek, a może i tysięcy ważnych spraw/przepisów które nie zostały zaskarżone do TK.

Efektem tej dziwnej samokontroli - funkcjonującej już ponad 20 lat - jest to, że z jednej strony mamy świetne samopoczucie sędziów NSA i władzy. Bo skoro sędziowie sami siebie kontrolują to oceny wydają sobie znakomite. Z drugiej strony mamy cierpienia obywateli, bo sąd nie ma efektywnej procedury naprawiania własnych błędów, które przecież musi popełniać. A jak nie jest kontrolowany to ich skala zawsze dramatycznie rośnie. Dlatego skala błędnego orzecznictwa w sprawach podatkowych jest ogromna, a głównie tymi sprawami się zajmuje ten sąd. Marginalnym zaś zjawiskiem są wyroki, które chronią praw obywateli.

Uchwaliliśmy Konstytucję, nie taką złą jak się wydaje jednym i nie taką dobrą jak się wydaje innym. Jednak jest to fundament na którym ma być budowane państwo. Wszystkie ustawy są/mają być jedynie doprecyzowaniem Konstytucji w określonej sprawie/dziedzinie. Przez prawie 20 lat nie odwoływano się do niej w debacie publicznej. Dopiero przejęcie władzy przez Zjednoczoną Prawicę i realizowanie przez nią zmian funkcjonowania państwa - w sposób daleki od ducha i zapisów ustawy zasadniczej - spowodowało, że zaczęto Konstytucję czytać i powoływać się na nią. Trochę późno i trochę wstyd.

Prawie 20 lat temu weszliśmy do UE, ale w niej dalej kombinujemy po swojemu. Chcemy od niej pieniędzy z KPO, ale nie chcemy przestrzegać reguł/warunków na jakich można je dostać. Jak mało rozgarnięte dziecko nie mówimy prawdy i zasłaniamy się albo tym, że te reguły/warunki są niezgodne z naszą Konstytucją. Albo, że reguły te spełniamy. My, z uporem godnym lepszej prawy, chcemy pieniędzy na swoich warunkach. I UE to widzi.

Obywatele wiedzą, że te pieniądze możemy dostać i oczekują, że Polska je otrzyma. Tego wymagają od rządzących. Obecnie obserwujemy imponujące próby oszukiwania przez klasę polityczną (prawie całą) Konstytucji, Polaków i UE. Udajemy, że „naprawiamy” praworządność w polskich sądach. Na oczach wszystkich naprawiamy praworządność poprzez świadome łamanie Konstytucji, w nadziei, że może UE da się wprowadzić w błąd.

Klasa polityczna ciągle nie widzi, że społeczeństwo stanem sądownictwa się nie interesuje. Obywatele zawsze traktowali sąd jako obcego. Raczej nie szukali tam sprawiedliwości. Tak było pod zaborami, tak było w komunizmie. Niby czemu teraz miałoby być inaczej?

Dlatego, aby Polakom żyło się prościej, rozsądek podpowiada, że warto poważnie zastanowić się nad zrezygnowaniem z Konstytucji. Posłowie będą mogli uchwalać co tylko przyjdzie im do głowy. Nawet, że sędziów do KRS może wybierać Komendant Główny Policji podczas zabawy granatnikiem.

Nie jest to powód do dumy, ale nie można o nas – Polakach - powiedzieć, że jesteśmy rozwiniętym społeczeństwem. Całe pokolenia musiały żyć pod obcym butem. Naszą najbardziej wykształconą cechą/wartością jest kombinatorstwo, myślenie doraźne o swoim prywatnym interesie, lekceważące regulacje prawne, bo one zawsze były obcymi regulacjami. Największe znaczenie ma kult działań doraźnych, aby biologicznie przetrwać. Tak postępowaliśmy podczas zaborów, okupacji i komunizmu. Aby to zmienić to najpierw władza musi odzyskać zaufanie w społeczeństwie. Niewiele w tym kierunku zrobiła.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?